- Malowanie pasów na jezdni rozpowszechniono w Europie po I wojnie światowej, pierwsze linie przygotowano w Anglii w 1918 r.
- W Polsce standaryzowane przepisy dotyczące oznakowania przyjęto w 1934 r. — weszły w życie cztery lata później
- Oznakowanie poziome malowano w Polsce nie tylko przy użyciu przerobionych Fiatów 126p, drogowcy korzystali także z ręcznych maszyn oraz zestawów na samochodach Żuk
Popularnym Maluchem woziło się niemal wszystko: meblościankę, kanistry z zapasowym paliwem, ćwiartkę świniaka czy kij od szczotki. Nie brakowało jednak bardziej unikalnych ładunków, takich jak maszyna do malowania linii na jezdni (powstała w słynnym ośrodku badawczo-rozwojowym Bosmal z Bielsku-Białej). By ją zmieścić, trzeba było jednak przebudować cały samochód, tworząc tym samym dość wyjątkową maszynę drogową. Doczekała się nawet swojej własnej nazwy "Pingwin 04" oraz mniej romantycznego określenia — znakowarka pasów na jezdni.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo"Pingwin 04" jak Pan Samochodzik
Ze zwykłego Malucha niewiele zostało w Pingwinie. By zmieścić wszystkie urządzenia, należało zdemontować pas przedni, pokrywę bagażnika i wyciąć dach. Zrezygnowano także z fotela pasażera oraz tylnej kanapy. Nie ostały się nawet standardowe kwadratowe reflektory. Zastąpiono je niewielkimi okrągłymi lampami, dzięki którym wyjątkową konstrukcję porównywano do amfibii znanej m.in. z serialu o przygodach "Pana Samochodzika".
Pingwina 04 wyposażono w: urządzenie malujące, zbiornik na sprężone powietrze, kompresor i zbiornik na farbę. Całą konstrukcję przygotowano tak, by znakowarka działała w sposób zautomatyzowany. Głównym zadaniem operatora było opuszczenie celownika, by naprowadzić pistolety na wyznaczoną linię. Nie zabrakło nawet pokładowej elektroniki (programator), by prowadzić malowanie zgodnie z jednym z 26 wariantów. Pingwin służył bowiem do malowania pasów o szerokości od 12 cm do 24 cm (możliwość natrysku na dwa pasy jednocześnie) z podziałką (od 0,5 m do 8 m).
Jedna malowarka w cenie trzech maluchów
Znane są osiągi tak wyjątkowego pojazdu. Według danych GDDKiA malowarkę można było rozpędzić do 25 km/h. Trudno jednak oczekiwać, by ktokolwiek poruszał się nim tak szybko podczas malowania. Prędkość robocza to zaledwie 7 km/h.
Pingwin 04 na szczęście nie skończył na jednym egzemplarzu. Bosmal zbudował bowiem aż 20 sztuk. Egzemplarz, który można podziwiać w Muzeum Drogownictwa w Szczucinie, nosi numer seryjny 011 i powstał na zamówienie Miejskiego Przedsiębiorstwa Konserwacji Dróg i Mostów w Radomiu. Radomski MPKDiM zapłacił za niego w 1988 r. aż 5,1 mln zł. W tej cenie mógłby mieć niemal trzy standardowe Fiaty 126p (cena katalogowa w 1988 r. to 1,8 mln zł). Ale bez wątpienia żaden z nich nie sprawdziłby się w roli profesjonalnej maszyny drogowej.