Termin pochodzi z Włoch. Alfa Romeo rozróżniała w nazwach swoich modeli Sport i Turismo, a od początku lat 30. także Gran Turismo. Tak samo nazwano klasę w legendarnym wyścigu Mille Miglia i pojęcie - po angielsku Grand Tourer - poszło w świat. Słowo "wielki" wzmacniało wymowę, wyróżniało GT spośród aut turystycznych.

GT to połączenie stylu, elegancji, luksusu i mocy, gardzące praktycyzmem i ekonomią. Odzwierciedlenie gustów, zachowań i potrzeb dżentelmena. Powstało, gdy wybitni producenci - Maserati wcześniej niż Ferrari - sprzedawali samochody sportowe w ręce "gentleman drivers", którzy ścigali się nimi w niedziele, a używając w tygodniu życzyli sobie udogodnień, ucywilizowania i choćby podstawowego komfortu.

Detuning

Genezą i wyróżnikiem GT był detuning - szlachetne przeciwieństwo tuningu. Pospolite auta stroi się w stronę sportu, przykrywając akcesoriami mierną konstrukcję. Inaczej GT - te oswaja się, wychodząc od maszyn wyczynowych, by pracowały z kulturą w niższych rejestrach, gładziej podawały moc, nie zalewały się w ruchu. Tak trafiamy na kolejną nazwę: Stradale, czyli "drogowa" - wersja dopuszczona na drogi publiczne.

Rozróżniajmy: Sport i Gran Turismo to samochody o innych charakterach. Corsa i Stradale, to wersje na tor i na drogi.

Wcześniej niż Ferrari

Maserati GT były nie tylko wcześniejsze od Ferrari. Zawsze były inne, trudno porównywalne. Miały inne geny marki - mniej radykalne, bardziej wysublimowane. Inne cele: raczej styl pięknej jazdy niż dramat osiągów. Innych odbiorców: dyskretniejszych i wyrafinowanych. Tridente - trójząb z posągu Neptuna na bolońskim rynku - to inny, osobny, dystyngowany świat. Bynajmniej nie mniej fascynujący.

Jedno z pierwszych nowożytnych GT świata - nowożytnymi nazywamy samochody odkreślające grubą kreską czasy przedwojenne - to Maserati A6G 1500 z 1946 r. a potem A6G 2000. Jeszcze nie czasy luksusu, ale pięknego stylu - owszem. Nadwozia Pininfarina, Zagato, Frua, Vignale i Allemano. Czysta rasa, pełna krew.

Drugi przykład: rok 1957. Maserati 3500 GT. Sześć cylindrów, 12 świec, wtrysk, 220 koni, piękna instrumentacja w kabinie, rzemieślnicze wykończenie. Klasyczne proporcje GT. A wszystko to na podstawach wyczynowych - szkielet rurowy, silnik z linii modeli torowych, którymi ścigali się m.in. Fangio i Moss.

Trzeci przykład: Ghibli z 1966 r. V8, prawie pięć litrów, 340 koni w czasach późnych Beatlesów. Fantastyczne nadwozie Giugiaro. Wysokość metr szesnaście - wtedy luksus jeszcze nie oznaczał wielorybich aut dla wielorybich klientów. Dwa zbiorniki paliwa i dwa wskaźniki poziomu. Duży bagażnik, bo prawdziwe GT służy do jazdy przez Europę, kraj za krajem. No i wyczynowe tło - sucha miska olejowa, chłodnica oleju, samoblokujący dyferencjał.

Wiele przykładów równie godnych wzmianki pomijamy z braku miejsca i czasu: Sebring, Mistral, Mexico, Indy, Bora, Khamsin… Teraz czas na przykład czwarty, obecny. Maserati Gran Turismo MC Stradale.

Stradale

Niemal pięć metrów długości. Trzymetrowy rozstaw osi większy niż w Range Roverze. Klasyczny transaxle - silnik z przodu, skrzynia z tyłu - dzięki czemu idealnie rozłożona masa: 49/51. Transaxle sam w sobie to rzadkość, ale w takim wykonaniu jest ewenementem - duże V8 mieści się w całości za przednią osią, przez co nie wychyla niepożądanej masy przed przednie koła i w efekcie nie wynosi bezwładnie przodu w ostrych zakrętach. Z kolei skrzynia idealnie dociska tylną oś, dając 295/35R20 P Zero Corsa dodatkową trakcję potrzebną do przenoszenia 460 KM i 520 Nm.

Mimo że lżejsze od Granturismo S aż o 110 kg dzięki obfitemu wykorzystaniu włókna węglowego, nadal Stradale ważąc 1670 kg nie gra w lidze lekkich torówek. To trudne do zrozumienia auto. Z jednej strony hardokowe, z drugiej zbudowane na bazie idealnego GT. Myli się ten, kto sadzi, że to ma być odpowiednik 911 GT3, konkurent najszybszych. Maserati pokazuje nim, że nawet najbardziej skupione na ostrej jeździe auto może być wygodne i praktyczne; że geny Gran Turismo tkwią w marce Maserati tak głęboko, że nawet wyprucie auta i wspawanie klatki nie zmienia jego prawdziwej natury. Zatem poznając MC Stradale nie dajcie się zwieść pozorom, to nie jest impertynencki ścigant - to dynamiczny gentleman, który wybrał się uprawiać sport, i robi to jak zwykle w wielkim stylu.

Prawdą jest, że Maserati produkuje obecnie auta ustępujące technicznie supersamochodowej czołówce - silniki, skrzynie, elektronika nie nadążają za takimi tuzami jak Porsche, Ferrari czy AMG. Ale to ma znaczenie wyłącznie dla tych, którzy gonią za nowinkami, musza mieć wszystko najnowsze; Maserati nie jest dla nich. Maserati jest dla koneserów, którzy chcą dyskretnie pokazać swoje znawstwo motoryzacji wyłącznie innym znawcom; dla tych, którzy chcą się cieszyć niezrównanym stylem i elegancja, jednocześnie nie szufladkując się. Podobnie jest z właściwościami jezdnymi, komfortem, nie tylko ze stylem - większość supersamochodów nadaje się tylko do bardzo konkretnych zadań, miejsc i stylu. Mało który do kilku zastosowań. Żaden do wszystkich. Oprócz Maserati (i poniekąd Astona).

Maserati pasuje każdemu, wszędzie, w każdych okolicznościach. Jest absolutnie uniwersalne i absolutnie piękne. Młodemu dodaje autorytetu. Starszego odmładza. Swobodnie ubranemu dodaje elegancji. Elegancko ubranemu dodaje polotu. Pasuje pod biurem, pod teatrem, pod knajpka, przy plaży. Nie ma drugiego takiego auta na świecie.

Nie ma też na świecie drugiego auta tak bardzo gran turismo, czyli komfortowego w długiej podroży i sportowego gdy trzeba; w tym przypadku osiągi i nowinki mają drugoplanową rolę, wystarczy że są dobre - ważne że tworzą tak harmonijna całość, która pasuje kierowcy jak najlepsze ubranie.

MC Stradale to manifest Maserati. Esencja Gran Turismo. Fascynujące auto, którym chce się jeździć i z celem i bez celu.