Blokowiska stanowią jeden z charakterystycznych obrazków dużych, polskich miast. Szacuje się, że na jedno mieszkanie przypada pół miejsca parkingowego pod blokiem, na parkingu. Co jednak w przypadku, kiedy rodziny posiadają dwa samochody? Sytuacje, w których ktoś najechał na "czyjeś" miejsce czy wręcz je zajął, są nagminne. Wachlarz zachowań, które mają zadośćuczynić "poszkodowanemu", zdaje się być niewyczerpany.

Jak sami oceniamy nasze zachowanie, kiedy ktoś zagrozi "naszej" parkingowej przestrzeni? Poniżej zebraliśmy kilka wypowiedzi mieszkańców dużych i średnich miast.

Od karnej kartki, aż po przebijanie opon

Marta jest mieszkanką Katowic, zamieszkuje w jednym z nowocześniejszych kompleksów blokowych w tym mieście. Przez długi czas nie miała problemu z zaparkowaniem swoich dwóch samochodów, mimo że nie wykupiła miejsc parkingowych:

- Początkowo nie miałam żadnych problemów z parkowaniem w miejscach ogólnodostępnych, byłam jedną z pierwszych lokatorek budynku. Najczęściej parkowałam pod własnym sklepem, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie budynku w którym mieszkam. Niestety, problemy zaczęły się wraz z pojawieniem się nowych lokatorów. Zauważyłam, że nowy sąsiad upodobał sobie parkowanie przed sklepem, na zajmowanym dotychczas przeze mnie miejscu. Po kilku tygodnia prześcigania się w tym, kto zaparkuje pierwszy wieczorem czy rano, powiedział mi wprost, że to jego miejsce i zagroził, że jeśli nadal będę tam stawać, to pożałuję. Nie dałam się zastraszyć, ale już po trzech tygodniach zastałam mój samochód z pociętymi oponami, jedna z nich była nawet przebita. Wezwana policja była bezradna.

Okazuje się, że stosowanie przecinania opon to jedna z mniej wymyślnych metod na pozbycie się "parkingowego" problemu. Wśród zebranych przez nas opinii znalazła się metoda "na babcię". Na czym polega? Otóż na samochodzie nielubianego sąsiada wysypuje się okruszki pieczywa. Zachęcone ptaki pozostawiają po sobie liczne zarysowania i oczywiście odchody uszkadzające lakier.

Jedną z delikatniejszych metod zasygnalizowania, że sposób zaparkowania samochodu nie przypadł do gustu, jest pozostawienie kartki z wiadomością dla właściciela. Tę metodę najczęściej stosują mieszkańcy miasta względem samochodów na obcych tablicach rejestracyjnych. Z tego typu historią zetknął się Piotr z Wieliczki, który podczas krótkiego pobytu we Wrocławiu pozostawił samochód na ogólnodostępnym parkingu. Po powrocie do samochodu zastał zarysowane drzwi i wiadomość za wycieraczką. Autor, w dość niewybrednych słowach, dał do zrozumienia co sądzi o przyjezdnych i ich prawie do parkowania przed "miastowymi".

O podejrzeniu rysowania swojego samochodu przez zawistnych sąsiadów opowiada również Michał z Krakowa:

- Pierwotnie podejrzewałem, iż jest to reakcja na konflikt z pewnym sąsiadem – to typowy, problematyczny lokator, któremu wszystko przeszkadza. Następnie hipotezą była moja rejestracja - jestem typowym "słoikiem" z rejestracją ze Śląska. Jednak okazało się, że uszkadzane są pojazdy i z krakowskimi rejestracjami. Ostatecznie wygląda na to, że ktoś rości sobie prawo do paru miejsc postojowych - obecnie parkują tam wciąż te same pojazdy - i w ten sposób postanowił przegonić "intruzów".

Zastawianie

Również popularną metodą ukarania za nieprawidłowe, w naszych oczach, parkowanie jest zablokowanie drzwi kierowcy lub wręcz całego samochodu. Okazuje się, że jednak nie tylko w gronie sąsiadów zdarzają się tego typu "uprzejmości".

Marcin z krakowskiej dzielnicy Ruczaj opowiada, że zdarzyło mu się zapomnieć o wizycie krakowskiego MPO na osiedlu. Niefortunnie pozostawiony samochód zmusił pracowników do pchania ciężkich kontenerów ze śmieciami 100 metrów dalej. Odwdzięczyli się oni, zastawiając samochód Marcina kontenerami.

- Od tego czasu dokładnie pamiętam, kiedy wywożone są śmieci – śmieje się.

Jedną z najbardziej drastycznych sytuacji, o których wspominali nasi rozmówcy, było zetknięcie się z prawdziwym sąsiadem-furiatem. W takiej sytuacji znalazł się Adam, mieszkaniec Bytomia, który parkował na ogólnodostępnym parkingu.

Niestety, jeden z sąsiadów wprost powiedział mu, że mieszka w tym miejscu od 30 lat, więc ma większe prawa do miejsca przed blokiem. Kiedy nie zastosowałem się do tego stwierdzenia, kilka dni później obudziły mnie syreny straży pożarnej i znajomy sąsiad dobijający się do mojego mieszkania. Kiedy wyjrzałem za okno, zobaczyłem swój samochód - był częściowo spalony.

"Fejm" w sieci

Najmniej szkodliwą formą "pochwalenia" kierowcy za to jak zaparkował, jest umieszczenie zdjęcia samochodu w konkretnej sytuacji w internecie. W Polsce istnieje kilka for internetowych, gdzie użytkownicy przedstawiają swoje spostrzeżenia względem umiejętności parkowania sąsiadów, czy po prostu innych użytkowników drogi. Metoda ta okazuje się jednak skuteczna – mówi o tym jeden z administratorów for dla kierowców:

- Odkąd fora są ogólnodostępne, zauważamy że coraz mniej samochodów pozwala sobie stawać na miejscach dla niepełnosprawnych, czy wprost pod klatkami, na trawie.

Policjanci i straż miejska coraz częściej wzywani są do sytuacji, w których mieszkańcy osiedli skarżą się na sposób parkowania innych lokatorów. Funkcjonariusze, poza oczywistymi przypadkami łamania przepisów drogowych, nie mogą jednak wiele zrobić. Czy więc pozostaje nam jedynie sąsiedzka wendeta?

Czekamy na Wasze historie. Opiszcie je na forum!