Polska jest szóstym największym rynkiem Europy, który równocześnie ma jeden z najbardziej zacofanych parków maszynowych. Średnia wieku auta jeżdżących po naszych drogach wynosi blisko 14 lat. Dla porównania w Niemczech, kraju z którego importujemy ponad pół miliona używanych aut rocznie, średni wiek samochodu to ok. 9 lat. Niestety, na polskim rynku widać niepokojący trend. Mimo, że co roku do Polski napływa około milion używanych aut, a nasze społeczeństwo bogaci się, to sprowadzane aut z roku na roks są coraz starsze i mają coraz większy przebieg.
Szacuje się też, że nawet 65 proc. samochodów na naszych drogach jest w złym stanie technicznym. Według autorów raportu, jeżeli nie podejmiemy odpowiednich i zdecydowanych działań, Polska będzie coraz większym złomowiskiem Europy. W czym tkwi problem? Przede wszystkim w braku transparentności, który prowadzi do braku zaufania. W badaniu przeprowadzonym w sierpniu 2019 r. przez Kantar na zlecenie Otomoto aż 79 proc. uczestników było zdania, że świadome niedoinformowanie kupującego o ukrytych wadach auta jest powszechną praktyką rynkową.
W takiej sytuacji kupującym trudno odróżnić samochód dobry od złego. W ten sposób cena staje się dla kupującego głównym, a czasem nawet jedynym kryterium. W efekcie kupujemy samochody nie tylko coraz tańsze, ale również w coraz gorszym stanie technicznym. Autorzy raportu twierdzą, że podobnie jak zły pieniądz wypiera pieniądz dobry, tak samo na rynku samochodów używanych złe samochody wypierają samochody dobre.
Upowszechnienie podania numeru VIN przy sprzedaży
Pierwszym ważnym krokiem w kierunku podniesienia poziomu transparentności rynku powinno być upowszechnienie wiedzy o możliwościach weryfikowania historii pojazdu dzięki wykorzystaniu numeru VIN. Drugim krokiem powinno być wprowadzenie obowiązku podawania numeru rejestracyjnego i numeru VIN w ogłoszeniu sprzedaży samochodu. Takich rozwiązań chce aż 3 na 4 (76 proc.) Polaków. Według nich obecnie brak obowiązku publikacji numeru VIN kreuje negatywny wizerunek całej branży i działa degradująco na rynek pojazdów używanych.
W realizowanym przez Kantar badaniu okazało się, że o możliwości sprawdzenia przebiegu na portalu rządowym historiapojazdu.gov.pl słyszało tylko 62 proc. ankietowanych, co ciekawsze aż 72 proc. z osób, które słyszały o usłudze korzystało z niej, co daje blisko 45 proc. wszystkich kupujących. Ma to odzwierciedlenie w danych Ministerstwa Cyfryzacji – na stronie gov.pl minister Marek Zagórski deklaruje, że w 2018 roku z serwisu skorzystano ponad 100 mln razy, a w pierwszym półroczu 2019 zapytań do serwisu było już 68 mln. Można zakładać, że chęć weryfikacji historii auta online na podstawie numeru VIN będzie rosła wraz z wchodzeniem na rynek coraz młodszych klientów z innym nastawieniem do procesów konsumenckich niż starsze generacje. Hipotezę potwierdzają dane z badania – odsetek osób korzystających z serwisu wśród osób znających serwis w grupie wiekowej do 35 lat wynosi niemal 80 proc., kiedy w starszych grupach wiekowych oscyluje on w okolicach 65 proc.
Jak sprawdzamy auto przed zakupem
Tylko 2 proc. kupujących samochody używane decyduje się w ogóle nie weryfikować pojazdu. Wygląda to dobrze, ale tylko z pozoru, bowiem kupujący decydują się głownie na najprostsze i mało skuteczne metody oceny stanu pojazdu i legalności jego historii serwisowej. Najwięcej osób decyduje się na jazdę testową (71 proc.), osobiste oględziny (70 proc.), przejrzenie książki serwisowej (43 proc.) i zabrania na oględziny znajomego, które nieco lepiej zna się od kupującego na autach.
Niestety, na profesjonalne oględziny w warsztacie decyduje się tylko 23 proc., a 14 jedzie do serwisu autoryzowanego. Niepokojące jest, że tylko 9 proc. kupujących sprawdza na komendzie, czy auto nie jest kradzione.
Stan techniczny polskich samochodów
To, że jest źle potwierdzają dane policji cytowane w raporcie NIK-u. W 2015 roku mundurowi zatrzymali 425 tysięcy dowodów rejestracyjnych pojazdów z powodu złego stanu technicznego. Około 12 proc. zatrzymanych dowodów rejestracyjnych nigdy nie odebrano. Nasuwa się tutaj hipoteza, że auta te były w tak złym stanie technicznym, że nie warto było inwestować w ich naprawę. Możemy mieć tylko nadzieję, że zostały zezłomowane, a nie poruszają się nadal po drogach, z tym że bez wymaganych dokumentów.