Ben Collins "Jak prowadzić"
Ben Collins "Jak prowadzić"

Rozerwanie opony

Rozerwanie opony uchodzi za ciężką próbę dla kierowcy – ale tak naprawdę jest to sytuacja, której łatwo można zapobiec, a w razie potrzeby równie łatwo sobie w niej poradzić. Tak naprawdę wystarczy nic nie robić.

Najczęstszą przyczyną uszkodzenia opon jest zbyt niskie ciśnienie; powoduje ono silne przegrzewanie ogumienia i sprzyja powstawaniu rozcięć na sflaczałej gumie, co ostatecznie może prowadzić do wybuchu opony. Osłabić ją może również uderzenie kołem w krawężnik albo otarcie się o niego. Powstałe w ten sposób wybrzuszenia lub rozcięcia na bocznej ścianie opony są łatwe do zauważenia, oczywiście pod warunkiem że w ogóle dokonujecie oględzin swojego ogumienia.

Jeśli tego nie zrobicie, może się zdarzyć, że po kilku tygodniach poczujecie w trakcie jazdy mocne drgania, podobne do tych, które zwykle towarzyszą najechaniu na pas spowalniający – będzie to znak, że awaria opony wisi w powietrzu.

Niezależnie od tego, czy rozerwaniu ulegnie opona przednia, czy tylna, wasza reakcja zawsze powinna przebiegać następująco:

• Ustawcie kierownicę w pozycji neutralnej.

• Powoli zdejmijcie nogę z gazu i poczekajcie, aż opór toczenia zredukuje prędkość samochodu. Nie hamujcie, dopóki nie zwolnicie poniżej 80 km/h, a kiedy już naciśniecie na hamulec, zróbcie to bardzo ostrożnie.

• Skontrolujcie sytuację w lusterkach i wykonując możliwie oszczędne ruchy kierownicą, sprowadźcie samochód na pobocze.

• Opowiadając o swojej przygodzie w barze, wyolbrzymiajcie prędkości i podkreślajcie swój heroizm.

Jeśli spróbujecie ostro zahamować, samochód może zacząć wirować wokół rozerwanej opony i poznacie, co to ból i cierpienie. To samo wydarzy się w przypadku gwałtownych ruchów kierownicą. Działajcie spokojnie i bez pośpiechu.

W przypadku ciężkiego wozu terenowego albo SUV-a rozerwanie jednej z tylnych opon może spowodować, że samochód obróci się i zacznie sunąć bokiem ze względu na wyżej położony środek ciężkości takiego pojazdu – wystąpi wtedy efekt dźwigni. Możliwe, że będziecie musieli solidnie się napracować, by utrzymać prosty tor jazdy, zanim samochód nie zwolni i nie odzyskacie nad nim pełnej kontroli. W razie przebicia jednej z przednich opon może dojść do szarpnięcia kierownicą i raptownego obniżenia się przodu samochodu po stronie przebitej opony. W takiej sytuacji wystarczy stawić lekki opór kierownicą, by utrzymać prosty kierunek jazdy.

Jeśli zmienicie koło na dojazdowe, miejcie na uwadze, że jest to okropna tandeta: na dojazdówce nie można przekraczać określonej prędkości, nagrzewa się i fatalnie wpływa na właściwości jezdne. Zmieńcie koło na prawdziwe, kiedy tylko będzie to możliwe.

• Kontrolujcie stan ciśnienia w oponach; jeśli nie możecie go zmierzyć, to przynajmniej oceńcie go wizualnie.

• Sprawdźcie, czy opony nie noszą śladów uszkodzeń; to ważne zwłaszcza przed długą podróżą w towarzystwie rodziny (podwajacie wtedy obciążenie samochodu).

• Nigdy nie kupujcie używanych opon. Warsztaty samochodowe sprzedają je w atrakcyjnych cenach, ale chociaż nie widać na nich śladów uszkodzeń, to ich poprzedni właściciele pozbyli się ich nie bez powodu. Co gorsza, mogą to być opony powtórnie bieżnikowane.

Zacięcie się pedału gazu

Samoistne przyspieszanie to skutek zablokowania się pedału gazu albo robota elektronicznych chochlików. Tak czy inaczej, takie sytuacje są zatrważające, a w dodatku wcale nie takie rzadkie, jak moglibyście się łudzić. W latach 2009–2010 Toyota musiała wezwać do serwisów osiem milionów samochodów: zacinający się pedał gazu w połączeniu z niewłaściwym montażem dywanika powodował, że Toyoty zaczynały przyspieszać wbrew woli kierowcy, co w niektórych przypadkach miało tragiczne konsekwencje.

Blokada pedału gazu sprawia, że w głowie zaczyna się chaotyczna galopada myśli; wydaje się wam, że nie macie żadnej kontroli nad silnikiem – co wcale nie jest prawdą.

W samochodzie z manualną skrzynią biegów do odłączenia silnika wystarczy wciśnięcie sprzęgła. I już – problem rozwiązany. W samochodzie z przekładnią automatyczną należy przestawić drążek skrzyni na pozycję neutralną. Silnik zawyje jak potępieniec, bo jego obroty wzrosną do maksimum; nie zwracajcie na to uwagi i skierujcie samochód w bezpieczne miejsce.

Możecie też energicznie wcisnąć hamulec – w ten sposób skontrujecie silnik i zyskacie czas na to, by zebrać się w sobie i przygotować się do wykonania czynności opisanych powyżej.

Uwaga do pasażerów: jeśli zauważycie, że kierowca nie przestawił skrzyni w pozycję neutralną, zróbcie to za niego.

Najczęstsze przyczyny zablokowania pedału gazu to wsunięcie się pod pedał dywanika, a także dziwaczne obuwie noszone przez kierowcę. Nie przekręcajcie kluczyka w stacyjce, dopóki samochód zupełnie się nie zatrzyma – w przeciwnym razie stracicie możliwość hamowania i zmiany kierunku jazdy.

"Awaria" hamulców

Najczęstszym problemem związanym z pracą hamulców są przedmioty, które utkwiły pod pedałem hamulca. Jeśli kabina waszego samochodu przypomina wysypisko śmieci, może mieć to przykre konsekwencje.

Rozwiązanie: wyciągnijcie pustą puszkę po coli, względnie egzemplarz „Guns & Ammo” lub „Cosmopolitana”, który zaklinował się pod pedałem hamulca, a następnie spokojnie kontynuujcie podróż.

Inna możliwa przyczyna to uderzenie w krawężnik, wjechanie w dziurę na jezdni albo głęboką kałużę. W każdym z tych przypadków może dojść do odsunięcia się klocków hamulcowych od tarczy hamulca; po naciśnięciu pedału okaże się on nienaturalnie miękki. Nazywa się to wybiciem klocków hamulcowych, a moja pierwsza lekcja na temat tego zjawiska okazała się wyjątkowo kosztowna.

Na torze Donington wjechałem z impetem na betonową tarkę; siła uderzenia spowodowała rozsunięcie się klocków. Kiedy przy 225 km/h próbowałem zahamować przed kolejnym zakrętem, pedał zapadł się w podłogę. Zanim zdążyłem go podpompować i w ten sposób przywrócić układ hamulcowy do życia, samochód wzbił się w powietrze i hamulce nie były mi już do niczego potrzebne.

Rozwiązanie: podpompujcie pedał kilka razy, żeby podnieść ciśnienie w układzie hamulcowym.

Jeśli wasz samochód przechodzi regularne przeglądy techniczne, stan płynu hamulcowego w układzie hydraulicznym powinien być odpowiedni. Wsiadając do samochodu, spróbujcie szybko podpompować pedał hamulca – stopa powinna napotkać wyraźny opór. Jeśli jednak pedał wydaje się zbyt miękki lub zapada się niżej niż zwykle, to znak, że macie problem, który wymaga naprawy.

Przegrzanie się hamulców

Hamulce wykorzystują tarcie do zamiany energii kinetycznej w ciepło – podczas tego procesu mogą rozgrzać się do ekstremalnie wysokich temperatur, zwłaszcza jeśli pokonujecie serię zakrętów na zjeździe ze stromego wzniesienia. Hamowanie silnikiem i wykorzystanie niższych biegów do redukowania prędkości toczącego się w dół pojazdu może zmniejszyć nagrzewanie się hamulców.

Jeśli jednak podczas długiego zjazdu będziecie polegali wyłącznie na pedale hamulca, hamulce ulegną przegrzaniu i opadną z sił. Zauważycie, że naciskany przez was pedał stawia coraz mniejszy opór, a pokonywaniu zakrętów zaczyna towarzyszyć pisk. Jeśli nie macie ochoty wylecieć z drogi na kolejnym ostrym wirażu, oto, co musicie zrobić:

Redukujcie biegi, żeby zmusić silnik do zmniejszenia prędkości samochodu. Wrzucajcie coraz niższe przełożenia, dopóki nie dojdziecie do jedynki; jeśli korzystacie ze skrzyni automatycznej, przestawcie ją na pozycję L. Sytuacja jest poważna, więc jeśli będzie trzeba, nie wahajcie się doprowadzić silnika do wycia.

Możecie przy tym śmiało skorzystać z pomocy hamulca ręcznego, ponieważ tarcze hamulcowe na tylnych kołach będą rozgrzane znacznie mniej niż na przednich. Zacznijcie od lekkiego pociągnięcia dźwigni do góry, a po chwili pociągnijcie ją do oporu, starając się jednak nie doprowadzić do poślizgu kół. Jeśli wasz samochód zamiast tradycyjnej dźwigni hamulca ręcznego posiada jedynie elektryczny hamulec na przycisk, to niestety – taki na nic się nie przyda. Amerykańskie modele wyposażone są w tzw. hamulec postojowy – w gruncie rzeczy jest to hamulec ręczny obsługiwany nogą. Zróbcie z niego użytek.

Zaparkujcie samochód i pozwólcie hamulcom ochłonąć, co może potrwać nawet dwadzieścia minut.

A jeśli nadal nie możecie się zatrzymać?

Całkowita awaria hamulców

Co prawda rzadko, ale zdarza się – na przykład w wyniku zacięcia pedału hamulca albo przerwania przewodów hamulcowych.

Jeśli pedał zapadnie się i pompowanie nie zdoła go przywrócić do życia, postępujcie według instrukcji na wypadek przegrzania się hamulców. Jeśli jednak znajdujecie się na wzgórzu albo nie jesteście w stanie się zatrzymać, potrzebny będzie plan B.

Rozejrzyjcie się i spróbujcie znaleźć drogę awaryjną, niewielkie wzniesienie, pustą ulicę albo jakikolwiek inny kawałek wolnej przestrzeni – być może uda się wykonać kilka ostrych manewrów i jakoś się tam dostać.

Jeśli zbliżacie się do zakrętu i brak wam umiejętności Stirlinga Mossa (oraz lotności jego umysłu), możecie spróbować powtórzenia jego wyczynu z wyścigu Mille Miglia w roku 1957. Kiedy hamował z 210 do 130 km/h przed zakrętem w lewo, jego pedał hamulca nagle się złamał. Stirling wykonał zatem o parę obrotów kierownicą więcej, niż było to konieczne do pokonania zakrętu, i zablokował przednie koła. Tarcie sunących po nawierzchni przednich opon zredukowało prędkość samochodu na tyle, by ocalić Stirlingowi tyłek. Ale dla niego po wielu latach podobnych doświadczeń wykonanie takiego manewru było czymś instynktownym.

Uderzenie w przeszkodę w celu zatrzymania samochodu. Kiedy naprawdę nie macie innego wyjścia, możecie w ostateczności znaleźć miejsce wysypane żwirem, wysoki krawężnik, żywopłot albo – w najgorszym razie – ochronną barierkę lub przydrożny rów i skierować tam samochód, by w ten sposób wytracić prędkość. Decydujący głos powinien mieć zdrowy rozsądek.

Awaria hamulca parkingowego

Zostawcie samochód na pierwszym lub wstecznym biegu i oprzyjcie przednie koła o krawężnik, który posłuży jako klin.

Awaria układu kierowniczego

Wszystko, co ogranicza zdolność do skierowania samochodu w pożądanym kierunku, stanowi poważny problem. Na szczęście prawdopodobieństwo, że w dzisiejszych czasach kierownica odpadnie i zostanie wam w rękach, jest niewielkie; podobnie jak to, że odkręci się kolumna kierownicy – no chyba że przez kilkadziesiąt lat starannie unikaliście przeglądów technicznych. Kiedyś zdarzyło mi się coś podobnego; poczułem, że kierownica zaczyna się robić dziwnie lekka, ale zdążyłem zahamować, zanim sprawy przybrały bardziej dramatyczny obrót.

Obecnie głównym winowajcą awarii układu kierowniczego jest system wspomagania kierownicy. Producenci samochodów projektują dziś zawieszenia o fenomenalnym kącie wyprzedzenia osi zwrotnicy – przypomina to trochę przedłużony widelec w Harleyach Davidsonach. Zaletą tego rozwiązania jest zmniejszone zużycie paliwa i większa stabilność samochodu na zakrętach; cena, jaką trzeba za to zapłacić, to niezwykle ciężko pracujący układ kierowniczy – bez systemu wspomagania obrócenie kierownicy byłoby praktycznie niemożliwe.

Jeśli w trakcie pokonywania zakrętu zawiedzie wspomaganie, będziecie musieli sprawdzić siłę swoich muskułów i zaciągnąć kierownicę w odpowiednie położenie. Kiedy wspomaganie zaczyna szwankować, zwykle nie psuje się całkowicie od razu, tylko zaczyna działać zrywami – dlatego od razu po wystąpieniu pierwszych problemów powinniście oddać samochód do naprawy.

Awaria na przejeździe kolejowym

Ach, szwajcarskie Alpy… Zapach sosnowej żywicy, stukot drewnianych chodaków, skrzypienie skórzanych spodni… Wszystko to sprawia, że nabieracie ochoty, by otworzyć szerzej przepustnicę V-dwunastki. Przed kilkoma laty wybraliśmy się na szwajcarską przełęcz Flüela, żeby nakręcić tam materiał do DVD Jeremy’ego Clarksona zatytułowanego Thriller. Biorąc pod uwagę, co tam przeżyliśmy, tytuł okazał się wyjątkowo trafny.

Już pierwszego dnia nasz reżyser zdarł kilka centymetrów lakieru ze swojego Maserati podczas bliskiego spotkania z betonową barierką. Drugiego dnia udało nam się zniszczyć olśniewający supersamochód Alfa Romeo 8C pożyczony od Nicka Masona z Pink Floyd. A ponieważ nieszczęścia lubią chadzać trójkami…

Po wyczerpującym dniu zdjęciowym jechałem nowiutkim Pagani Zondą, gawędząc z Jayem Kennedym, naszym dwudziestokilkuletnim kamerzystą (a zarazem moim etatowym pilotem podczas wszystkich niebezpiecznych przejazdów). Jak zwykle dałem się namówić, by wykorzystać każdą kroplę benzyny na „nakręcenie kilku dodatkowych ujęć”, i teraz na oparach paliwa zjeżdżałem górską drogą w kierunku Davos, żeby znaleźć jakąś stację benzynową.

W końcu stacja pojawiła się w zasięgu naszego wzroku. Kiedy dzieliło nas już od niej tylko niewielkie wzniesienie i przejazd kolejowy, Jay powiedział:

„Nieźle by było, gdyby tak Zonda za milion funtów stanęła z braku benzyny na środku tych torów”.

Cóż, tak właśnie się stało.

Próbowałem pompować gwałtownie pedał, ale nie zdołałem dostarczyć do silnika dość benzyny. Udało mi się za to dostrzec wielki czerwony pociąg, który z prawej strony zbliżał się do przejazdu.

„Kurwa…”

Jay również go zauważył.

Wyskoczyłem z luksusowego, wyściełanego skórą wnętrza i spojrzałem do tyłu, żeby sprawdzić, czy udałoby się nam sturlać Zondę w dół wzniesienia, ale niemiecki kierowca, który zatrzymał się tuż za nami, gapił się obojętnie przed siebie. Jayowi i mnie udało się jakimś cudem wykrzesać z siebie siły Samsona i przepchnąć Zondę do przodu o dwa decydujące metry. Oczywiście, chwilę później Zonda odpaliła za pierwszym razem.

Nikt nie chce ujrzeć swojej dumy i radości przerobionej na ozdobę przodu lokomotywy, ale żaden samochód, nawet Zonda, nie jest wart więcej niż wasze nogi, a co dopiero życie. W takich sytuacjach działacie po presją czasu, a jego ilość przesądza o tym, które z poniższych rozwiązań wybierzecie:

Wysiąść i zwiewać.

Wcisnąć sprzęgło, wyłączyć kluczykiem zapłon, po czym ponownie uruchomić silnik i pojechać dalej. Zwykle ta metoda działa.

Wysiąść i pchać.

Napięcie potrafi sprawić, że człowiek robi głupie rzeczy, na przykład próbuje wysiąść z samochodu, nie rozpiąwszy pasów, albo zapomina o osobie siedzącej z tyłu. Nie pozwólcie, by stres wziął nad wami górę.

Ucieczka z tonącego pojazdu

W Wielkiej Brytanii więcej osób tonie w samochodach niż podczas żeglowania po jeziorach. Według amerykańskiego profesora Johna Hunsuckera, każdego roku w tonących pojazdach traci życie około 350 osób.

Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Wypadkom przychyla się obecnie do opinii, że w takich sytuacjach najlepsza strategia przetrwania to spieprzać z tonącego samochodu tak szybko, jak tylko się da – zamiast stosować się do forsowanej niegdyś teorii, zgodnie z którą należało zaczekać, aż samochód napełni się wodą na tyle, by doszło do wyrównania ciśnień.

Fakty są takie, że lista możliwości wyboru kurczy się z każdą sekundą. Aby przetrwać, musicie działać szybko i w sposób zdecydowany.

Gdy tylko znajdziecie się w wodzie:

• Odepnijcie pas bezpieczeństwa i otwórzcie centralny zamek (zwłaszcza jeśli przewozicie pasażerów).

• Otwórzcie drzwi, a jeśli woda jest już zbyt wysoko, opuśćcie szyby w oknach.

• Wydostańcie się na zewnątrz – kiedy już to zrobicie, będziecie mogli pomóc innym.

Czego się spodziewać:

• Instalacja elektryczna przestanie działać, dlatego musicie jak najszybciej otworzyć centralny zamek.

• Okna także są sterowane elektrycznie; z tego względu nie możecie na nich polegać i powinniście szybko otworzyć drzwi.

• Atak paniki. Mój przyjaciel, służący w Marynarce Królewskiej, musiał kiedyś awaryjnie wylądować helikopterem na pełnym morzu; pomimo całego treningu, jaki przeszedł na wypadek takiej sytuacji, był zaszokowany szybkością, z jaką woda zaczęła się wdzierać do kokpitu. „Frank” (nazywany tak z powodu swojej jankeskiego akcentu) zaczepił nogą o fotel i zaplątał się w maskę tlenową, ale w końcu zdołał wydostać się z kabiny. Stał się w ten sposób pierwszym pilotem, który lądował awaryjnie tym typem śmigłowca i dożył chwili, w której mógł komuś o tym opowiedzieć.

Możecie wypaść z drogi prosto do rzeki lub też – biorąc pod uwagę zmienność zjawisk pogodowych – możecie zostać zmyci z jezdni przez falę powodziową. Kiedy wydarzenia toczą się w tak zawrotnym tempie, wasze reakcje mogą być inne niż wtedy, gdy wszystko dzieje się wolniej – na przykład kiedy samochód stacza się po stromym brzegu do jeziora.

Niezależnie od okoliczności, w jakich samochód znalazł się w głębokiej wodzie, musicie wydostać się z niego tak szybko, jak to możliwe, zachowując przy tym jak najwięcej energii na dopłynięcie do brzegu i być może walkę z zimnem. Jeśli samochód szybko poszedł pod wodę, możecie pomóc sobie w opanowaniu paniki, włączając wewnętrzne oświetlenie (o ile jeszcze działa) i głęboko oddychając.

A oto kilka innych wskazówek, które mogą okazać się pomocne:

Odpięte pasy bezpieczeństwa mogą nie zwinąć się samoczynnie – uważajcie, by się w nie nie zaplątać.

Jeśli musicie wydostać się przez okno, które uległo zablokowaniu i nie daje się otworzyć, trzeba je będzie rozbić. O ile nie wozicie w samochodzie młotka do szyb (ja wożę), przekonacie się, że wybicie okna nogą nie jest takie proste. Przydatna może okazać się blokada kierownicy. Jeśli zagłówek da się zdemontować, wyciągnijcie go z fotela i wbijcie jego metalowe elementy w miejsce na styku okna i drzwi. Wykorzystajcie go jako dźwignię i naciskajcie, dopóki szkło nie zacznie pękać – wtedy rozbijcie okno. Jeśli z tyłu znajdują się jacyś pasażerowie, ten sposób pomoże wam ich uwolnić.

Samochód zaczyna tonąć cięższym końcem (czyli tym od strony silnika). W głębszej wodzie może odwrócić się dachem w dół.

W samochodzie, w którym pierwszy tonie przód, powstaje bańka powietrza z tyłu kabiny pasażerskiej. Mimo to powinniście zostać z przodu… przednie okna są większe i łatwiej się przez nie wydostać – dotyczy to wszystkich pasażerów.

Samochód nie zatonie od razu, nawet jeśli ma otwarte okna. Musicie jednak wykorzystać każdą chwilę, by jak najszybciej uwolnić siebie oraz innych, a następnie wydostać się na zewnątrz. Dzieci wypchnijcie jako pierwsze.

Ta uwaga może się wydać oczywista, ale nie próbujcie ratować niczego poza życiem. Komputery, telefony, torebki, biżuteria itd. – każdą rzecz można zastąpić nową. Was – nie.

Gdyby się okazało, że nie jesteście w stanie otworzyć okien, ostatnią deską ratunku może być metoda wyrównania ciśnień. Zachowajcie spokój. W samochodzie powinno być dość powietrza, by wystarczyło go wam na minutę lub dwie – tyle zajmą przygotowania do ucieczki. Kiedy wnętrze będzie już niemal w całości wypełnione wodą, weźcie głęboki haust powietrza i otwórzcie drzwi; możliwe, że będziecie musieli pomóc sobie przy tym nogą (pchniecie drzwi z większą siłą). Pamiętajcie, by odczekać odpowiednio długo: jeśli spróbujecie otworzyć drzwi zbyt wcześnie, ciśnienie wody was pokona.

Otwierająca się maska/rozbita przednia szyba

Gratuluję, że pamiętaliście o sprawdzeniu poziomu oleju, ale nie zapomnijcie także o zatrzaśnięciu maski. Nie przypominam sobie dokładnie, kiedy ostatnio maska wystrzeliła mi do góry tuż przed nosem, ale nagłe oślepienie i poczucie bezradności nieźle mnie wtedy zaskoczyło.

Niedomykające się maski to cecha przede wszystkim starych gruchotów. W nowszych samochodach bardziej prawdopodobna jest utrata widoczności spowodowana przez zalegające na drodze śmieci, które mogą rozbić przednią szybę albo spowodować, że pokryje się ona pajęczyną spękań, przez którą nic nie zdołacie zobaczyć. W każdym z tych przypadków zróbcie, co następuje:

• Otwórzcie okno i wystawcie głowę na zewnątrz, by móc obserwować drogę.

• Mocno trzymajcie kierownicę, nie zmieniając pierwotnego toru jazdy.

• Zredukujcie prędkość i spokojnie zjedźcie na pobocze.

Zabezpieczcie maskę, jeśli zauważycie, że się nie domyka. Jeśli w czasie jazdy podniesie się do góry, rozlegnie się głośny huk, przednia szyba prawdopodobnie się rozbije, a wy możecie wpaść w panikę!