Do zdarzenia doszło kilka dni temu w Arizonie, a zdjęcia rozbitego samochodu niemal od razu trafiły na Instagrama. I faktycznie, kraksa musiała być dość potężna, bo przednia i tylna część Corvette’y zostały na tyle mocno zniszczone, że gdyby nie charakterystyczna linia boczna i felgi, nie byłoby chyba do końca wiadomo, o jaką markę i model może chodzić. Wygląda na to, jakby samochód wyfrunął z aslfaltu i zatrzymał się gdzieś w pustynnym piachu. Dobra wiadomość jest taka, że nie ma doniesień o ofiarach, zresztą zdjęcia wydają się potwierdzać, że akurat przedział pasażerski nie ucierpiał zbyt mocno.

Pytanie, czy samochód trafi na złom, czy jednak wypłynie gdzieś na aukcji Copartu, a potem, po pewnym czasie, przypadkiem nie zawita w kontenerze do któregoś z bałtyckich portów...

Złośliwi, komentując kolejną kraksę z udziałem najnowszego wcielenia Chevroleta Corvette, stwierdzają, że lekko podsterowne zachowanie auta to jednak najwyraźniej zaleta, bo gdyby nie ono, to... na złomach zalegałoby znacznie więcej „C8-ek”. Inni są z kolei zdania, że kierowcy z kryzysem wieku średniego – a to do nich ma głównie trafiać ten model – nie mają już wystarczająco dobrego refleksu, za to głowy pełne szalonych pomysłów drogowych... My mamy jednak nadzieję, że o takich przypadkach będziemy informowali jak najrzadziej!