W kabinie podróżowało sześciu zamiast czterech pasażerów. Kierowca nie chciał swoich pozostałych znajomych pozostawić bez transportu, więc kolejne dwie osoby przewoził w bagażniku. Dzięki czujności pracownika miejskiego monitoringu niebezpieczną podróż, która mogła skończyć się tragicznie, zakończyli mundurowi.

Pracownik monitoringu miejskiego nie wierzył własnym oczom, kiedy po 2:00 obserwował grupę osób podchodzącą do osobowego marki Suzuki. Wszystko wskazywało na to, że 10 osób zamierza jechać jednym samochodem. Do środka jednak wsiadło 6 pasażerów oraz młody kierowca. 3 pozostałe osoby rozmawiały tuż obok. Po chwili dwóch kolejnych mężczyzn zajęło miejsca leżące w bagażniku. Ostatnia z osób uderzając w dach samochodu dała znak 20-latkowi, że mogą ruszyć.

Na szczęście podróż nie trwała długo, gdyż pracownik monitoringu zaraz o wszystkim zaalarmował policjantów. Patrol zatrzymał samochód dwie ulice dalej. Z samochodu wysiadło dziewięciu podróżujących.

Kierujący był pod wpływem alkoholu. Badanie Wojciecha J. wykazało blisko 1,5 promila alkoholu w organizmie. Na kolejne trzy lata stracił uprawnienia do kierowania pojazdami. Do tego grozi mu kara grzywny oraz kara do dwóch lat więzienia.

Źródło i fot. KGP