O co chodzi w elektryfikacji? Gdy nie wiadomo o co, to znaczy, że o pieniądze. Po części to prawda, m.in. za sprawą słynnej granicy emisji CO2 94 g/km, powyżej której producenci płacić muszą kary (za każdy sprzedany egzemplarz!). Oczywiście, to umowna granica, gdyż ostateczny limit zależy od masy auta i wielu innych parametrów. Faktem jest jednak, że samochody z roku na rok stają się coraz czystsze, a poszczególne firmy prześcigają się w proponowaniu coraz oszczędniejszych i bardziej przyjaznych środowisku aut.
Generalnie to dobrze, bo nagle okazało się, że niekoniecznie potrzebujemy potężnych silników V8, wystarczą 1.0 – już nawet nie R4, tylko R3 (u niektórych… jeszcze z odłączanym cylindrem). Prace sprowadzają się do naprawdę znaczącego obniżenia emisji nie tylko CO2, lecz także innych szkodliwych składników. Wymierną korzyścią dla użytkowników jest też niższe spalanie. Jednak wyciśnięcie jeszcze lepszych parametrów wiąże się z bardzo dużą komplikacją konstrukcji. Zlokalizowanie usterek, mimo programów diagnostycznych, bywa naprawdę trudne.
Z pomocą przychodzi – modne ostatnio wyrażenie – elektryfikacja napędów. Dlaczego wykorzystanie silników elektrycznych stało się takie ważne? Oczywiście, nie można powiedzieć, że nie emitują one zanieczyszczeń – energię elektryczną trzeba przecież pozyskać. W Polsce jest to robione w sposób wyjątkowo nieprzyjazny środowisku. Mimo to jednak powinniśmy już teraz wprowadzać konstrukcje eko. Niepodważalną zaletą jest ograniczenie (w przypadku aut elektrycznych – do zera) emisji zanieczyszczeń w mieście. Dzięki temu można skutecznie walczyć ze smogiem.
Poza tym we wszelkich porównaniach bierzemy pod uwagę emisję zanieczyszczeń emitowanych przez nowe silniki spalinowe. Jak sprawa ma się po 5 czy 10 latach? W ilu autach mamy wycięte lub niesprawne wtryskiwacze, katalizatory, zawory EGR czy filtry DPF? Jak realnie wyglądają spaliny takiego auta? Nawet jeśli sumarycznie emisja np. CO2 elektryka i diesla wyjdzie na podobnym poziomie, to zanieczyszczenie powodowane przez elektryka przenosi się do komina elektrowni – a tam znacznie łatwiej nad nim zapanować.
Kolejna sprawa to zanieczyszczenie… hałasem. O co tu chodzi, z pewnością będzie wiedział ktoś, kto mieszkał koło przystanku autobusowego przy głównej ulicy. Zatrzymujący się autobus generuje naprawdę ogromny hałas. W przypadku elektryków pozostaje głównie szum opon.
Silniki elektryczne są wykorzystywane w różny sposób. W miękkich hybrydach są stosunkowo słabe, w klasycznych hybrydach są już w stanie samodzielnie napędzać auto. W konstrukcjach typu plug-in dochodzi możliwość jazdy w trybie elektrycznym na znacznych dystansach (50 km to dla wielu osób całodniowy przebieg). Konstrukcje czysto elektryczne pozbywają się wymienionych wcześniej wad – nie trzeba tracić miejsca na silnik spalinowy ani konieczny osprzęt. A jednostki elektryczne mają fenomenalne zalety. Należy do nich potężny moment obrotowy dostępny praktycznie natychmiast po uruchomieniu. To sprawdza się w mieście!
Naszym zdaniem
Jesteśmy w Unii Europejskiej, co oznacza konieczność respektowania wielu wymagań, również tych dotyczących czystości spalin. Czy elektryfikacja jest wobec tego złem koniecznym? Że koniecznym – z pewnością. Ale dlaczego złem? Jazda elektrykiem to przyjemność!