Ford Focus RS trzeciej generacji wygląda o niebo lepiej od poprzednika i jest od niego pod każdym względem lepszy. Ma więcej mocy, lepszą aerodynamikę, bardziej wyrafinowaną technicznie konstrukcję i przede wszystkim świetny napęd na cztery koła. Ale o tym za chwilę.
Drogowy chuligan
Muskularna i zwarta sylwetka nowego Forda Focusa RS jest złotym środkiem pomiędzy kosmicznie agresywnym designem Hondy Civic Type R, a sterylnie wygładzonym wyglądem Volkswagena Golfa R. Na drodze rzuca się w oczy i wygląda chuligańsko, ale wciąż mieści się w granicach wysmakowanego tuningu. Więcej byłoby już przesadą, mniej pozostawiałoby lekki niedosyt.
No dobrze, z zewnątrz naoglądałem się go już wystarczająco dużo, podczas targów motoryzacyjnych w Genewie, Frankfurcie czy Detroit. Pora wsiąść i przekonać się, co to cudo potrafi. Wskakuję w głęboko wyprofilowany fotel i odruchowo sięgam do dźwigni obniżającej siedzisko. Szybko okazuje się jednak, że to już jest najniższe położenie. Szkoda, niemniej do stosunkowo wysokiej pozycji za kierownicą przyzwyczaiłem się już po parunastu kilometrach.
Fotel przyjemnie oplata ciało i zapewnia świetne trzymanie boczne. Osobom z większą nadwagą może być jednak ciężko wcisnąć się między boczki, szczególnie na oparciu. Lepszym wyjściem będą wtedy szersze, opcjonalne fotele kubełkowe, które z kolei bardzo szczupłym kierowcom nie zapewnią tak dobrego trzymania, jak siedzenia seryjne. Aha, kubełki też mają wysoko umieszczone siedzisko.
O sportowym charakterze wnętrza Focusa RS świadczą liczne niebieskie akcenty, sportowe fotele i wszechobecne logo RS – na fotelach, kierownicy, zegarach czy progach. No i prędkościomierz wyskalowany aż do 300 km/h, choć samochód rozpędza się „jedynie” do 266 km/h. Jest jeszcze jedna rzecz - „magiczny” przycisk, który zmienia wszystko – Drive Mode. O tym za moment.
Cztery twarze Forda Focusa RS
Pora wreszcie uruchomić maszynę. Wciskam przycisk i… brrrrrrummmm! Piękny, basowy pomruk dociera do moich uszu, wywołując ten znajomy dreszcz i mimowolny uśmiech na twarzy. Ruszamy!
Na początek drogi publiczne – autostrady, górskie wiraże i trochę miasta. Wciskam gaz i już czuję, że auto ma potężny potencjał, jeśli chodzi o przyspieszenie. Od 0 do 100 km/h w 4,7 sekundy, choć subiektywne odczucie wskazuje, że trwa to o połowę krócej. Jedynka, dwójka, trójka i już na zegarze tyle, że muszę hamować, redukując prędkość do przepisowej. Niełatwo jeździć takim autem po zwykłej drodze…
Po każdorazowym uruchomieniu silnika system Drive Mode ustawia się w pozycję Normal. To tryb idealny na co dzień. Zawieszenie, układ kierowniczy, napęd, a nawet brzmienie silnika są tu ustawione optymalnie, choć nie ma mowy o nudzie. Auto jest sztywne, przyspiesza, wciskając w fotel, wydech przyjemnie mruczy – czego chcieć więcej. No właśnie, może odrobiny sportu?
Wciskam Drive Mode – pozycja S jak sport. Auto zmienia się w mgnieniu oka. Z łobuziaka zmienia się w rozrabiakę. Silnik daje z siebie więcej, układ kierowniczy sztywnieje, ale przede wszystkim samochód słychać. Mruczenie zamienia się w rasowy gang, zbliżony do brzmienia silnika typu bokser. Każde odjęcie gazu na wysokich obrotach generuje – nieobecne w trybie Normal – strzały z wydechu, które podnoszą poziom adrenaliny i przyciągają więcej spojrzeń innych kierowców. Ależ to przyjemne! I wiecie co? O dziwo wcale nie męczące.
W niektórych hot hatchach podrasowany dźwięk w trybie sportowym szybko irytuje, bo jest za głośny, nienaturalny – coś takiego miałem w Seacie Leonie Cupra. Tutaj ze Sportem już się nie rozstawałem, napawając się imponującym efektem pracy inżynierów odpowiedzialnych za wydech, choć dźwięk jest też "podkręcony" za pomocą głośników. Tryb Normal polecam więc wyłącznie w ostateczności, kiedy strzały z wydechu są w danej sytuacji z jakiegoś powodu nie na miejscu.
Czas na wyścig!
To jednak nie wszystko. Zostają dwie kolejne pozycje. Jedna z nich oznaczona jest flagą z wyścigową szachownicą i podpisana Track. Przeznaczona jest właśnie na tor. Drugiego dnia prezentacji dotarliśmy na leżący w Walencji tor Ricardo Cormo, goszczący m.in. wyścigi motocyklowe serii MotoGP. Kręty tor jest idealnym miejscem do spuszczenia Forda Focusa RS ze smyczy ograniczeń prędkości.
W trybie torowym wszystkie ustawienia podporządkowane są zmaksymalizowaniu przyczepności i osiągów. Zawieszenie usztywnia się o 40 procent, a system kontroli trakcji działa jedynie w tle. Można go też wyłączyć całkowicie, trzymając przez 5 sekund przycisk ESP Off.
Gaz do podłogi, puszczam sprzęgło i momentalnie muszę wrzucić dwójkę, zaraz trójkę. Silnik błyskawicznie i chętnie wkręca się na obroty, odcinając je przy około 7 tysiącach. Rysą na idealnym obrazie Focusa RS okazuje się tylko praca skrzyni biegów. Przy szybkim wachlowaniu dźwignią, jak to na torze, ciężko czasem trafić precyzyjnie w „trójkę”. Niestety, skrzyni daleko do precyzji znanej z Mazdy MX-5, a tego właśnie oczekuję od hot hatcha.
Kolejne zakręty, nawroty, długie proste, wiraże wiodące w dół i w górę, mocne dohamowania, błyskawiczne przyspieszenia – Focus RS czuje się tu jak ryba w wodzie! A jeszcze przed chwilą było to spokojne, choć łobuzerskie auto, którym z gracją można zajechać przed szkołę, kościół czy po teściową. Teraz to prawdziwy chuligan!
Zaskakujący jest poziom przyczepności, jaki daje ten samochód. Zawieszenie, napęd na cztery koła i specjalnie zaprojektowane opony Michelin Pilot Sport Cup 2 w rozmiarze 235/35 R19 przyklejają auto do asfaltu. Nawet całkowite wyłączenie ESP niewiele zmienia, bo Focus RS po prostu nie chce jechać inaczej, niż tam gdzie chce tego kierowca.
Podsterowność? Praktycznie nie istnieje. W sytuacji podbramkowej, kiedy przód zaczyna wychodzić na zewnątrz zakrętu, wystarczy docisnąć gaz, a wtedy system przenosi więcej napędu na tył i tam dalej rozdziela go między prawe i lewe koło, i auto wychodzi z zakrętu jak po sznurku. Nadsterowność? Nawet gwałtowne wrzucenie auta w zakręt i dodanie gazu nie powoduje wypadania tyłu na zewnątrz. Jeśli już, to minimalnie i w banalnie prosty do skontrowania sposób.
Nawet w bliskim ideału Golfie R nie było tego poziomu przyczepności, przy jednoczesnej potężnej dawce najzwyklejszej w świecie przyjemności. To auto jest szalone i przewidywalne zarazem. Wybacza naprawdę dużo, dzięki czemu nawet słaby kierowca może stać się na chwilę profesjonalistą.
Napęd na cztery koła, a może na tył?
Tajemnicą tych właściwości jezdnych jest w dużej mierze napęd wszystkich kół z systemem Torque Vectoring, który może przenieść do 70 proc. momentu obrotowego na tylną oś, a za pomocą dwóch sprzęgieł na tylnej osi ten moment trafić może w 100 procentach na jedno z kół. Działa to o niebo skuteczniej, niż zwykły Haldex i pomaga w podbramkowych sytuacjach nie tylko przez przyhamowanie tylnego wewnętrznego koła, ale też przez przeniesienie momentu obrotowego na koło zewnętrzne. Stąd możliwość wyprowadzenia samochodu z podsterownego poślizgu przez dodanie gazu.
Nie mogę zapomnieć o hamulcach. 350-milimetrowe tarcze z przodu potrafią zdziałać cuda. Wduszenie pedału hamulca przy prędkościach rzędu 160 km/h powoduje, że ciało zawisa bezwładnie na pasach bezpieczeństwa, a identyfikator na smyczce wiszący na szyi unosi się niemal do pozycji poziomej. Jak zapewnia Ford, hamulce przygotowane są do ciągłego 30-minutowego katowania na torze. Na więcej i tak może nie wystarczyć paliwa… Wytrzyma też 13 następujących zaraz po sobie hamowań z prędkości 214 km/h do zera. A to jest coś!
Drifting? To łatwizna!
Pokazałem już trzy twarze Forda Focusa RS. Drogowego łobuziaka, sportowego i głośnego rozrabiakę i torowego chuligana. Czas na prawdziwego wariata palącego opony i wykręcającego piruety. Ale jak wprowadzić w poślizg samochód, który nawet przy zakręcie branym z prędkością 120 km/h jedzie jak przyklejony? W tym celu trzeba sięgnąć do przycisku Drive Mode i wybrać ostatnią opcję – Drift!
Tutaj komputer przenosi większość napędu na tył, nie pozwalając systemowi ESP na ingerencję. W trybie Drift każdy może stać się mistrzem kręcenia bączków i zostawiania kłębów biało-niebieskiego dymu. Wystarczy w zakręcie wdepnąć gaz do podłogi i potem odpowiednio kontrować kierownicą, a napęd robi resztę za nas. Utrzymywanie długiego "power slide" przy stałych obrotach silnika to tylko kwestia lekkich ruchów kierownicą. Trzeba jednak pamiętać, żeby odruchowo nie puścić gazu, bo wtedy ESP traktuje to zawahanie jako sygnał do przerwania zabawy. Tylko tyle i aż tyle – a radość i poziom adrenaliny szybują gdzieś w kosmos. Tego nie ma żaden inny hot hatch, a pomysł genialny!
To już prawie wszystko. Prawie! Choć przeszliśmy przez wszystkie tryby, pozostała jeszcze jedna, bardzo przyjemna opcja. Launch Control, czyli tzw. procedura startowa. Spotykana raczej w samochodach z automatem, gdzie wystarczy włączyć tryb sportowy, czy wybrać odpowiednią opcję, wcisnąć lewą nogą hamulec, prawą gaz, wkręcić silnik na maksymalne obroty i puścić hamulec – a auto wystrzeliwuje jak z katapulty. Tu działa to całkiem podobnie. Efekt zobaczcie na poniższym filmie.
W menu na desce rozdzielczej wchodzę w ustawienia i tam w systemy wspomagające kierowcę. Zaznaczam opcję Launch Control. Teraz lewa noga na sprzęgle, wrzucam jedynkę, prawa noga wdusza gaz. Silnik wkręca się na maksymalne obroty, aż do odcięcia. Słychać tylko charakterystyczne „tatatatatatatata”. Komputer przenosi większość napędu na tył, rozdzielając go po równo na oba koła. Gwałtownie puszczam sprzęgło i… woooooow! A 4,7 sekundy później na liczniku mam już 100 km/h. Jeden samochód, a tyle sposobów na nudę.
Hot hatch w rozsądnej cenie
Zapytacie – no dobrze, ale ile to kosztuje? Odpowiadam – 150 tys. złotych. Tyle, co Volkswagen Golf R. Który z nich lepszy? Jeździłem jednym i drugim, obydwoma na torze. Oba kleją się do drogi, są genialne, Golf choć słabszy, niewiele wolniej przyspiesza do "setki", ale z całym szacunkiem do niemieckiego hot hatcha – Focus RS wygrywa.
Wygrywa swoim charakterem, wyrazistością i genialnym napędem, czego brakuje Golfowi R. No i tym, że jest samochodem o tak wielu twarzach, gdzie jednym przyciskiem, jak za pomocą zaklęcia, zamieniamy auto z szybkiego, oswojonego środka transportu w rasowego i drapieżnego hot hatcha, wyścigowy bolid czy maszynę do driftu i palenia gumy.
Zamówienia na Focusa RS płyną z całego świata, bo produkcja ruszyła dopiero w zeszłym miesiącu. W Europie chętnych jest już niemal 4,5 tys. osób. Przydział dla Polski, liczący 78 egzemplarzy, już dawno się rozszedł. Ja się nie dziwię. Już nie.
Dane techniczne
Moc (KM) | 350 przy 5800 obr./min |
Moment obrotowy (Nm) | 440 (470 - overboost) przy 2700-4000 obr./min |
Napęd | Na wszystkie koła (Torque Vectoring) |
Prędkość maksymalna (km/h) | 266 |
Przyspieszenie 0-100 km/h (s) | 4,7 |
Zużycie paliwa średnie (dane fabr./testowe) (l/100 km) | 7,7 / 11 |
Masa własna (kg) | 1599 |
Cena | 151 790 zł |