Fantazja przy parkowaniu niektórych ponosi, ale to, co wydarzyło się w Białymstoku, przechodzi najśmielsze wyobrażenia o beztrosce.
Kierowca srebrnego Mercedesa w sobotę 19 czerwca zaparkował bezpośrednio przed wyjazdem z remizy Ochotniczej Straży Pożarnej Augustów-Lipowiec. Zablokował tym samym oba wozy strażackie. Gdyby w tym czasie wybuchł pożar, czy potrzebna byłaby inna forma pomocy strażaków - nie mogliby oni wyjechać! Kierowca wrócił bowiem dopiero po sześciu godzinach.
Zbysław Kurczyński, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Augustów-Lipowiec, tak komentuje dla TVN24 tę sprawę: "Zdarzało się, że zastawiono nam wejście do siedziby, ale z czymś takim spotkaliśmy się po raz pierwszy. Próbowaliśmy szukać kierowcy, ale nie przynosiło to skutku. Wezwany na miejsce policjant wypisał mandat i włożył go za wycieraczkę".
OSP natychmiast oczywiście powiadomiła Państwową Straż o zaistniałej sytuacji. Strażacy chcieli także odholować zaparkowane auto na koszt jego właściciela. Okazało się jednak, że nie można tego zrobić, bowiem przy remizie nie ustawiono znaku zakazu parkowania, a same znaki zakazu naklejone na bramach nie są wystarczające zgodnie z obowiązującymi przepisami. Kierowca beztrosko wrócił do samochodu po sześciu godzinach nieobecności.
"Sprawiał wrażenie (kierowca - przyp. red.), jakby nie wiedział, że zastawił nam wyjazd. Całe szczęście, że akurat nic się nie paliło i nie musieliśmy nigdzie wyjeżdżać. Inaczej byłoby gdyby auto zostało tak zaparkowane następnego dnia, kiedy zostaliśmy rano wezwani do walki z pożarem w Puszczy Augustowskiej" - komentował dla TVN24 prezes OSP.
OSP Augustów-Lipowiec informuje, że rozpoczęła już starania o ustawienie przed remizą znaku zakazu parkowania, aby zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości.