Pierwsze fotoradary pojawiły się w Polsce w 2003 roku. Zapowiadano, że przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa i będą postrachem dla tych, którzy za nic mają ograniczenia prędkości. W wielu regionach kraju urządzenia rejestrujące przekroczenie dopuszczalnej szybkości stały się maszynką do zarabiania pieniędzy dla samorządów.
„Policja dysponuje 128 fotoradarami. Urządzenia są montowane na 800 stałych masztach na terenie całego kraju” – mówi rzecznik prasowy komendanta głównego policji mł. inspektor dr Mariusz Sokołowski. Tu sytuacja jest jasna: urządzenia umieszcza się w obszarach rzeczywistego zagrożenia. Ustawiony w niebezpiecznym miejscu fotoradar pozwala zmniejszyć ilość wypadków na danym odcinku drogi nawet o 20 proc. Według KGP zdarza się, że mieszkańcy miejscowości o dużym natężeniu ruchu sami proponują, wręcz żądają, żeby ustawić stały fotoradar (chodzi np. o drogi tranzytowe, gdzie trudno przejść na drugą stronę jezdni).
Patologie dotyczą 120 urządzeń zakupionych przez gminy i straż miejską. Nieprawidłowo ustawiony rejestrator spowalnia ruch, ale nie ma większego wpływu na bezpieczeństwo. O co więc chodzi gminom, skoro nie o nie? W 2009 roku wszystkie fotoradary „zarobiły” ok. 317 milionów złotych, w tym policyjne – zaledwie 27 milionów (niecałe 8,6 proc.). Skąd taka dysproporcja? Policyjne urządzenia wykonały blisko 356 tys. zdjęć dokumentujących przekroczenie dozwolonej prędkości kierowców. Tylko ok. 159 tys. (45 proc.) otrzymało mandaty karne.
Dlaczego? W rozmowach policjanci przyznają, że jeśli np. na zdjęciu widać dwa samochody jadące równolegle, nie dochodzą, którego dotyczy zarejestrowane wykroczenie. Poza tym nowoczesny fotoradar może wykonać nawet do 30 tys. fotografii na dobę. Jego działanie ograniczają zwykle możliwości obróbki zdjęć – policjanci nie mogą stać się laborantami, gdyż mają inne zadania.
Takiego problemu nie odczuwają gminy. Chęć szybkiego i łatwego zysku powoduje, że samorządy nieposiadające fotoradarów wynajmują je od firm zewnętrznych, które obsługują urządzenia i wywołują zdjęcia. Zdarza się, że obróbka fotografii przy 100-złotowym mandacie kosztuje aż 80 proc. tej kwoty. Przy okazji łamana jest Ustawa o ochronie danych osobowych – do czasu wygaśnięcia umowy najmu firmy mają często dostęp do dysku twardego komputera z danymi osób, którym wystawiono mandat, a tak być nie powinno. W 2008 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydało instrukcję w zakresie umów samorządów z prywatnymi podmiotami. Do posłów docierają jednak liczne sygnały, że nie jest ona przestrzegana.
Tylko w jednym przypadku należność za wykroczenie nie zasila gminnej kasy – gdy kierowca odmówi mandatu wykonanego przez gminny fotoradar, sprawa trafia do sądu. Jeśli tam przegra, cała należność za mandat trafia do Skarbu Państwa. Średnia wysokość mandatu w 2009 roku to mniej więcej 150 zł.
Wszystkie policyjne fotoradary stacjonarne są oznaczone znakiem informującym, choć kodeks drogowy takiego obowiązku na policję nie nakłada. Gminy raczej nie praktykują uprzedzania kierowców o ustawionym fotoradarze, często wręcz maskują urządzenie lub montują go w niewidocznym miejscu. Choć teoretycznie działania samorządowców mają na celu poprawę bezpieczeństwa na drogach podlegających ich jurysdykcji, urządzeń rejestrujących przekroczenie prędkości nie ustawia się np. w okolicach szkół czy placów zabaw, lecz najczęściej tam, gdzie pamięć radaru zapełni się w krótkim czasie i przyniesie maksymalnie duży zysk. Choć lokalizacja powinna być konsultowana z policją, najczęściej jest to pusty slogan, bo nikt tego nie kontroluje.
Tylko znikoma część wpływów z mandatów trafiła na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach. Fotoradar kosztuje ok. 100-150 tys. zł i kwota ta zwraca się już w ciągu kilku miesięcy. Później urządzenie służy gminom do łatania dziurawych budżetów. Liderem radarowego „janosikowego” jest gmina Biały Bór (woj. zachodniopomorskie) z wynikiem 6,2 miliona zł.Komisja Infrastruktury, złożona z posłów kilku klubów, chce ukrócić radarowy proceder. Marek Wikiński (Klub Poselski Lewicy): „Złożyliśmy wniosek do NIK o zbadanie prawidłowości umów zawieranych między gminami a firmami obsługującymi radarami. Drugi wniosek wysłany do MSWiA dotyczy sprawy terminowości i prawidłowości mandatów wystawionych przez straż gminną”.
Na najbliższym posiedzeniu Komisji Infrastruktury będzie przedstawiony także trzeci wniosek – posłowie chcą, by całość wpływów z mandatów „wypracowanych” przez fotoradary była przeznaczona wyłącznie na rozbudowę infrastruktury drogowej oraz poprawę bezpieczeństwa ruchu. Cieszy, że posłowie wszystkich opcji są w tej sprawie jednomyślni. Nam pozostaje mieć nadzieję, że Komisja Infrastruktury będzie również konsekwentna w swoim działaniu i nie skończy się jedynie na zapowiedziach.
Maciej Replewicz