Podwyżki z pewnością wielu pokrzyżowały plany. Nic jednak straconego, bo jest grupa kredytów na zakup aut, które nie podrożały.

Za dewizy tanio

Wszystkie banki podniosły swe oprocentowanie przeciętnie o 4 punkty procentowe. Dotyczy to jednak wyłącznie kredytów złotówkowych. Pożyczki dewizowe pozostały niewzruszone. Banki obracające kredytami w markach zachodnioniemieckich, frankach szwajcarskich, euro czy dolarach amerykańskich bardziej muszą uważać na oprocentowanie pożyczek w tych walutach oferowanych na Zachodzie. Tam zaś w bankowości niewiele się zmieniło.Powoli zaczynamy uczyć się liczyć. Rata kredytu udzielonego w złotówkach zwiększa się, gdy podnoszone jest oprocentowanie. Rata pożyczki denominowanej drożeje wraz ze wzrostem oprocentowania i zwyżką kursu waluty, według której przeliczano kredyt. Jeśli rok temu wzięliśmy 10 000 zł na dwa lata na 20 proc., to znaczy, że za pierwszy tylko rok bank doliczył nam 2000 zł samych odsetków. Zmieniło się oprocentowanie na 23 proc. i za drugi rok, od 5000 zł przyjdzie zapłacić 1150 zł z tytułu procentów. Miesięczna rata w pierwszym roku wynosiła 541 zł. W drugim wzrośnie do około 555 zł - od 5000 złotych pożyczonego kapitału 23 proc. i jeszcze 500 zł nie spłaconych odsetek należnych za poprzedni rok. W sumie biorąc 10-tysięczny kredyt trzeba oddać około 13 150 zł.

Jeśli te same pieniądze wzięliśmy na taki sam termin, ale przeliczając wszystko w dolarach, to przy kursie obowiązującym 1 czerwca 1999 r. (3,95 zł) wzięliśmy 2531 USD. Przy oprocentowaniu 9 naliczono nam odsetek za ten rok 227 dolarów, czyli 900 zł. Jest różnica wobec 2000 zł? Dalej zaczyna się jednak niewiadoma, bowiem każda rata przeliczana jest według kursu z dnia wpłaty. Do końca roku USD podrożał do 4,14 zł, a kosztował nawet 4,35 zł. Jeśli jednak jedna rata, w trybie uśrednionym, wynosi około 120 dolarów, to przy kursie 4,35 zł wynosi 522 zł, a więc taniej niż w przypadku kredytu złotowego, a oprocentowanie na przełomie roku się nie zmieniło.To oczywiście rozważania czysto akademickie. Może się zdarzyć, że dolar będzie drożał, a złotówka umacniać. Spadnie oprocentowanie dla naszej waluty, a zwiększy się cena nominałów zagranicznych.

W tym roku czeka nas całkowite upłynnienie kursu złotego. Jak wpłynie to na notowania i cenę obcych walut? Na razie 6 lat praktyki kredytów dewizowych pokazuje, iż kosztują nas one taniej, choć niektóre raty mogą przerastać raty pożyczek złotowych.

Obrona złotego

Kredyt jest towarem, za który trzeba zapłacić. Nie chodzi tu wyłącznie o procenty, ale o prowizje banków. Te są niby niewielkie, bo nie przekraczają 3 proc. Jednak w przypadku pożyczek dewizowych trzeba płacić je gotówką "na dzień dobry". Potem dochodzi ubezpieczenie OC i AC. Najczęściej po zniżkowych cenach, ale też za gotowiznę. Do tego dochodzi wkład własny, który przy kredytach dewizowych wynosi średnio 10 proc. W sumie trzeba wyjąć z portfela blisko 15 proc. wartości samochodu. Banki udzielające kredytów w złotówkach tu bronią swej pozycji. Prowizje coraz częściej wliczane są w kredyt, który obejmuje często także koszt ubezpieczenia, a wkład własny kupującego ustalany jest na 0 proc. W sumie płaci się wysokie raty, ale nie trzeba nic wyjmować z kieszeni. Wielu ludziom łatwiej jest znieść comiesięczne wydatki wyższe o 100 - 200 zł niż jednorazowe sięgnięcie po 4 - 5 tys. zł, by potem oszczędzać ową "stówę".Do tego dochodzi coraz większa sprawność kredytodawców. Już nie tylko banki firmowe Opla, Forda, Volkswagena i Fiata rozpatrują wnioski o kredyty w ciągu jednego dnia. Potężnie nacisnęło PKO BP, które również przyznaje pożyczkę w 24 godziny. Śladem PKO idzie coraz więcej banków komercyjnych obracających głównie złotówkami.KontraInstytucje pożyczające dewizy nie stoją w miejscu. Polskie Towarzystwo Finansowe, które zanotowało w 1999 r. wzrost liczby udzielonych pożyczek o 138 proc., przygotowało zmianę w swoim systemie. Także tu będzie można wliczać w kredyt prowizję i opłatę od ryzyka. Wkład własny już od dawna wynosi 0 proc. Będzie więc prawie tak samo jak w bankach złotowych. Prawie, bo procedury ciągle zajmują w PTF kilka dni.

* * *

Obserwacja rynku kredytowego pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość. Wzrost oprocentowań spowodował zaciętą walkę o klienta, która przejawia się w obniżaniu kosztów procedury udzielania pożyczek oraz w skracaniu do minimum wszelkich terminów załatwiania formalności. Jeszcze kilka lat temu trzeba było zbierać dziesiątki świstków, wykazywać się niebotycznymi dochodami, wpłacać grube pieniądze w udziałach własnych i za prowizje oraz czekać tygodniami na rozpatrzenie wniosków. Dziś płacimy większe procenty, ale łatwo, szybko i bez wielkich obciążeń finansowych możemy otrzymać kredyt zarabiając przy tym średnią krajową. Teoretycznie jest drożej, ale skończyło się drenowanie portfela w momencie zawierania umowy i wszystko załatwia się wygodniej.

Jacek Wróblewski