Jak informuje serwis 40ton.net, coraz więcej ciągników wypina się z tzw. autotransporterów, czyli dwupoziomowych lawet, i podłącza do kontenerów. Tym razem jednak powodem nie są zamknięte granice, ale zastój w branży motoryzacyjnej spowodowany brakiem półprzewodników. Fabryki zwolniły, a czasem wręcz wstrzymały produkcję, mimo że chętnych na nowe auta nie brakuje.

Rykoszetem dostał także rynek aut używanych. I nie chodzi tu tylko o ceny, które od roku zatrzymały się, a w niektórych przypadkach idą w górę, bo zmalała podaż. Wiele osób odkłada decyzję o zakupie nowego auta lub czeka już kilka miesięcy na zamówione samochody. Tym samym odkłada w czasie decyzję o sprzedaży swojego samochodu.

ECG zrzesza firmy zajmujące się logistyką samochodową (zebrani tam przewoźnicy odpowiadają za nawet 80-95 proc. dostaw samochodów w całej Europie), twierdzi wręcz, że widoki lor wiozących kontenery to nie chwilowy obrazek. Po kryzysie wywołanym pierwszym lockdownem i zamknięciem granic sytuacja znowu stała się wyjątkowo ciężka – tym razem przez brak półprzewodników.

Ciężarówki coraz częściej stoją na placach, a planowanie ich pracy, nawet to średnioterminowe, jest praktycznie niemożliwe. Jak twierdzą przewoźnicy, jednego dnia samochody są wytwarzane, a drugiego ogłasza się kolejne przerwy w produkcji i wysyła się pracowników na urlopy. Kiedy to się skończy? To niestety kolejna niewiadoma, choć koncern Stellantis (Fiat, Peugeot, Citroen, Opel) twierdzi, że nie nastąpi to zbyt szybko. Według włodarzy włosko-francuskiego koncernu zaburzone dostawy części i tym samym nowych samochodów mogą przeciągnąć się do wiosny 2022 r.