Halo, tu Ziemia! Mitsubishi, czy słyszycie nas?” Nie jesteśmy w stanie zrozumieć nowej polityki Mitsubishi. Japoński brand od dobrych kilku lat nie zaprezentował ani jednego, ciekawego modelu. Terenowe Pajero kurzy się w salonach , ASX przeszedł sto dwudziesty facelifting. I tak myślimy sobie, że Japończycy chyba po prostu znudzili się produkowaniem interesujących samochodów, bo na swoim koncie mają już ich wystarczająco wiele (Lancer Evo, Eclipse, 3000GT, Galant, wspomniane Pajero,).

I nagle w tunelu pojawia się światełko. Wiosną bieżącego roku Mitsubishi informuje o powrocie modelu Eclipse! Zapewne większość z was kojarzy go z pierwszej części filmu Szybcy i Wściekli. W drugiej też wystąpił, ale w mniej udanej generacji. W Genewie okazuje się jednak, że Eclipse powrócił, owszem, ale w nadwoziu crossover. I tyle z ekscytacji.

W ubiegłym roku z kolei dowiedzieliśmy się o oficjalnym zakończeniu produkcji Lancera Evolution X i jednocześnie całej rodziny Evo. To była smutna wiadomość. Dobrze jednak, że nie wszyscy są tacy słowni! Dowiedzieliśmy się, że Evo powróci. Co prawda w w innej formie, ale to jednak Evo. Czyżby..?

Zapytajcie właściciela którejkolwiek generacji Lancera Evo albo Imprezy STI czy podobają mu się nowe plany Mitsubishi. Dwa litry turbo? Napęd na cztery koła? Manualna skrzynia czy dwusprzęgłowy automat? 400-500-600 KM? Nic z tym rzeczy. Nowy samochód ma być elektrycznym SUV-em. Wygląda na to, że era surowych aut dla kierowców po prostu minęła, a producentom brakuje pomysłu na przyciągnięcie klienteli.

I nie ma nic złego w tym, że Mitsubishi planuje wprowadzić kolejny nowy model. W końcu po tylu latach musieli to zrobić, a nawet trochę przykro było patrzeć na markę bez ciekawych produktów. Tylko dlaczego będzie nazywać się Evo? Nie można wymyślić czegokolwiek innego? To zwyczajna profanacja dobrego imienia i naruszenie nietykalności legendy. Mamy nadzieję, że nie jest to decyzja ostateczna i elektryczny, całkiem designerski SUV będzie nazywać się inaczej.