Handlarze samochodów w swoich oszustwach są coraz bardziej bezczelni. Jedną z ich metod jest sprzedawanie aut sprowadzanych z Anglii jako niemieckie. Ofiarą oszustów padł pan Mieczysław.

- W papierach wszystko grało. Samochód był zarejestrowany w Niemczech, stan techniczny auta w porządku, wizualnie również nie było się do czego doczepić. Handlarz namawiał nas, żeby pojechać i sprawdzić dokładnie auto u mechanika. Tak też zrobiliśmy. Ten ocenił, że wszystko jest w porządku. Namawiał, żeby brać, to wziąłem! - opowiada. - Pech chciał, że po kilku tygodniach zepsuł się licznik. Pojechałem do warsztatu, tym razem innego, żeby sprawdzić co jest nie tak. I dopiero tam się dowiedziałem, że licznik nie jest oryginalny, a samochód miał wykonaną przekładkę z anglika. Nie mogłem w to uwierzyć. Okazało się, że zostałem oszukany podwójnie. Handlarz sprzedał mi angielski samochód jako niemiecki, a do sprawdzenia auta polecił mi warsztat, w którym dokonywał przekładkę - mówi pan Mieczysław. Sprawy nie zgłosił na policję.

Udało mu się dogadać ze sprzedającym. - Powiedziałem, że jeśli nie odda mi pieniędzy, to rozdmucham sprawę i doniosę na policję. Zgodził się zwrócić pieniądze - dodaje.

Grupa przestępcza

Jak handlarzom udaje się oszukać klientów?

- Sposób jest bardzo prosty, ale wymaga zaangażowania kilku osób - mówi osoba, która pracowała przy tego typu oszustwach. - Nie jest tajemnicą, że bardziej schodzą samochody sprowadzane z Niemiec. Te z Anglii sprzedają się słabo, bo są po przekładkach, a ludzie się tego boją. Wolą zapłacić więcej, ale mieć pewność, że samochód nie będzie się psuł - mówi. - Sama metoda też nie jest skomplikowana. Kupuje się tanio samochód w Anglii. W Polsce angażuje się warsztat, który robi przekładkę. Lepiej mieć zaufany i dobry, żeby klienci nie wpadli od razu na ślad oszustwa.

Po przekładce podrabia się dokumenty tak, żeby widniało, że samochód sprowadzony został z Niemiec. Wszystko musi wyglądać bardzo wiarygodnie. Jest z tym trochę zachodu, trochę gotówki trzeba wyłożyć, ale handlarze i tak wychodzą na swoim. Na rynku jest też dużo handlarzy, którzy nie bawią się w takie formalności. Po prostu robią przekładkę samochodu angielskiego, a klientom wciskają, że to importowany z Niemiec. Klient skuszony atrakcyjną ceną, nie zapyta o papiery, a jak zapyta, to szuka się kolejnego naiwnego - twierdzi.

Lepiej dmuchać na zimne

Oszustów stosujących tę metodę może być wielu. Policja doskonale zna opisywane praktyki, ale spraw przeciwko oszustom nie prowadziła, bo nie zgłosili się poszkodowani. Część z nich, jak twierdzą policjanci, być może w obawie przed kłopotami, odpuszcza sobie ewentualne roszczenia. Inni nie zdają sobie sprawy z tego, że jeżdżą przerobionymi samochodami. Nic dziwnego, bo, jak mówią mechanicy, wcale nie tak łatwo rozpoznać dobrze zrobioną przekładkę.

- Laik nie rozpozna przekładki, jeśli jest dobrze wykonana. Są to naprawdę szczegóły, które wychodzą na jaw tylko w warsztacie - mówi jednej z mechaników zajmujący się przerabianiem układu kierowniczego na lewą stronę. Przed takimi oszustwami można się jednak obronić. Warto zadzwonić do salonu samochodowego i, podając numery nadwozia, sprawdzić samochód.