Kłamstwo ma krótkie nogi, to wiadomo nie od dziś. Nawet najskrytsza tajemnica, zamknięta za drzwiami warsztatów samochodowych, prędzej czy później wyjdzie na jaw. Pamiętać o tym powinni mechanicy, którzy, licząc na to, że nikt nie dowie się o ich niecnych praktykach, stosują je na szeroką skalę.

Stuku Puku

Coś puka nam w samochodzie, który dopiero co wyjechał z warsztatu samochodowego? Wbrew pozorom nie musi to oznaczać, że coś złego dzieje się z autem. To mechanik mógł zostawić nam jakiś prezent…

- Wiadomo, że jedni ludzie są spokojni, inni nieco narwani. I u nas jest kolega, który potrafi podczas naprawy zostawić w samochodzie różne rzeczy, latarki, narzędzia, a raz zdarzyło mu się nawet zostawić u klienta klucze do domu. Musiał później za nim jeździć i ich szukać. Szczęściem znalazły się pod maską. Klient był zdziwiony i mało zadowolony z faktu, że coś mu się pałętało w samochodzie, no ale wyjścia nie było, bo inaczej kolega nie dostałby się do domu - opowiada Karol, mechanik w jednym z podwarszawskich warsztatów.

Wykręcić łatwo, gorzej wkręcić…

Ile części, po wykręceniu z samochodu, nie wraca z powrotem na swoje miejsce? Pracownicy warsztatów twierdzą, że wiele. - Tego typu historie zdarzają się w codziennej praktyce warsztatu samochodowego. Jednak elementy, które pozostają po zrealizowanej naprawie, to w większości przypadków detale, których brak nie wpływa w żaden sposób na eksploatację samochodu. W praktyce warsztatu blacharsko-lakierniczego chodzi głównie o spinki, wkręty, drobne elementy plastikowe.

Przeważnie montowane w procesie produkcji, po demontażu okazuje się, że osłona plastikowa mocowana czterema spinkami równie dobrze osadzona zostaje na trzech, czasami drobne elementy wygłuszenia pojazdu zostają usunięte ze względu na kłopoty montażu oraz brak wpływu na dalszą eksploatacje - mówi właściciel jednego z warsztatów blacharsko-lakierniczych.

Gorzej, jeśli takie sytuacje zdarzają się przy naprawach mechanicznych, a to, że się zdarzają, jest pewne. - Jeden z naszych kolegów to okropny bałaganiarz. Gubi wszystko, rozrzuca gdzie popadnie. Nigdy nie może znaleźć tego, co wykręcał. Czasem coś pomija, licząc, że ani klient się nie zorientuje, ani nie wpłynie to na jakość jazdy. W większości przypadków mu się to udaje - twierdzi jeden z mechaników.

Co lepsze dla siebie

Jeszcze inni mechanicy części "gubią" celowo. Chowają je przed pozostałymi pracownikami i klientami, a na podmianę mają stare. Albo je sprzedają, dorabiając do pensji, albo trzymają dla siebie.

- Miałem kiedyś pracownika, który jak robił audice to co lepsze części brał do swojego samochodu, bo miał tej marki. Wymieniał sobie na nowsze, a klientom wsadzał stare. Dostał upomnienie jedno, drugie, ale nie skutkowało. Później na prośbę kolegów podmieniał części do ich aut. Pewnie coś na tym dorabiał. Zwolniłem go, ale wiem, że pracuje u konkurencji. Pewnie dalej robi swoje - mówi pan Andrzej, właściciel jednego z warsztatów samochodowych.

Jak to było?

To pytanie zadaje sobie wielu pracowników warsztatów samochodowych. - Kolega wyjął kierownicę i tak pomajstrował, że klientowi źle ją później wsadził. Pomylił się o kilka obrotów. Facet wpada wkurzony i mówi, że coś jest nie tak ze skrętem w prawo, a do tego dziwnie mu skrzypi w kierownicy. Błąd kosztował nas utratę klienta - opowiada jeden z mechaników.

Takie przygody w warsztatach samochodowych to nie wyjątki. Mechanicy nie przejmują się takimi "wpadkami", jak mówią, wypadki przy pracy zdarzają się wszędzie.