Gdy w marcu, na posiedzeniu senackiej komisji infrastruktury debatowano, czy warto forsować projekt zmian w podatku akcyzowym od samochodów, autor projektu senator Grzegorz Peczkis (PiS) sensownie argumentował, że obowiązujące dziś przepisy po pierwsze, wcale nie chronią środowiska (stawka 18,6 proc. akcyzy dotyczy zarówno dymiących diesli, z których wyciągnięto filtr cząstek stałych, jak i, dajmy na to, fajnego Audi A6 z dużym silnikiem benzynowym, które jest stare, ale wcale nie „trujące”), a po drugie, podatek jest tak abstrakcyjnie wysoki, że ludzie kombinują, jak go obejść, np. zaniżają wartość aut.

Patologiom mówimy: dość! Senator Peczkis zaproponował, by po prostu obniżyć akcyzę na auta z dużymi silnikami z 18,6 do 4,6 proc. Wszyscy głosujący nad dalszą pracą nad projektem byli za, podobno nawet ministerstwo finansów, które telefonicznie wyrażało aprobatę dla zmiany. Okazało się jednak, że przedstawiciele MF postanowili dobrą zmianę zmienić na jeszcze lepszą.

Po paru miesiącach prace nad projektem ustawy o zmianie stawek podatku akcyzowego na samochody wchodzą w ostateczną fazę, a z różnych przecieków poznajemy szczegóły. Stawki akcyzy nie będą już zależeć od wartości auta (koniec z zaniżaniem wartości), za to decydujące będą: wiek samochodu oraz pojemność silnika.

Jeśli chodzi o wiek, to podzielono samochody na cztery kategorie: najwyżej opodatkowane zarejestrowane w 2004 roku lub wcześniej, tańsze z roczników 2005-2009, kolejne 2010-15 i najniżej opodatkowane – tegoroczne. Stawek uzależnionych od pojemności silnika jest więcej: do 1,2 litra pojemności, od 1,2 l do 1,5 l, 1,5-2,l, a potem co 500 cm sześciennych pojemności silnika.

By jednak wiedzieć, co to oznacza w praktyce, należy posłużyć się przykładami, np. kupujący nowego Fiata Pandę zaoszczędzi (podobno) ok. 200 zł (o ile w ogóle zostanie to uwzględnione w cenniku sprzedawcy), kupujący droższe nowe popularne samochody zaoszczędzą od kilkuset do ok. 2000 zł, zaś najbardziej szczęśliwi będą kupujący nowe samochody luksusowe: niebranie pod uwagę wartości samochodu pozwoli im zaoszczędzić od kilkudziesięciu tysięcy do nawet ćwierć miliona zł!

Niestety, aby fiskus nie stracił (a ma zyskać na zmianie), w sumie podatnicy mają płacić więcej. Najwyższa stawka podatku za auto z 2004 roku lub starsze z silnikiem powyżej 4000 ccm ma wynieść, uwaga, ponad 18 tys. zł! Mniejsze silniki będą wyceniane niżej, ale i tak 2-3, do kilkunastu razy drożej niż dotychczas. Opodatkowane będą też – nie jak obecnie – wszystkie samochody, także użytkowe. Skończy się sprowadzanie starych mercedesów, podjeżdżonych furgonów, itp.

Czy wzrośnie sprzedaż nowych samochodów? Wątpię. Nowy Volkswagen nie jest alternatywą dla 12-letniego Audi, gdyż jest kilkukrotnie droższy – zarówno jeśli chodzi o cenę wyjściową, jak i koszty eksploatacji.

Prawdopodobnie przed końcem roku ruch w komisach wzrośnie, liczba rejestracji używanych samochodów z importu poszybuje, a z nowym rokiem, gdy nowe przepisy wejdą w życie, komisy zlikwidują się same. Parę lat można przebiedować bez nowego-używanego Audi, a potem – się zobaczy. Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało!