Z Kamilą Perzewską, znaną jako "Kemi" umówiliśmy się na mały wywiad już kilka miesięcy temu. Jednak dopiero w zeszłym tygodniu udało się go zrealizować. Problem który mieliśmy na samym początku, to dobór tła pasującego do pięknej, zadbanej Syreny. Samochód miał zdjęcia w każdym chyba bardziej znanym zakątku Gdyni. Stwierdziliśmy, że ciekawie może wyjść zestawienie pięknego, świecącego egzemplarza ze zniszczonymi budynkami należącymi niegdyś do fabryki "Polifarb"…

Wraz z Grześkiem Skarżyńskim czekaliśmy na Kamilę przed bramą Polifarbu. Nie trwało to długo - Kemi mknęła do nas z prędkością dochodzącą do 120 km/h! Wyobrażacie sobie miny ludzi w nowoczesnych samochodach, wymijanych z łatwością przez… Syrenę. Nadjechała więc - wraz z charakterystyczną smugą dymu pochodzącą z dwusuwowego "potwora".

Nawiązując od razu do silnika - w modelu 105 z którym mieliśmy do czynienia, występowała jednostka gaźnikowa, trzycylindrowa, o pojemności 842 ccm. Moc maksymalna to 40 KM, dość żwawych, szczególnie w ruchu miejskim. Prędkość maksymalna to 120 km/h.

Kilka faktów: Syrena jest dla Kamili samochodem "od święta". Na co dzień jeździ… Trabantem!

Jeśli zaprzyjaźni się z którymś ze swoich samochodów, nadaje mu imię. Syrena nazywa się Pelagia (i trzeba przyznać - bardzo to do niej pasuje). W tym roku ten sympatyczny duet odwiedził już kilka zlotów klasycznych samochodów. Gdzie? Między innymi Anklam (Niemcy), Ronneby (Szwecja)… Przyznajcie się - wielu spośród Was bałoby się jechać Syreną dalej niż 20 km od domu. A w tym roku zobaczymy Pelagię i Kamilę jeszcze między innymi podczas Wołomińskiego Zlotu Pojazdów Zabytkowych 3-4 września 2011 i podczas lokalnych zlotów/rajdów, jak na przykład Rajd Ikarusa (9-10 września) i może jesienny rajd Automobilklubu Morskiego.

Kemi: "W tym roku Pelagia wykonała bardzo ambitny plan i nakręciła na same zloty ok 2700 km, zabrakło w sumie jednego - Bielskiego Rajdu Syren, gdzie pojechałam bez niej jako pilot innej Syreny, ale za rok to nadrobię".

Ciekawa jest historia, którą usłyszałem po zadaniu pytania: "Czemu Syrena?"

"Miałam 18 lat i w głowie pełno marzeń, w tym jedno bardzo nietypowe - chciałam mieć Syrenkę, bo pamiętałam autko mojego taty - błękitną Syrenę 105, psującą się ciągle w tych samych miejscach i pachnącą mieszanką paliwa i mixolu - czad! Właściwie ten jej dwusuwowy zapach najbardziej został mi w głowie po latach rodzice nie bardzo chcieli mi pomóc, tylko pukali się w głowę i tłumaczyli, że to nie auto dla mnie, dlatego nie mając w ogóle pieniędzy ani tym bardziej potrzebnej wiedzy zaczęłam działać!

Pierwszym krokiem było ustalenie, ile kasy należy zebrać, więc pewnego listopadowego popołudnia dałam w dziale "giełda" na ówczesnym portalu autko.com ogłoszenie, że szukam Syreny… po 2 dniach zadzwonił do mnie miły Pan z Koszalina, twierdząc, że ma dla mnie auto… i się zaczęło! Auto dostałam od niego za darmo, razem z ogromną ilością części! Oczywiście stan nie był taki jak dzisiaj, ale dla mnie liczyło się tylko to, że spełniam swoje największe marzenie! I to w tak niesamowity sposób Pelagia przyjechała dzielnie do Gdyni i od wtedy, czyli od listopada 2002 roku, jest moim oczkiem w głowie."

Po kilku latach jazdy Syrena doczekała się remontu, który obejmował wszystko oprócz rozbierania silnika. Począwszy od piaskowania i malowania karoserii (ze względu na dobór kolorów trudno Pelagię pomylić z innym egzemplarzem FSM), poprzez dobór nowych śrub, chromowanie, elementów, dopasowywanie nowego poszycia karoserii, po obszycie foteli… dlatego dziś możemy podziwiać tak pięknie zachowany egzemplarz "stopiątki", który mimo swej unikalności ma bliźniaczkę na południu Polski.

Spytana o swój udział w remoncie, Kamila odpowiada: "Sama trochę też się napracowałam, ale nie ukrywam, że zajmowałam się głównie kosmetyką, konserwacją itd. Starałam się jak najwięcej nauczyć i jak najwięcej pomóc, ale z uwagi na to, że byłam dosyć daleko od remontu (ponad 100 km), ciężko było mi wpadać po południu pogrzebać przy Syrenie. Niemniej sama pomalowałam i zakonserwowałam ramę, podwozie, wyczyściłam praktycznie wszystko, co trzeba było wyczyścić (w tym czyszczenie i malowanie silnika), pomagałam przy rozbieraniu jej i tyle co umiałam przy montażu. Wiele drobnych rzeczy robiłam u siebie w domu - tzn. polerowanie listew, przygotowanie detali pod ocynk itd… nie wiem, ciężko to spamiętać, ale myślę, że trochę sama też zrobiłam".

"Fotele obszywał znajomy, a właściwie znajoma znajomego i generalnie przy całym remoncie korzystałam ze swoich znajomości, nie oddałam auta w ręce nieznajomych mechaników chyba nigdy. Cały remont robił mój serdeczny przyjaciel z Kwidzyna u siebie w garażu, ja zatroszczyłam się "tylko" o dostarczenie mu wszystkich potrzebnych części (zbierałam je jakieś 2-3 lata)."

Jest kilka podróży, które Kamila z pewnością zapamięta. Na przykład wyjazd, podczas którego zdarzyła się jedyna poważniejsza awaria. Kto miał  Syrenę, wie że najbardziej wrażliwą częścią samochodu jest homokinetyczny przegub napędowy. Jak wytłumaczyła Kamila - zepsuł się sworzeń, który wysunął się z przegubu homokinetycznego - pękł pierścień Siegiera. Syrena na szczęście jest łatwa w naprawach. Nic to, że ciemno, zimno, środek drogi i kilkaset kilometrów od domu, a do tego pada deszcz… Awarię udało się usunąć na tyle, aby po kilkudziesięciu minutach ruszyć w dalszą drogę.

A my życzymy bezawaryjnej jazdy tak długo jak się da! Całe szczęście, że Kamila uważa, że jej "Pelagia" to samochód a nie eksponat - więc trzeba nim jeździć, a nie trzymać w ukryciu. Dlatego każdy z Was ma szanse spotkać tą dobraną parę gdzieś na ulicy…