Ferrari może i jest czymś bardzo specjalnym, legendą i mitem, ale do niedawna, gdy chciałeś mieć supersportowe auto, którym można jeździć codziennie, kupowałeś Porsche. Pierwsze jazdy nowym GT3 przekonały mnie, że to prawdopodobnie najlepsze Porsche w historii. Postanowiłem zatem sprawdzić, czy rzeczywiście można z nim żyć w trasiei pojechać po torze. Łatwizny nie lubię, więc zaplanowałem podróż w poprzek Niemiec i kółko po najtrudniejszym torze świata, Nordschleife.

Samochód rodzinny

No, może to jednak przesada. Wraz z Błażejem pakowaliśmy się jak na urlop na motolotni. Po trzykroć rozważałem konieczność zabrania każdej pary skarpet, zmieniałem torby na mniejsze i wybierałem lżejszą ładowarkę do telefonów. A i tak w Zuffenhausen okazało się, że trzeba wprowadzić w życie plan awaryjny. Torbę z ciuchami Błażeja i moją fotograficzną wepchnęliśmy, nie bez trudu, między rury klatki bezpieczeństwa. Fotele genialnie podpierają ciało,i choć autem z zawieszeniem utwardzonym w trybie Sport mocno trzęsie, kręgosłup znosi te przeżycia bez protestu. W aucie potrafi być bardzo głośno, zwłaszcza gdy przeszukuję górny zakres obrotomierza. Ale i tak umęczony lotem o świcie fotograf zasypia z głową opartą o drżącą boczną szybę.

Na zewnątrz jest jeszcze głośniej, bo gdy jeżdżę tam i z powrotem koło domu starców w górach Eifel, wiekowe niemieckie damy wysyłają do nas kierowcę, by przepędził złych cudzoziemców. Czyżby pensjonariusze domu spokojnej starości, wyglądający na statystów ze "Stawki większej niż życie", nie wiedzą, że prowokacyjnie żółte Porsche jest produktem ich kraju? Tak czy owak, da się nim pokonać długie trasy, ale podstawowe radio jest do niczego i lepiej go nie włączać. Zresztą po co, skoro muzyka i tak płynie z tyłu. Zużyte półslicki Michelin Cup wymagają niewiarygodnej delikatności podczas jazdy po mokrej nawierzchni, a na asfalcie ze stojącą wodą próbują nas zabić. Na szczęście trafia nam się ponad 60-letnia Niemka (odmienny typ od tego z domu starców) za kierownicą SL 63 AMG, która z przepiękną płynnością zmienia się z nami na prowadzeniu na lewym pasie, tworząc wokół nas większą strefę bezpieczeństwa. Inaczej było w przypadku truckera z Rumunii, który gwałtownie zajechał nam drogę na autostradzie bez ograniczenia prędkości i zmusił mnie do pełnego, awaryjnego hamowania z 290 km/h. Dobrze, że było sucho i hamulce Porsche pokazały, że potrafią wywołać wypieki na twarzach. Na szczęście dla Rumuna nie miałem przy sobie broni.

Wokół toru

Po dotarciu w góry Eifel spotyka nas niespodzianka. Wiedziałem, że drogi wokół toru są kręte, technicznie wymagające i bardzo widowiskowe, ze sporymi różnicami wysokości, ale zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że w wielu znanych mi angielskich czasopismach samochodowych udają one odcinki Nordschleife. Na jednym fragmencie drogi spędzamy kilkadziesiąt minut, robiąc zdjęcia. Dobrze pamiętam zakręty, pamiętam wychylenia asfaltu na zewnątrz i miejsca, gdzie na drodze leży warstewka żwiru. Jadę coraz pewniej i sprawniej. W układzie kierowniczym GT3, zmianie biegów, pracy pedałów nie ma żadnej gumowatości, żadnych domysłów, żadnych bzdurnych luzów. 911 jest jak karabinek automatyczny, który powstał po to, by sprawnie zabijać ludzi, a przy okazji wyszedł z tego inżynierom piękny przedmiot.

Gdy stoję w zatoczce, czekając na sygnał do kolejnego przejazdu, magnetoreologiczne wieszaki silnika miękną i auto drży tak, jak drży dzikie zwierzę, schwytane w ręce, próbujące uciec na wolność. Inny dowód na to, że GT3 to żywa istota? Zostawiamy je na parkingu, wracamy za 20 minut, a ono co jakiś czas włącza wentylatory i chłodzi swoje umęczone wnętrzności. Jest żywe, ale tak jak wierny pies, zrobi to, co mu się każe, i nie ugryzie was nawet wtedy, gdy zabierzecie mu miskę. Poza tym wydaje się zrobione z pancernej stali, wszystko jest mocne, solidne i wzbudza zaufanie. Rasowy samochód, który potrafi nastraszyć, pozostając jednak po jasnej stronie Mocy.

Jedno kółko

Po sesji zdjęciowej z trudem zdążamy pod bramę wjazdową na Nordschleife. Szybki bieg do kasy, uzupełnienie magnetycznej karty Ring Card i wjeżdżamy na tor. O żadnym rekordzie okrążenia nie ma mowy. Znam Nordschleife zbyt słabo, auto potrzebne nam jest jeszcze nazajutrz, a do zamknięcia toru pozostał ledwie kwadrans. Jedziemy spokojnie, ale sprawnie, DrifBox pokazuje nawet maksymalne przeciążenie boczne 1,2 g, czyli nieźle. Uważnie wyprzedzam wszystkie motocykle. W drugiej połowie arcytrudnego okrążenia doganiają nas dwa czarne Porsche teamu Manthey Racing, który potrafi tu wygrać wyścig 24-godzinny. Ruszam za nimi i choć oddalają się powoli, mogę podpatrzyć sztuczki gości, którzy tu jeżdżą codziennie. Hamulce nawet nie zauważyły, że jechaliśmy po torze. Ceramiczno-kompozytowe tarcze Porsche to arcydzieło. Jakby mimochodem dostrzegam coś, co różni Porsche od wszystkich znanych mi samochodów supersportowych. Mnie tu po prostu nic nie przeszkadza. Czy jadę wyścigowo, czy z prędkością 50 km/h przez zaspane niemieckie miasteczko, absolutnie nic mnie nie irytuje. Przednie koła skręcają pod takim kątem, że kontra jest prawie zawsze możliwa, a kierownicą można swobodnie kręcić szybko, nie zaczepiając o nic łokciami. Astony, które też bardzo lubię, podporządkowują funkcjonalność pięknej formie i wysoki tunel między fotelami potwornie ogranicza szybkie ruchy ramion. Oczywiście, gdy w pełni ufa się ESP, szybkie ruchy nie są potrzebne. W Porsche można wszystko wyłączyć i gdy się potrafi, zmusić ten samochód do wściekłego tańca.

Skalpel kontra scyzoryk

Teoretycznie dokładnie te same rzeczy można przekroić i kieszonkowym scyzorykiem, i chirurgicznym skalpelem. Różnica polega na wyczuciu precyzji, na dokładności cięcia. I taka jest różnica pomiędzy innymi, bardziej "cywilnymi" odmianami Porsche 911 i modelem GT3. To najlepsze Porsche w całej historii marki. Oczywiście tylko dopóty, dopóki czarodzieje z Zuffenhausen nie zbudują następnego, lepszego.