Wcześniej Biuro Ochrony Rządu, a teraz nowo utworzona Służby Ochrony Państwa, nie dają o sobie zapomnieć. Nieustająco słyszymy bowiem o kolejnych kolizjach i wypadkach, w których uczestniczą rządowe samochody. Ta najsłynniejsza, z udziałem Beaty Szydło, miała miejsce jeszcze w czasach, gdy istniał BOR, ale nowa służba też nie ma szczęścia. Najwyraźniej szkolenia kierowców zapowiedziane przez ministra spraw wewnętrznych i administracji nie przyniosły jeszcze pozytywnych skutków.

Najbardziej niepokojące jest to, że w przypadku aż siedmiu spośród zarejestrowanych przez MSWiA zdarzeń, to funkcjonariusze SOP byli sprawcami. W jednym przypadku trwa natomiast ustalanie sprawcy.

Przypomnijmy, że słynny wypadek z udziałem Beaty Szydło miał miejsce, gdy w Oświęcimiu kolumna rządowa jechała na wprost, omijając Seicento, którego kierowca chciał skręcić w lewo. Kierujący Fiatem przepuścił jedno uprzywilejowane auto, ale nie zauważył kolejnego. Wykonał zatem manewr, co doprowadziło do wypadku. Do dziś nie udało się jednak rozsądzić, czy wina leży po stronie kierowcy, czy też ewentualnego błędnego oznakowania rządowej kolumny.

Najbardziej spektakularne wypadki z udziałem SOP to m.in. dachowanie służbowego samochodu, w którym jechało czterech funkcjonariuszy – wszyscy trafili do szpitala. Sprawcą tego zdarzenia był kierowca, który najprawdopodobniej jechał za szybko. Według świadków samochód przeleciał przez przejazd kolejowy, wjechał do rowu, uderzył w drzewo i dachował.

Z kolei już w lipcu (więc zdarzenie to nie jest objęte statystykami MSWiA) doszło do kolizji auta SOP w miejscowości Kolbuszowa na Podkarpaciu. W tym jednak przypadku winny był kierowca, który uderzył w tył rządowej limuzyny. Nie było w niej wówczas ochranianej osoby.

W Służbie Ochrony Państwa pracuje teraz około 2 tys. funkcjonariuszy, ale oczywiście nie wszyscy kierują rządowymi limuzynami.