Od momentu wypadku do chwili, w której polski handlarz nabywa w Niemczech rozbity samochód i pakuje go na lawetę mija zwykle kilka tygodni. We Francji potrzeba na to aż sześciu miesięcy. - Teraz kupujemy samochody rozbite pod koniec ubiegłego roku - mówi nam jeden z zaprzyjaźnionych importerów. - Auta, które uległy wypadkom w ostatnich dniach będą do nabycia dopiero za 6 miesięcy.

Załatwienie formalności związanych z importem samochodu z Francji coraz bardziej się wydłuża. Wszystko przez prefektury, które ociągają się z wydawaniem dowodów rejestracyjnych. Trzeba na nie czekać po kilka miesięcy, a nawet dłużej. Stanowi to duży problem dla polskich handlarzy. Wielu z nich zarezerwowało auta, popłaciło zaliczki, ale nie może ich sprzedać ani zarejestrować z powodu braku dokumentów. Na domiar złego trwa teraz we Francji sezon urlopowy. Załatwienie jakiejkolwiek sprawy w tamtejszych prefekturach jest praktycznie niemożliwe.

Kolejny problem trapiący naszych handlarzy to spadająca podaż powypadkowych samochodów, które coraz trudniej kupić we Francji w atrakcyjnej cenie. Wiele aut, które dotychczas dostawały się w ręce Polaków jest teraz naprawianych przez samych Francuzów. Zamiast do Polski wracają na francuskie drogi.

Rosnące ceny powypadkowych samochodów sprawiają, że kraj ten przestaje być już dla nas tak atrakcyjnym rynkiem jak kiedyś. O ile jeszcze kilka lat temu za jedno auto kupione w Niemczech można było dostać we Francji trzy podobne egzemplarze, tak teraz proporcje te uległy niemalże wyrównaniu. Polacy w poszukiwani tanich aut zapuszczają się już na samo południe Francji. Lawety na polskich rejestracjach można zobaczyć nawet w okolicach Saint Tropez, a co niektórzy zaczynają sprowadzać samochody nawet z Korsyki.