W niedzielę 30 lipca na trasie Celejów — Wąwolnica (woj. lubelskie) policjanci zauważyli samochód marki Renault, który nie trzymał toru jazdy. Podejrzewając, że kierowca może być pod wpływem alkoholu, rozpoczęli próby zatrzymania go. Kobieta nie zareagowała jednak ani na sygnały świetlne, ani na dźwiękowe. Wręcz przeciwnie, kierująca autem nagle przyspieszyła, wyminęła samochód funkcjonariuszy i kontynuowała jazdę.

Policjanci rozpoczęli więc pościg, który zakończył się w miejscowości Mareczki. Jak się okazało, za kierownicą siedziała 41-latka, która podróżowała z 9-letnią córką.

"41-latka mówiła niewyraźnie, czuć było od niej woń alkoholu" relacjonują policjanci.

Zobacz też: Przez uchyloną szybę wrzuciła do radiowozu 200 zł

Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo:

"Da się to załatwić"

Policjanci wezwali na miejsce patrol z Nałęczowa, aby zbadać kobietę pod kątem trzeźwości. W trakcie oczekiwania na przyjazd patrolu 41-latka zaczęła prosić policjantów, żeby "byli ludźmi" i ją puścili. Przekonywała też, że "da się to załatwić" inaczej.

"W pewnym momencie wyjęła z saszetki banknot 200-złotowy i wcisnęła go w dłoń policjantowi znajdującemu się bliżej niej" wynika z relacji policji.

Jak się okazało, 41-latka miała 2,7 promila alkoholu w organizmie. Trafiła do policyjnego aresztu, a opiekę nad córką przejął wezwany na miejsce mąż 41-latki.

W poniedziałek mieszkanka gminy Wąwolnica została przesłuchana i usłyszała zarzuty. Jest podejrzana o próbę wręczenia korzyści majątkowej policjantom w zamian za odstąpienie przez nich od obowiązków służbowych, kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości oraz niezatrzymanie się do kontroli drogowej. Zgodnie z kodeksem karnym grozi jej kara pozbawienia wolności do 10 lat.

Zobacz też: Kierowca BMW wrzucił pieniądze do radiowozu. "Macie tu na dobry obiad — śpieszę się do kościoła"