Zakopane jest nie tylko stolicą Tatr, lecz także jedną z najdroższych polskich miejscowości wypoczynkowych. Co rusz goście odwiedzający to miejsce w okresie wzmożonego ruchu turystycznego podają przykłady wysokich cen niektórych usług. O ile przeważnie mowa o paragonach grozy związanych z gastronomią, chociaż ostatnio furorę robi toaleta, za skorzystanie, z której trzeba zapłacić 10 zł, to tym razem na czoło wybił się przejazd taksówką.
Do redakcji "Tygodnika Podhalańskiego" zgłosił się jeden z czytelników, który pokazał paragon za, uwaga, kurs na odcinku o długości 2,2 km. Cały przejazd trwał zaledwie 9 minut, ale pasażer musiał za to wszystko zapłacić, bagatela, 63 zł, z czego 15 zł stanowiła opłata początkowa, a 48 zł koszt samego przejazdu. Wynika z tego, że za przejechanie jednego kilometra taksówkarz życzy sobie ponad 20 zł.
Teoretycznie tę astronomiczną kwotę mógłby wyjaśniać fakt, że kurs odbył się w niedzielę, kiedy to stawki są wyższe niż w dni powszednie. Tyle że, jak powiedział tygodnikowi jeden ze zrzeszonych taksówkarzy, w dowolnej taksówce należącej do którejkolwiek z firm taksówkarskich funkcjonujących w stolicy Tatr taki kurs kosztowałby ok. 26 zł.
Potwierdził to drugi z cytowanych kierowców taksówki, który wskazał, że w jego firmie opłata początkowa wynosi 8 zł, a koszt przejechania 1 kilometra ustalono na 6 zł. Przy niedzielnym kursie dałoby to 24 zł. Dlatego też taksówkarz radzi, aby klienci decydowali się na podróż którąś ze zrzeszonych taksówek, a jeśli już planują wybrać przejazd niezrzeszoną, to żeby najpierw spojrzeli na cennik.