Pierwszym i najważniejszym punktem zimowych przygotowań jest wymiana opon z letnich na zimowe, które jako jedyne zapewnią nam odpowiedni poziom bezpieczeństwa na zaśnieżonych czy oblodzonych drogach. Jeśli więc jeszcze tego nie zrobiłeś, jak najszybciej nadrób te zaległości! Przed założeniem "zimówek" trzeba sprawdzić ich stan - czy nie są zbyt stare, czy guma nie jest popękana oraz czy bieżnik ma odpowiednią głębokość (przyjmuje się, że bezpieczny poziom to nie mniej niż 4 mm).

Skontroluj stan zawieszenia, a szczególnie amortyzatorów, gdyż wysoki poziom ich zużycia dodatkowo wydłuży drogę hamowania i pogorszy zachowanie samochodu w zakrętach. Zużyte amortyzatory to prosta droga do wypadku.

Zanim chwycą większe mrozy trzeba skontrolować stan płynów i w razie potrzeby wymienić je na zimowe. Nie zapominajmy o płynie do spryskiwaczy. Jeżeli w zbiorniku mamy jeszcze płyn letni, lepiej go od razu wypompować i wlać zimowy, bo w tym okresie działający spryskiwacz to niezmiernie ważny element. Bezwzględnie należy sprawdzić stan wycieraczek samochodowych. Jesienią będziemy używać ich 20 razy częściej niż latem.

Jeżeli od ostatniej zimy akumulator odmawiał czasem posłuszeństwa, to bądź pewny, że przy pierwszych kilkustopniowych mrozach nie uruchomisz silnika. Nowy akumulator nie kosztuje wiele, a pomoże spać spokojnie.

Trzeba także sprawdzić stan szyb pojazdu. Jeżeli są na nich pęknięcia spowodowane np. uderzeniem małych kamieni, warto zastanowić się nad naprawą lub wymianą szyby. W specjalistycznej firmie zrobią to bez większego problemu za ułamek tego, co zapłacilibyśmy za nową szybę. Zimą bowiem, na skutek dużych różnic temperatur wnętrza i powietrza na zewnątrz, może się zdarzyć, że z małego pęknięcia zrobi się większe.

Ważna rzecz to okulary przeciwsłoneczne, które choć kojarzą się nam z latem, właśnie teraz powinny być w samochodzie pod ręką. W pogodny dzień słońce świeci bardzo nisko i niebezpiecznie oślepia kierowców. Jeśli dodatkowo promienie odbijają się od białego śniegu, o wypadek nietrudno.

Ogromnym niebezpieczeństwem zimowej jazdy jest zmniejszona przyczepność i ryzyko poślizgu. Najwyższa pora zmienić przyzwyczajenia z letnich dni, kiedy idealne warunki zachęcały do żwawej jazdy. Kiedy dojeżdżamy do skrzyżowań, hamujmy znacznie wcześniej, niż robiliśmy to do niedawna. Przed ostrzejszym zakrętem trzeba zredukować prędkość, by mieć pewność, że z niego wyjedziemy. Kiedy wpadniemy w poślizg, najważniejsze jest zachowanie spokoju i unikanie gwałtownych ruchów. Zalecamy przy pierwszych opadach śniegu znaleźć bezpieczny plac i poćwiczyć reakcje na śliskiej nawierzchni.

Wjeżdżając w hałdy śniegu należy zachować ostrożność - mogą tam być niewidoczne kamienie czy krawężnik, które uszkodzą podwozie. Ze śnieżnej zaspy należy wyjeżdżać powoli, ruszając na przemian do tyłu i przodu. Koła muszą być ustawione w linii prostej. Zimą każdy manewr trzeba wykonywać dużo wolniej i delikatniej niż latem. Warto w bagażniku wozić łopatę, za pomocą której można odkopać samochód. Przydaje się też piasek.

Kierowcy samochodów wyjeżdżający w regiony górzyste powinni zawsze posiadać w samochodzie łańcuchy. Opony zimowe, szczególnie na ośnieżonych i śliskich wzniesieniach szybko mogą osiągnąć swoje granice. Jeśli trasy są oznaczone tablicą "symbol opony z łańcuchem na niebieskim tle", wtedy kierowcy mają obowiązek założyć łańcuchy. Dopuszczalna maksymalna prędkość wynosi w takim przypadku 50 km/h. Przed wyjazdem warto poćwiczyć zakładanie łańcuchów "na sucho", by w razie potrzeby zamontować je sprawnie i szybko.

Podróżowanie zimą nie musi być uciążliwe i nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie, może dawać satysfakcję i radość z jazdy, choć stanowi spore wyzwanie dla naszych umiejętności. Warto wyjechać w podróż odpowiednio wcześniej, niż pierwotnie planowaliśmy, żeby przy ewentualnym spóźnieniu nie próbować nadgonić straconych minut szybką i brawurową jazdą.

Najważniejszą zasadą, w której zawierają się wszystkie inne, jest zachowanie rozwagi i umiejętność przewidywania sytuacji na drodze. Schowajmy głęboko nasze ambicje, bo lepiej dojechać do celu wolniej, niż nie dojechać wcale...