Odbyły się trzy próby. W pierwszej i drugiej najeżdżano na tył i bok vana samochodem osobowym z prędkością 50 km/h. W trzeciej próbie odbyło się zderzenie czołowe vanów, rozpędzonych do 50 km/h każdy. Pierwsza próba unaoczniła, jakie niebezpieczeństwo grozi pasażerom trzeciego rzędu. Bardzo krótki tył auta oznacza, że oparcia ostatnich foteli właściwie stykają się z klapą bagażnika - nie ma mowy o strefie kontrolowanego zgniotu. Podczas uderzenia głową pasażera szarpie w tył ogromny impet - przeciążenia dla jego głowy wynoszą 64 g przy granicznej wartości 80 (granicznej, czyli śmiertelnej), podczas gdy na głowę kierowcy działa zaledwie 18 g. Jeśli na dodatek za trzecim rzędem siedzeń wtłoczono jakiś bagaż, jego pasażerowie są po prostu dociskani do drugiego. Efekty są opłakane. Druga próba dotyczyła auta zapakowanego jak na urlop, z tak lubianym przez reklamodawców motywem deski surfingowej w kabinie. Rezultaty są przerażające, bo wychwalane podczas wsiadania przesuwne drzwi po uderzeniu są niemożliwe do otwarcia - przesuwają się bowiem na szynach, które ulegają wygięciu! A wciśnięta obok siedzeń deska surfingowa zachowuje się w czasie zderzenia jak ogromne, dokonujące spustoszeń w kabinie wahadło. Bardzo ciekawa była trzecia próba, kiedy to dwa auta wiozły identyczny ładunek "przeprowadzkowy" (lodówka, kuchenka itp.). W jednym wszystko było pedantycznie zamocowane, w drugim zaś - dokładnie jak w reklamach vanów - tylko wstawione do kabiny. Podczas zderzenia czołowego cały niezamocowany ładunek po prostu zmiażdżył oba przednie fotele na desce rozdzielczej, która przecież sama się cofnęła! A pamiętajmy, że chodzi tu o testy inne niż badania Euro-NCAP-u. Bo dotyczą nie wytrzymałości zderzeniowej aut, a praktycznych stron nierozsądnego ich użytkowania.
Nie wierzyć reklamie!
Niemieckie stowarzyszenie Dekra i szwajcarski ubezpieczyciel Winterthur zorganizowały próby zderzeniowe z udziałem vanów. Nie chodziło o konkretne modele czy marki, a o realia konstrukcyjne w konfrontacji z wizerunkiem reklamowym.
