- Rajd rozpoczął się dla nas bardzo udanie, jechaliśmy dobrym tempem, trudno określić jakie mieliśmy międzyczasy, ale widzieliśmy prawie, że kurz poprzedzających załóg. W pewnym momencie rozpoczął się nasz dramat z defektami opon. Jeszcze nie wiemy do końca co było przyczyną, wiemy tyle że mieliśmy zupełnie nowe opony na ten rajd, jeszcze nie jechałem na tego typu oponach, chociaż nie sadzę, że to mogło być przyczyną. Fakt jest taki, że złapaliśmy po kolei trzy defekty, a mieliśmy tylko dwa koła zapasowe, tyle się mieści na pokładzie auta ORCA BMW.Po złapaniu ostatniego defektu nie mieliśmy po prostu koła rezerwowego, i ostatnie 10 kilometrów musieliśmy pokonać na zniszczonej oponie. W sumie jechało się całkiem nieźle, ale opona coraz bardziej schodziła, coraz bardziej ją rozszarpywało i zaczęła nam dewastować tylną cześć samochodu. Odklejający się bieżnik, tej bardzo twardej rajdowej opony, powodował oberwanie po kolei poszczególnych elementów układu paliwowego. Także został zniszczony układ paliwowy składający się z dwóch niezależnych układów, który z kolei składa się z czterech pomp, i mimo takich zabezpieczeń to wszystko uległo oberwaniu. Już po przekroczeniu mety odcinka stanęliśmy na trasie, udało się nam odholować auto do strefy serwisowej, jednak po godzinnej naprawie okazało się, że układ jest do tego stopnia zniszczony, że na naprawę stracilibyśmy za dużo czasu i musielibyśmy jechać na końcowych pozycjach. Nie o to nam chodziło na tym rajdzie, chcieliśmy powalczyć o czołowe lokaty, także zdecydowaliśmy się odpuścić, po to żeby móc dobrze przygotować się do kolejnego startu w Baja Slovakia, który już za trzy tygodnie - wyjaśnia Patryk Łoszewski, reprezentant Automobilklubu Polski.

- Jestem tu po raz pierwszy, ale jestem pod dużym wrażeniem.Hungarian Baja rozgrywany w okolicach miejscowości Veszprem to bardzo interesujący rajd, wspaniałe trasy, co prawda przejechaliśmy tylko jeden odcinek, w sumie około 50 km, ale dało mi to obraz imprezy. Bardzo szybkie, kręte nawierzchnie, podobne do tych na Italian Baja, dużo drobnych kamieni, miejscami większe kamienie, ale dużo bardziej zróżnicowany teren, dużo szczytów, niewidoczne zakręty za tymi szczytami, coś wspaniałego. Liczyliśmy na bardzo ostrą rywalizacje, ale niestety te trzy defekty nas wyeliminowały. Chcieliśmy powalczyć na tej trudnej trasie o jak najlepsze lokaty. Jeszcze do końca nie wiemy dlaczego tak się stało, w tym momencie auto zostało na serwisie, a my zaczynamy przygotowania do kolejnego startu - dodaje drugi z zawodników ORCA BMW i Automobilklubu Polski, Rafał Marton.

Fot.: Konrad Jecek