W Polsce Łukasza Czepieli nie trzeba nikomu przedstawiać. Niektórzy mogli go nawet spotkać "osobiście", bo 39-letni pilot na co dzień jest kapitanem rejsowego Airbusa A320. Co robi po godzinach? Zrzuca mundur i przywdziewa kombinezon w barwach Red Bulla.
Wtedy z odpowiedzialnego kapitana zamienia się w nieustraszonego powietrznego akrobatę i dokonuje rzeczy – wydawałoby się – niemożliwych. Na koncie ma już lądowanie na molo w Sopocie i przelot pod trzema mostami w Warszawie. Teraz zapisał nowy rozdział w światowej historii lotnictwa.
Łukasz Czepiela wylądował na szczycie wieżowca w Dubaju
Co może być trudnego w usadowieniu maszyny na położonym na wysokości 212 m n.p.m. lądowisku? Nic, o ile lecisz helikopterem. Nasz rodak postanowił jednak wylądować tam samolotem. Na zatrzymanie go miał... zaledwie 27 m! Dla porównania najkrótszy pas startowy na komercyjnym lotnisku ma długość 400 m (karaibska wyspa Saba), a na lotniskowcu – 250 m.
Łukasz Czepiela nie miał miejsca na błędy, a emocje sięgały zenitu, bo dwa pierwsze podejścia się nie udały. Dopiero trzecie było tym, które trafi do księgi rekordów – pilot posadził samolot na lądowisku i zatrzymał go po 20,76 m. Czyli z zapasem! Przygotowania do ryzykownego wyczynu, którym zachwycił świat, zajęły Czepieli prawie dwa lata. Wykonał w tym czasie blisko 650 próbnych lądowań na wymalowanym okręgu o takiej średnicy, jaką ma helipad w Burj Al Arab.
Polak jest pierwszą osobą na świecie, która dokonała czegoś takiego
"Jeszcze nie czuję, że zapisałem się w historii. Czuję, że po prostu zrobiliśmy coś niesamowitego. Ślady opon, które można teraz tutaj zobaczyć, to pierwsze takie ślady, jakie zostawiono na tym helipadzie przy pomocy samolotu. Nikt tego nie powtórzy" – powiedział polski pilot tuż przed startem w Dubaju.
Startem?! Tak, bo po historycznym lądowaniu Czepiela nabrał rozpędu i "zanurkował" odchudzoną do zaledwie 425 kg maszyną w stronę plaży. Zresztą, obejrzyjcie to sami na nagraniu na początku artykułu! Czegoś takiego z pewnością jeszcze nie widzieliście.