- Katastrofa kolejowa pod Otłoczynem to największe takie zdarzenie po 1945 r. w Polsce. W efekcie zderzenia składu osobowego z towarowym zginęło 67 osób, a 64 zostały ranne
- Katastrofę spowodował maszynista składu towarowego, który zniecierpliwiony dwugodzinnym oczekiwaniem na wolny tor ruszył pod prąd. Kolejarz pracował bez przerwy 24 godz.
- Katastrofa przyniosła też jeden pozytywny skutek. Od czasu tego zdarzenia maszyniści otrzymali na wyposażenie radiotelefony. Wcześniej po ruszeniu ze stacji nie było z nimi żadnej komunikacji, poza semaforową
- Więcej podobnych wiadomości znajdziesz na stronie głównej Onet
Był ciepły sierpniowy poranek. Opóźniony o pół godziny pociąg relacji Kołobrzeg-Łódź powoli wytaczał się ze stacji Toruń Główny. Dwie minuty później stojący w Otłoczynie skład towarowy z 16 pustymi wagonami ruszył mimo wyświetlanego na semaforze znaku "stój". "Towarniak" rozpruł zwrotnicę i odjechał w kierunku Torunia.
Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:
"Zwłoki leżą na dachach lokomotyw i wagonów"
Pełniąca tego dnia dyżur dróżniczka w mig zrozumiała, co się stało. Natychmiast zawiadomiła dyżurnego ruchu, który zadzwonił do kolejnej stacji — w Brzozie Toruńskiej. Jednak skład właśnie ją mijał. Z maszynistami nie było kontaktu. Od teraz wszyscy mogli tylko liczyć na cud.
"Tam wszystko było strasznie stłamszone. Rumowisko z roztrzaskanych wagonów, tak wielkie, że nie wiadomo było, jak się za nie zabrać" — wspominał po latach w rozmowie z toruńskimi "Nowościami" Karol Krajniak, ówczesny wojewódzki komendant straży pożarnej, który kierował akcją ratunkową pod Otłoczynem.
Problem był nawet z doliczeniem się wagonów. Strażakom brakowało siódmego. Dopiero podczas liczenia podwozi okazało się, że siła uderzenia tak ścisnęła wagon tuż za lokomotywą, że praktycznie zniknął. To także w nim było najwięcej ofiar. Podczas zdarzenia i w wyniku obrażeń zginęło łącznie 67 osób, w tym maszynista pociągu towarowego, a 64 zostały ranne. Choć wiadomość o wypadku dotarła do służb ratunkowych już po kilkunastu minutach, akcja przebiegała w bardzo trudnych warunkach.
"Wąwóz, w którym zderzyły się pociągi, przedstawiał makabryczny widok. Zwłoki leżą na dachach lokomotyw i wagonów, spoczywają na stokach piaszczystego wąwozu. Zewsząd słychać dramatyczne wołania o pomoc, płacz i szlochanie" — relacjonował w zatrzymanym przez cenzurę tekście toruński dziennikarz Zbigniew Juchniewicz.
"Wszedłem do przewróconego wagonu, tam była widoczna tylko ręka"
Po latach w rozmowie z RMF FM swoje wrażenia opisał lekarz, który jako pierwszy dotarł na miejsce katastrofy. — Wszedłem do przewróconego wagonu przez okno, tam była widoczna tylko ręka. Mężczyzna wyciągnął tę rękę i kiwał o pomoc. Zrobiłem zastrzyk, ale wyciągnąć go nie można było spod tego żelastwa, bo był tak przyciśnięty, że się po prostu nie dało — relacjonował dr Janusz Cetler.
Akcję ratunkową utrudniały rozlane materiały pędne — oleje, smary i inne ropopochodne ciecze. Wystarczyła iskra od szlifierki, aby wszystko eksplodowało. Dlatego akcję trzeba było prowadzić praktycznie gołymi rękoma.
Dlaczego maszynista ruszył mimo czerwonego światła?
Przyczyny katastrofy badały niezależnie dwie komisje: rządowa i powołana przez PKP. Osobne dochodzenie prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Toruniu. Podczas śledztwa ustalono, że maszynista pociągu towarowego pracował 24 godz. bez przerwy. Było to możliwe, ponieważ przedstawił na stacji sfałszowaną dokumentację czasu pracy. Jednak dlaczego zjechał na lewy tor i nie bał się nim jechać pod prąd? Tego chyba nigdy się nie dowiemy. Śledczy ustalili, że pociągi zaczęły hamować, gdy znajdowały się ok. 150 m od siebie, czyli na cztery sekundy przed katastrofą. To zbyt późno, aby zatrzymać dwa stalowe składy o łącznej masie 900 ton.
Katastrofa przyniosła też jeden pozytywny skutek. Od czasu tego tragicznego zdarzenia maszyniści otrzymali na wyposażenie radiotelefony. Wcześniej po ruszeniu ze stacji nie było z nimi żadnej komunikacji, poza semaforową.
Źródła: "Nowości. Dziennik Toruński", RMF FM, W. Polak — "Katastrofa kolejowa w Brzozie pod Toruniem"