Takie historie zdarzają się rzadko, lecz udowadniają, że życie pisze najlepsze scenariusze. Trudno byłoby uwierzyć w tę historię, gdyby nie to, że policjanci sami się nią pochwalili.
Pod koniec października mundurowi ze Skarżyska-Kamiennej otrzymali zgłoszenie o kradzieży roweru spod jednego z bloków. Pokrzywdzona poinformowała, że rower był wart 900 zł i należał do 11-letniego syna. Policjantom szybko udało się uzyskać nagrania z monitoringu, na których widać zakapturzonego złodzieja kradnącego zgubę. Na nagraniach z kamer miejskich udało się nawet ustalić którymi ulicami jechał, jednak w pewnym momencie ślad po nim się urwał, a sprawa utkwiła w martwym punkcie. Do czasu.
Okazało się bowiem, że w okolicach, gdzie zgubiono trop za złodziejem, znajduje się komenda policji. Funkcjonariusze postanowili więc zerknąć jeszcze w zapisy z policyjnych kamer. Policjant nie krył zdumienia, gdy okazało się, że złodziej pojechał skradzionym rowerem do... komendy policji na dozór. Na monitoringu widać było, jak wchodzi na komendę, okazuje swój dowód osobisty, załatwia sprawę i opuszcza budynek. Pozostało więc jedynie znaleźć jego dane osobowe.
Złodziejem okazał się 30-letni mężczyzna, a żeby było jeszcze ciekawiej, stawił się on na komendę, bo jest objęty dozorem za kradzież z włamaniem.
Kiedy mundurowi odwiedzili 30-latka, okazało się, że rower został już rozkręcony, a części sprzedane. Z kolei rama została podarowana koledze. Jednoślad udało się odzyskać, z kolei złodziejowi grozi teraz 5 lat odsiadki.
- Przeczytaj także: Zmieniał przebite koło na ekspresówce. Do domu już nie wrócił