Polacy szukają oszczędności wszędzie i w każdej postaci. Dlatego po przystąpieniu do Unii Europejskiej i otwarciu granic dla wszelkiej maści towarów, rzesze handlarzy ruszyło na zachód, na podbój używanej Europy. Pierwsze kierunki były oczywiste, to Niemcy, Francja, Włochy, Belgia czy Holandia, gdzie z placów prowadzonych zazwyczaj przez przedstawicieli społeczności tureckiej zaczęły znikać tysiące (już w sumie miliony!) używanych, niechcianych aut.

Obecnie coraz trudniej o dobry samochód z zachodnim rodowodem, a już na pewno nie w okazyjnej cenie. No, chyba że jest powypadkowy, to wtedy można jeszcze zyskać. Dlatego, zaraz po tym jak połowa młodych rąk do pracy ruszyła na Wyspy Brytyjskie w celach zarobkowych, zaczęły stamtąd wracać… brytyjskie samochody. Niestety, te były w Polsce dość bezużyteczne, z uwagi na odmienny ruch (w Polsce prawostronny, w UK lewostronny). Wtedy też jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać warsztaty zajmujące się "przekładkami", czyli dostosowywaniem aut do polskich przepisów i warunków drogowych.

Jak to wygląda obecnie? Czy kupno auta z kierownicą po prawej stronie jest strzałem w dziesiątkę? Sprawa wygląda dość niejasno. Owszem, można nabyć takie auto w bardzo korzystnej cenie, średnio o kilkadziesiąt procent taniej niż prawostronny odpowiednik, jednak to dopiero początek drogi i początek wydatków.

Handlarze przekonują nas, że "przekładka" jest jak wygrana w lotka, bo za ułamek ceny otrzymujemy takie samo auto, z które normalnie trzeba zapłacić o wiele, wiele więcej. To powoduje przekonanie, że ten kto nie kupuje anglika, jest "frajerem". Czy tak jest na pewno? Nie do końca.

Przerobienie i dostosowanie takiego samochodu kosztuje, i to zazwyczaj całkiem sporo. Jednak, owszem, można na tym wyjść całkiem dobrze, pod warunkiem, że dwukrotnie dobrze wybierzemy - po pierwsze odpowiedni model oraz odpowiedni warsztat, który niczego nie zepsuje! W dodatku, jest to opłacalne, jeżeli mówimy o autach stosunkowo młodych. Im nowsze, tym więcej zaoszczędzimy, choć też więcej zapłacimy za jego dostosowanie do ruchu prawostronnego. Oszczędności sięgają zwykle mniej więcej 1/3 ceny, ale niekiedy nawet połowy! Choć to prawdziwa rzadkość. Z drugiej strony bywa też tak, że klientowi zostaje tysiąc, czy dwa tysiące w kieszeni, ale spotykają go późniejsze eksploatacyjne problemy, i z oszczędności wychodzą ostatecznie dodatkowe koszty…

Nie dajmy się przede wszystkim zwieść dużą oszczędnością. Choć nawet rzeczoznawcy wspominają o tym, że zabieg może być opłacalny, pewny i bezpieczny. Warunkiem jest wybór auta stosunkowo prostego konstrukcyjnie i możliwego do przeróbki z "obustronną" płytą technologiczną. Zmiana obejmuje przede wszystkim: deskę rozdzielczą, układ kierowniczy, pedały, układ wycieraczek. Warto też pamiętać o zmianie reflektorów. W takim przypadku "przekładka" jest najpewniejsza.

Gorzej, jeżeli potrzeba ingerencji w płytę technologiczną. Warto zatem dowiedzieć się u źródła czyli od producenta, czy auto jest produkowane i projektowane na płycie konstrukcyjnej dostosowanej do rynków lewo- i prawostornnych. Jeżeli nie, to w tym przypadku cała zabawa zaczyna się komplikować, a i bezpieczeństwo niekiedy pozostawia wiele do życzenia. Po nieprofesjonalnej przekładce możemy natrafić na źle poprowadzone wiązki przewodów, co niekiedy prowadzi do błędnej pracy komputera. Sama praca "fachowców" przy ścianie grodziowej też nasuwa kilka pomysłów na to, co może pójść nie tak (na przykład wstawianie całych elementów z innego auta, co pogarsza konstrukcję naszego auta).

Zasadą pierwszorzędną jest sprawdzenie ile będzie kosztować dana przeróbka konkretnego modelu przed jego zakupem. Nigdy odwrotnie! Czasem nawet w obrębie tej samej marki istnieją modele łatwiejsze i trudniejsze oraz mniej i bardziej kosztowne w przerobieniu. "Przekładkę" można wykonać na każdym aucie, czytaj, nie ma samochodu którego nie da się przerobić, jednak efekty prac mogą być różne, a wszystko też oczywiście zależy od pieniędzy.

Między bajki możemy włożyć zapewnienia, że za 2 tysiące złotych otrzymamy porządnie wykonaną pracę. zwykle koszty przerobienia zamykają się w granicach 4-8 tysięcy złotych i więcej. Nie można jednoznacznie określić, które auto jest łatwiejsze, a które trudniejsze w przeróbce. Wiele też zależy od konkretnego mechanika, który dokona przemiany. Warsztaty specjalizujące się w modyfikowaniu danej marki stwierdzą, że modele z grupy VW są dla nich proste, z kolei specjaliści od aut francuskich będą mieć zupełnie odmienne zdanie. Jednak wypytani przez nas mechanicy podzielili zakres prac i wspomnianą "łatwość" pod konkretne modele. Zobaczcie zatem, które auta nadają się bardziej, a które mniej do "przekładki". W przypadku aut z koncernu VAG zdania są podzielone, dlatego umieściliśmy je w obu zestawieniach…

Przypominamy, że to subiektywne opinie mechaników, z pewnością Wasze zdania mogą być odmienne. Jeżeli chcecie dać przykład (najlepiej popartego doświadczeniem), zapraszamy do wypowiedzi w komentarzach pod tekstem…

Łatwo przerabiane:

Renault Megane

Peugeot 206, 307, 607

Citroen C5

Opel Vectra (B)

Renault Laguna I oraz II

Skoda Octavia I

Volkswagen Golf  IV, Passat (B6)

Seat Toledo, Leon

Audi A4 (B5/B6/B7); A6 (C5/C6)

Trudniej przerabiane:

Fiat Brava

Mitsubishi Carisma

Rover 400

Land Rover Freelander (choć to jedno z najczęściej przerabianych aut)

Audi A4 (B5/B6/B7); A6 (C5/C6)

VW Passat (B5/B6)

Mazda 6 (przed FL i po FL)

Volvo V40/S40/S60/V70/S80

Ford Mondeo (Mk2 i Mk3)

Peugeot 407

Opel Astra II, Omega

Subaru Impreza, Forester

Honda (większość modeli)

Elementy, które najczęściej należy zmodyfikować, bądź wymienić:

- przebudowa ściany grodziowej (może być wklejana, spawana, na śruby, bywa uniwersalna)

- boczki drzwi

- deska rozdzielcza.

- kierownica

- zegary

- fotele

- układ klimatyzacji

- tunel środkowy z dźwignią hamulca ręcznego

- przełożenie pedałów

- wycieraczki (najczęściej z całym mechanizmem)

- wkłady lusterek

- serwomechanizm

- pompa hamulcowa

- niekiedy też skrzynkę bezpieczników z komputerem i wiązkami elektrycznymi