• Najgorzej wypada województwo lubuskie, gdzie niewiele ponad połowa jezdni nie budzi zastrzeżeń
  • Tylko odcinki w stanie złym wymagają niezwłocznych zabiegów naprawczych lub w przypadku braku środków finansowych odpowiedniego oznakowania ostrzegawczego
  • Tylko na te najpilniejsze remonty dróg krajowych trzeba wydać ok. 4,5 mld zł

Niestety, na wizerunku Polski, jako kraju z coraz lepszymi drogami, goniącego, a nawet prześcigającego już kraje Europy Zachodniej, powstała rysa. Okazuje się bowiem, że z roku na rok przybywa nam dziurawych dróg. Oczywiście nasze trasy ekspresowe i autostrady mają jedne z lepszych standardów w Europie i systematycznie się wydłużają, ale po zjechaniu z nich nie jest już aż tak kolorowo.

Z najnowszego raportu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że sporo ponad jedna trzecia nawierzchni dróg krajowych za które odpowiada wspomniana GDDKiA (dokładnie jest to blisko 17,8 tys km asfaltów) oraz koncesjonariusze płatnych odcinków autostrad, nadaje się już do remontu – natychmiastowego lub co najmniej wymagającego już planowania. Tu trzeba jednak uczciwie rozgraniczyć drogi na te dziurawe jak ser szwajcarski, od tych które są, jak to nazywają drogowcy, w „niezadowalającym” lub „ostrzegawczym” stanie. Przy czym tylko odcinki w stanie złym wymagają niezwłocznych zabiegów naprawczych lub w przypadku braku środków finansowych odpowiedniego oznakowania ostrzegawczego. W 2020 roku do tej właśnie kategorii zakwalifikowano 13,3 proc. dróg krajowych, czyli ponad 3000 km dróg.

Po zestawieniu tych danych z 2019 rokiem okazuje się, że długość dróg w złym lub niewystarczającym stanie wydłużyła się o 450 km. Może powodem tego jest zmniejszenie wydatków na remonty? W 2019 GDDKiA przeznaczyła na ten cel 383,3 mln zł, a rok później już tylko 327,7 mln złotych. Jednak obie te sumy są to tak naprawdę tylko krople w morzu potrzeb.

Według wyliczeń ekspertów, remonty które należałby wykonać aktualnie na drogach zakwalifikowanych do kategorii złych lub niewystarczających wymagałyby wydatków na poziomie 11,5 mld zł! Co więcej tylko na te najpilniejsze trzeba wydać ok. 4,5 mld zł. Z tego co już zadeklarowała GDDKiA nie uda się tego planu minimum wykonać, bowiem na tegoroczne remonty zaplanowano 500 mln złotych, co i tak już jest kwotą znacznie wyższą niż w latach ubiegłych.

Raport o stanie dróg – gdzie jest najgorsza sytuacja, a kto ma najlepsze drogi?

Kto w takim razie jest na czarnej liście, jeśli chodzi o stan dróg? Okazuje się, że najgorzej wypada województwo lubuskie, gdzie niewiele ponad połowa jezdni nie budzi zastrzeżeń, a przeszło jedna czwarta (27,9 proc.) wymaga natychmiastowego remontu! Ponad 40 proc. dróg w stanie niezadowalającym ma Małopolska, w tym ponad 17 proc. w stanie złym. Spory odsetek w najgorszym stanie ma jeszcze województwo Kujawsko-pomorskie.

Stan dróg z podziałem na województwa Foto: GDDKiA
Stan dróg z podziałem na województwa

O dziwo najlepiej wypada Podlasie, które dość mocno wyróżnia się na tle reszty kraju – dobrą jezdnię ma tu 78,5 proc. dróg. Z czego wynikają tak duże rozbieżności?

GDDKiA jako jeden z głównych powodów tej sytuacji podaje duże różnice w obciążeniu sieci dróg krajowych w poszczególnych województwach. Zgodnie z wynikami Generalnego Pomiaru Ruchu z 2015 roku, na zamiejskiej sieci dróg krajowych, zdecydowanie największe obciążenie ruchem, wynoszące ponad 20 000 poj./dobę, wystąpiło w województwie śląskim. Duże obciążenie ruchem, wynoszące średnio ponad 13 000 poj./dobę, zarejestrowano również w województwach: małopolskim, łódzkim, mazowieckim i dolnośląskim. Najmniejsze obciążenie ruchem sieci dróg krajowych, poniżej 8 000 poj./dobę, wystąpiło, m.in. w województwach: warmińsko-mazurskim oraz zachodniopomorskim.