Na miejsce piąte trafia Volkswagen 1L, czyli hiperekologiczne, hiperwąskie dwuosobowe auto z Wolfsburga. Wszystko jest w nim bardzo hiper, więc musiał trafić do naszego hiperzestawienia.
Na miejscu czwartym ląduje Audi e-Tron. Dlaczego? Wcale nie chodzi o to, że wygląda rewelacyjnie, ani nie o to, że osiąga setkę w 4,8 s, ani nawet nie o to, że ma 313 KM. Chodzi o to, że e-Tron ma cztery silniki elektryczne (po dwie na każdej osi), które jakimś cudem wytwarzają 4500 niutonometrów momentu obrotowego. 4500! Cztery i pół tysiąca! Aż trudno to ogarnąć!
Najniższe miejsce na podium zajął Hyundai ix-metro. Tak, wiemy, że marka Hyundai nie wywołuje szybszego bicia serca, ale tylko spójrzcie na ten prototyp – jest tak fajny, że mógłbyś go sobie kupić nie dlatego, że go potrzebujesz, ale dlatego, że go po prostu chcesz. Mówimy tu o Hyundaiu, więc to naprawdę spore osiągnięcie. Ba, taki model za dwa, trzy lata pojawi się w salonie…
Miejsce drugie należy się Renault Twizy. To skrzyżowanie auta i skutera ma 20 elektrycznych koni i potrzebuje raptem trzech metrów, by zawrócić. Ba, Twizy poprawia także relacje międzyludzkie – pasażer siedzi za kierowcą tak blisko niego, że aż obejmuje go nogami, co bez wątpienia sprzyja bliskości.
Tytuł najbardziej odjechanego auta z Frankfurtu należy się Peugeotowi BB1. To de facto dwa dwuosobowe skutery połączone dachem – poważnie! Kierowca ma przed sobą kierownicę znaną ze skuterów, a trójka pasażerów siedzi na czymś, co bardziej przypomina krzesła niż fotele. BB1 ma napęd elektryczny i jest zwinny jak mało co na drodze. Uwierzycie, że są spore szanse na jego produkcję seryjną?!