• Przedstawiamy zapis wywiadu z dziennikarzem, który zajmuje się relacjonowaniem wydarzeń wojennych
  • Nasz bohater wybrał się Fiatem Multiplą w podróż z Polski do Iraku
  • Tę rozmowę o wojnie, dziennikarstwie i Fiacie Multipla trzeba po prostu przeczytać
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Skąd pomysł na Fiata Multiplę?

Przygodę z sześcioosobowymi Fiatami zacząłem od wyjazdu wraz z ekipą filmową do Rosji. Ku mojemu zaskoczeniu włoska konstrukcja sprawdziła się na wschodzie zaskakująco dobrze. Po powrocie z tamtego projektu stwierdziłem, że ten piękny Fiat to świetne auto i kupiłem jednego dla siebie. Mój egzemplarz miał ciemny lakier, klimatyzację i pod maską silnik 1.9 JTD. Włoski minivan służył mi kilka lat, ale jednym z najtrudniejszych testów dla Multipli była wyprawa do Iraku.

Multipla Irak Foto: Siarhei Marchyk
Multipla Irak

Byłeś przekonany, że warto kupić Fiata Multiplę?

Tak, wyjazd do Rosji pokazał mi, że do tego Fiata wchodzi sześć osób i cały potrzebny sprzęt. A do tego jest to prosty, tani pojazd kompaktowej wielkości - dla mnie idealny. Mój egzemplarz miał oszczędny silnik JTD i sprawną klimatyzację - to wystarczyło.

Multipla Irak Foto: Siarhei Marchyk
Multipla Irak

A więc kupiłeś Fiata Multiplę i pojechałeś nim do Iraku?

Tak, ale wyjazd miał miejsce już kilka lat po zakupie auta. Zdążyłem się dobrze poznać z Multiplą. To było w 2017, naszym celem było sfilmować realia konfliktu Kurdów z Państwem Islamskim.

Z Warszawy do Irbilu jest prawie 4 tys. km, to kilka dni jazdy. Jak wam przebiegła ta podróż?

Jechaliśmy non-stop. Wyjęliśmy dwa fotele, żeby zrobić miejsce do spania i kierowaliśmy we dwójkę razem z reżyserem na zmianę. Dojechaliśmy na miejsce w Iraku w 54 godziny. Gnaliśmy przez Turcję, nie wiedząc, że musimy zapłacić za autostrady, bo Turcy mają bramki bez szlabanów. Kto zatrzymuje się przy otwartej bramce i płaci? O tym obowiązku zorientowaliśmy się dopiero po fakcie.

Udało Wam się dojechać do Iraku bez problemu?

Jeśli chodzi o auto, to nie sprawiało żadnego kłopotu. Od strony politycznej, to mieliśmy ze sobą pismo z pewnej organizacji i ono otwierało nam wszystkie drzwi. Prawdziwa przygoda rozpoczęła się na miejscu.

Multipla Irak Foto: Siarhei Marchyk
Multipla Irak

Czyli Multipla zdała egzamin niezawodności?

Nie obyło się bez awarii, ale one wynikały głównie z naszej winy. W Iraku poznaliśmy lokalnego dziennikarza, który zaproponował, że zabierze nas na front. Pojechaliśmy z nim na południe w stronę Kirkuku. To teren bogaty w złoża ropy. Gdzieś za Kirkukiem toczyły się walki z ISIS. Tam nie było już dróg. Za to na linii frontu są nasypane takie ogromne kopce, kurdyjskie checkpointy. Naszym celem było jedno z takich miejsc, jakieś dwa kilometry od snajperów ISIS. Pędzimy tą Multiplą na polskich rejestracjach i w pewnym momencie natrafiliśmy na uskok. Prowadził akurat nasz kurdyjski kolega dziennikarz. My widzieliśmy ten spadek, ale jak się okazało, nasz kierowca go nie zauważył. Zamiast zwolnić, to wjechał w dziurę, a Multipla z całą siłą uderzyła w kamienie. W tym momencie pękła nam miska olejowa i olej zaczął rozlewać się po pustyni. Na szczęście dojechaliśmy do placówki wojskowej, ale już bez oleju.

Jak się stamtąd wydostaliście?

Wiesz, jesteśmy filmowcami. Nie myśleliśmy o tym i najpierw poszliśmy nagrywać walki. Dopiero potem zaczęliśmy się zastanawiać co zrobić z naszym biednym Fiatem i jak go ewakuować z frontu. Peshmergi (wojska kurdyjskie) jeżdżą pick-upami i żołnierze zaproponowali nam, że odholują nas jednym z nich w bezpieczne miejsce do wioski. My pojechaliśmy pick-upem, a za nami na linie Fiat. Uprzedzę twoje pytanie. Na tym pick-upie nie było zainstalowanej broni, ale przyznaję, że widok półciężarówki z radzieckim karabinem DSzK "na pace" jest w tym rejonie powszechny.

Udało się ponownie uruchomić Fiata?

W pierwszym warsztacie mechanik załatał nam miskę olejową szpachlą. Jak tylko ruszyliśmy, to miska od razu pękła i olej znów wyciekł po kilku kilometrach. Musieliśmy szukać nowego miejsca. Nasz kolega Kurd zabrał nas do swojej rodziny do Kirkuku. Zapewniał, że miasto jest bardzo bezpieczne, ale mimo to nikt nie mógł wiedzieć, że tam jesteśmy. No i kiedy my mieszkaliśmy nielegalnie trzy dni u rodziny dziennikarza, to autem zajął się jakiś wiekowy specjalista. Zaspawał dół silnika i Multipla była znów gotowa do jazdy. Ale Kirkuk pokazał na koniec swoje prawdziwe oblicze. Gdy jechaliśmy przez miasto, to w pewnym momencie podjechał do nas pick-up, a siedzący w środku człowiek spojrzał mi w oczy i przeciągnął palcem pod szyją pokazując znak śmierci.

Multipla Irak Foto: Siarhei Marchyk
Multipla Irak

I naprawionym autem wróciliście do kraju?

Nie, do tego jeszcze daleka droga. W Iraku zaproszono nas do udzielenia wywiadu w telewizji i w zamian otrzymaliśmy propozycję pojechania na kolejny front. Multipla tym razem nie pojechała. Telewizja dała nam dwa Nissany Patrole opancerzone kewlarowymi płytami.

Czyli jednak opancerzona terenówka jest lepsza od Fiata Multipla?

Nie do końca. Z reguły jako reporter musisz dojechać do bazy wojskowej. Potem często poruszasz się już z wojskiem. Jak jeździliśmy z Amerykanami na front syryjski, to z reguły zabieraliśmy się z nimi ich pojazdami. Podczas innej wyprawy zaprzyjaźniliśmy się też z Free Burma Rangers. To grupa emerytowanych żołnierzy sił specjalnych, którzy pomagają w różnych regionach świata.

Walczyłeś z nimi na froncie?

My jesteśmy filmowcami, my nie walczymy, my nagrywamy. Ale opowiem ci ciekawą historię o Free Burma Rangers z Syrii. Pojechaliśmy z nimi na granicę syryjsko-turecką. Tam trafiliśmy na regularną wojnę. Wioska, gdzie byliśmy, nagle znalazła się pod ostrzałem. Rangersi kupili nam kilka minut czasu i to pozwoliło nam ujść z życiem.

Rozumiem, że to już inny wyjazd?

Tak, to dygresja, ale warto ją opowiedzieć, bo to ma związek z kolejnym samochodem, który zapadł mi w pamięci - Hyundaiem H1. Tamtego pamiętnego dnia kończyliśmy już zdjęcia i nagle rozpętało się piekło. Cała wioska wyleciała w powietrze. Uratowało nas to, że kierowca "H-jedynki" był w momencie ostrzału daleko od auta. Dzięki temu zdążyliśmy się wszyscy wpakować do Hyundaia, zanim ten dobiegł i odjechał. Pamiętam furgonetkę zapakowaną przerażonymi żołnierzami. Van pędził w stronę bezpieczeństwa, a jeden z dziennikarzy wisiał trzymając się otwartych bocznych drzwi. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Samochód gna, a ja przez otwarte tylne skrzydła widzę tylko ostrzeliwaną wioskę i grzybki wybuchów. To było przerażające, ale na szczęście nic nam się nie stało. Hyundai H1 to była nasza Arka Noego, uratował nam życie. To było w okolicy Tall Tamr.

Wróćmy do historii z Fiatem Multipla w 2017 r. Wróciliście nim do Polski?

Tak. Ale droga powrotna nie była już taka bezproblemowa. Nasz Fiat to był diesel, a w Iraku ropa to paliwo do traktorów i ciężarówek. Przez to często tankowaliśmy od rolników z jakichś baniaków. Nie mieliśmy szansy na znalezienie dobrego jakościowo paliwa. Problem z ropą i jazda bez oleju sprawiły, że silnik zaczął niedomagać. No i w drodze powrotnej zepsuła nam się turbina. Na szczęście JTD to prosty i mocny motor. Wróciliśmy do Polski na kołach, ale Fiat jechał w trybie awaryjnym. Potem jeździłem tą Multiplą jeszcze jakiś czas, aż w końcu ją zezłomowałem.

Jak podsumowałbyś swoją przygodę z Fiatem Multipla?

Ten Fiat wygląda jak delfin. Dzięki temu gdzie się nie pojawi, to od razu poznajesz nowych ludzi. W moim zawodzie to bardzo ważne i m.in. dlatego bardzo go lubiłem. Na dodatek w czasie irackiej przygody Multipla stała się gniazdem, naszym substytutem mobilnego domu. Po powrocie starałem się o nią jeszcze dbać, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że potrzebuję czegoś większego. Multiplę zastąpiłem specjalnie przystosowanym vanem. Mam w nim wszystko, czego potrzebuję do pracy. Ale prawda jest taka, że zbudowałem idealne auto właśnie dzięki Multipli, bo tamten pojazd pokazał mi, czego potrzebuję.

Multipla Irak Foto: Siarhei Marchyk
Multipla Irak