Sprawa wygląda tak: początkowo mianem landau określano karety w wersji cabrio. Potem zaczęto tak mówić o sedanach lub coupe, które miały dach pokryty materiałem i skórą, przez co udawały kabriolety, którymi nie były. Przykład: Ford Thunderbird piątej generacji. Mamy wreszcie coś, co nazywa się landaulety, czyli samochód będą w połowie modelem zamkniętym, ze sztywnym dachem (kabina kierowcy), a w połowie kabrioletem (tylne część dla pasażerów).
Takie hybrydy tworzone są dla vipów na parady – kierowca jest nieważny, więc siedzi zamknięty, a pasażer jest ważny, więc musi być widoczny i macha do tłumów. Przykładem niech będzie Mercedes klasy S zbudowany dla papieża. Landaulety były popularne w pierwszej połowie XX wieku – takie wersje oferował Mercedes, Rolls-Royce i Cadillac. Teraz popularne nie są, to raczej dziwactwo stworzone tylko po to, by było drogie i ekstrawaganckie. Jak już ktoś musi coś takiego mieć i nie jest papieżem, możne kupić Maybacha 62 S Landauleta.