Fotoradary to wyraz troski władzy o nasze bezpieczeństwo na drogach czy opresyjne państwo, które nas łupi? W tej chwili fotoradary to głównie sposób łatania budżetów. Nie widzę wielkiej troski o bezpieczeństwo.

Przykładem jest miejsce, gdzie często jeżdżę: przy ulicy Goworka w Warszawie, na trzypasmówce zrobiono ograniczenie do 40 km/h i ustawiono fotoradar. Wszyscy wiedzą, że to jest kompletna groteska. Fotoradar stoi w połowie drogi, w miejscu zupełnie bezpiecznym. Wszyscy zwalniają - samochody, autobusy, bo to jest ruchliwa ulica. Mijają fotoradar i natychmiast gaz do dechy i to akurat przed zakrętem, który jest jedynym niebezpiecznym miejscem na tej trasie.

Oczywiste jest więc, że nie chodzi o zwiększenie bezpieczeństwa, tylko żeby łatać budżet. Jest to w sumie dość typowe dla samorządów w krajach, które przeżywają problemy budżetowe, zwłaszcza po wielkich imprezach sportowych.

Słynny już przykład, ale nie jedyny, to Montreal, który faktycznie zbankrutował po Igrzyskach Olimpijskich w 1976 roku i - żeby się ratować, przed formalną upadłością - wprowadził drakońskie mandaty za byle co. Efektem był bunt mieszkańców.

Wywołało to w Kanadzie wielką debatę czy tego typu motywacja jest do przyjęcia. I uznano, że oczywiście nie jest. Ponieważ kara musi być współmierna do wykroczenia, a nie do potrzeb materialnych tego, kto ją nakłada. To jest oczywiste. Karanie za wykroczenia ma służyć ich ograniczeniu, a nie maltretowaniu ludności i łataniu budżetu.

Polski Związek Motorowy powinien dążyć do delegalizacji tych praktyk. Moim zdaniem to jest jedyny reprezentant kierowców dzisiaj. I właśnie on, jako lobby kierowców, powinien przy pomocy prawników walczyć z korumpowaniem prawa o wykroczeniach przez władze. Bez względu na to, czy jeździmy za szybko czy za wolno, jeżeli władza wykorzystuje prawo o wykroczeniach do łatania budżetu, jest to całkowicie sprzeczne z istotą tego prawą i powinno być przez prawo ścigane.

Poprzez nadzór państwowy nad samorządami, co przypominam przysługuje wojewodom. A także przez prokuraturę, jeżeli ma charakter złośliwego nękania obywateli. A moim zdaniem często ma. I pewnie w tego typu sprawie powinien wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny, bo to narusza zasadę zaufania obywatela do państwa oraz współmierności kary do czynu.

źródło: Fakt.pl