Ratownicy medyczni zostali wezwani do interwencji po zatrzymania krążenia u pacjenta. To jedna z tych sytuacji, w których błyskawiczna reakcja jest kluczowa. Im szybciej podejmie się odpowiednie działania, tym większa szansa na jego uratowanie. W takich momentach liczy się nie tylko wiedza i doświadczenie, ale także czas.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoKaretka pod blokiem pacjenta. Medycy dostali upomnienie
W związku z tym ratownicy z Gdyni, którzy pojawili się pod blokiem pacjenta, zaparkowali jak najbliżej wejścia do klatki, a karetkę zostawili z włączonymi sygnałami świetlnymi, aby zasygnalizować, że są w trakcie interwencji. Po powrocie do karetki medycy zastali nieoczekiwaną sytuację. Za wycieraczką auta ktoś zostawił karteczkę z pytaniem, czy "nie było innego miejsca parkowania?".
"Ratownicy medyczni z Gdyni zostali wezwani do pacjenta z zatrzymaniem krążenia. Na miejsce dojechali jak najszybciej, a karetkę pozostawili przed budynkiem z włączonymi sygnałami świetlnymi. Nie musimy pisać, że im bliżej tym lepiej — transport sprzętu, pacjenta. Gdy wrócili do pojazdu zastali taką oto sytuację" — można przeczytać we wpisie na profilu serwisu Remiza.
W komentarzach pod wpisem doszło do wymiany zdań między internautami. Niektórzy uważają, że zostawianie takiej kartki za wycieraczką karetki jest nie na miejscu, ale są i tacy, którzy również oburzają się sposobem parkowania.
"W Gdyni jakiś czas temu karetka stanęła na środku drogi, choć było miejsce pod blokiem i zablokowali wyjazd z osiedla... Może w tej sytuacji było tak samo. Ja rozumiem, gdy nie ma miejsca to stają, gdzie się da, ale gdy jest miejsce o 2 metry obok to przesada z tym parkowaniem..."
"Roszczeniowych pajaców niestety przybywa. Ciekawe czy tak samo by się zachowali, gdyby karetka ratownicza przyjechała do kogoś z ich rodziny, czy znajomych?"
"Jak trzeba być pozbawionym wrażliwości i pełnym egoizmu, aby wpaść na tak głupi pomysł jak zwrócenie uwagi załodze karetki na sposób parkowania? Ciekawe jak się ten "pisarz" zachowa, gdy sam będzie potrzebował ratunku?"
"To jest rosnąca frustracja ludzi. W normalnych krajach zdarza się jakaś wyjątkowa dostawa czy właśnie akcja służb, gdzie ktoś wjedzie na chodnik. U nas jest chlew i parkowanie na chodnikach w skali, jakiej nie widziałem nigdzie na świecie, to ludzie są słusznie wku**ieni" — można przeczytać.
Jak podał serwis Remiza, "ratownicy proszą o zrozumienie i wsparcie w takich sytuacjach, kiedy każda sekunda jest na wagę złota, a ich działania decydują o czyimś życiu".