Rząd zamiast obiecanych obniżek podatków, funduje nam podwyżki. Z początkiem 2009 roku zacznie obowiązywać rozporządzenie ministra finansów o podniesieniu akcyzy z 13,6 proc. na 18,6 proc. na samochody z silnikiem o pojemności powyżej dwóch litrów. Oznacza to, że auta takie zdrożeją od 4 do nawet 40 tys. zł w przypadku najdroższych modeli Mercedesa i Porsche.

Wzrost akcyzy obejmie samochody osobowe, nowe i używane, produkowane w Polsce, importowane i sprowadzane z innych krajów UE. Wyższa akcyza na auta ma zasilić budżet dodatkowymi 170 mln zł. Jak tłumaczył minister Jacek Rostowski, pieniądze z akcyzy mają zasilić konto Rezerwy Solidarności Społecznej, która ma być zabezpieczeniem ważnych wydatków społecznych:

  • wsparcie dochodów rodzin żyjących poniżej progu ubóstwa,
  • wsparcie projektów wspomagających dzieci, by akcją dożywiania obejmować wszystkie potrzebujące osoby,
  • wsparcie osób niesamodzielnych, szczególnie w podeszłym wieku, by miały zapewnioną pomoc.
  • Jak trafnie komentuje Grzegorz Korczyński, doradca Zarządu EFL, cel jak najbardziej światły i zrozumiały, szkoda że zauważalny tylko w dobie kryzysu. Tak jakby w dobie prosperity, która, zdaniem wszystkich, już na dobre miała zagościć u nas, traciłby na znaczeniu.

Zły sygnał

Przeważający ton komentarzy jest jednoznaczny: to nie ten czas, to nie te metody, to nie ten zakres przedmiotowy. Nowa akcyza, nowe ceny Od 1 stycznia auta dla top managementu zdrożeją z dnia na dzień. Część ekspertów uważa, że podwyżki cen nowych aut nie ograniczą się do tych najdroższych.

Trudno się z tym nie zgodzić, bo nagle, z soboty na niedzielę, dowiedzieliśmy się, że nasz kraj też jest pogrążony w kryzysie i trzeba wdrażać specjalne pakiety stabilizacyjne. I to w czasie, kiedy cała Europa już od dłuższego czasu stawia na wzmocnienie tych dziedzin gospodarki i ekonomii, które najszybciej przyczynią się do ponownego wzrostu gospodarczego lub zapobiegną jego pogłębieniu, np. przez ochronę miejsc pracy - komentuje Korczyński.

W ramach tych działań mieści się również szeroko rozumiana branża motoryzacyjna, czego przykładem są decyzje rządów takich państw jak Francja czy Niemcy, największych potęg samochodowych Europy i świata. W tych krajach już dawno zrozumiano, jak ważną branżą i dziedziną gospodarki jest przemysł samochodowy i cała sfera wokół tego rynku. Tak więc szczególnie teraz jest ona wzmacniana - uzupełnia Korczyński.

Podwyżki przesądzone

Niespodziewana decyzja rządu naturalnie spowoduje wzrost cen dużych aut. Producenci już od dłuższego czasu wspominają o podwyżkach związanych z drastycznym osłabianiem się złotego. Teraz mają dodatkowy argument, a ceny aut już rosną.

Toyota - aktualny lider rynku w sprzedaży nowych aut w Polsce - jeszcze przed rozporządzeniem ministra wprowadziła korektę obniżonych spektakularnie w lipcu cen, dając wyraźny sygnał dla pozostałych producentów aut. Prędzej czy później w ślad za liderem pójdą inni. Obecne atrakcyjne ceny nowych aut utrzymują się dzięki wysokim zapasom na stockach producentów i prowadzonej właśnie akcji wyprzedażowej.

Wg danych Samaru, udział importowanych aut używanych z silnikami o pojemności powyżej 2 l w całej liczbie sprowadzanych do Polski aut jest dzisiaj ponad 10-krotnie większy (ok. 18 proc. - do końca października - 170 tys.) niż w przypadku samochodów nowych (ok. 6,3 proc. - do końca października 16,5 - tys. szt.). Podwyżka akcyzy z pewnością nasili import aut używanych z mocniejszymi jednostkami w grudniu i gwałtownie przyhamuje w nowym roku.

Chcąc zaoszczędzić od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, firmy mogą też przyspieszyć decyzję o wymianie aut dla top managementu. Wśród analityków rynku panuje też przekonanie, że zdrożeją auta nie tylko z większymi silnikami. Producenci, aby nie powiększać różnicy cenowej modelu w wersji z silnikiem 1.8. 1.9 i 2.0 a 2.2, 2.4 i 2.5, będą podnosili ceny tych pierwszych. A to z pewnością niekorzystnie odbije się na rynku.

Kolejny cios w motoryzację

O ile podwyżek można było się spodziewać, o tyle styl i uzasadnienie ich wprowadzenia są zupełnie zaskakujące. Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, prezesa IBRM Samar, bardziej istotna niż konsekwencje dotyczące wzrostu cen samochodów nowych, wyposażonych w silniki powyżej dwóch litrów, oraz konsekwencje, jakie możemy ponieść po stronie rynku aut używanych, jest sama formuła wprowadzenia tego podatku. W jego opinii decyzja rządu uderza też w producentów komponentów, np. w zakłady Toyoty z Jelcza-Laskowic, gdzie powstaje jeden z najnowocześniejszych silników Diesla, o niskim zużyciu paliwa i niskiej emisji, którego pojemność wynosi 2,2 litra.

W Polsce, czy jest dobrze, czy źle, nie możemy nawet skopiować najlepszych funkcjonujących rozwiązań związanych z rozwojem motoryzacji nie mówiąc już o kreowaniu czegoś nowego. Nie możemy liczyć nawet w kryzysie na takie kroki jak np. we Francji czy Anglii, gdzie wprowadza się szereg zachęt do zakupu i wymiany pojazdów, a obecnie dąży się do obniżenia podatku VAT na pojazdy. A są to przecież nie tylko zachęty do zwiększenia popytu, ale przede wszystkim sygnały dla inwestorów i przyszłych pracowników - zauważa Korczyński.

Takie działanie pokazuje, że w dalszym ciągu w Polsce brakuje polityki motoryzacyjnej. Szkoda, że polska branża samochodowa utożsamiana jest tylko z luksusem, a nie traktuje się jej jak koła zamachowego całej ekonomii. Niestety, dotychczasowe działania w ministerstwach udowadniają, że za każdym razem rządzący politycy nie zauważają, że coś takiego jak branża motoryzacyjna u nas funkcjonuje i może przynieść potężne efekty dla budżetu.