• Wysokość mandatu na wykroczenie drogowe ma zależeć od tego, czy ktoś był wcześniej karany np. za tamowanie lub utrudnianie ruchu
  • Wymiar kary za tamowanie ruchu ma zależeć od innych popełnianych wykroczeń – np. od wcześniejszych mandatów za zbyt szybką jazdę.
  • Minimalna kara za tamowanie ruchu wbrew poleceniom osoby kierującej ruchem – jeśli ktoś wcześniej dostał mandat za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu – ma wynieść 3500 zł
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Wśród przepisów przewidujących radykalne zaostrzenie kar za najpoważniejsze wykroczenia drogowe, jakie pojawiły się w rządowym projekcie ustawy skierowanej do Sejmu, pojawiły się też przepisy skierowane przeciwko osobom biorącym udział w protestach społecznych – zwłaszcza polegających na blokowaniu ruchu. Obok zaostrzonej odpowiedzialności za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 30 km/h czy np. wyprzedzanie na przejściach dla pieszych, w projekcie ustawy wyjątkowo często pojawiają się modyfikacje art. 90 Kodeksu wykroczeń. A ten obecnie brzmi:

Niewinny mandat i ogromne konsekwencje

Taki przepis funkcjonuje od bardzo dawna, jednak choć maksymalna grzywna za wykroczenie przeciwko art. 90 KW wynosi 5 tys. zł (Kodeks wykroczeń nie przewiduje szczególnego, ani minimalnego, ani maksymalnego wymiaru kary za to wykroczenie), to w praktyce sądy nie mają powodu, by wymierzać kar w najwyższym wymiarze, zwłaszcza w przypadku osób protestujących na ulicach – taksówkarzy czy rolników. Raczej – biorąc pod uwagę działanie np. na rzecz dobra publicznego, ze szczególnych pobudek albo w ramach prawa do protestów – sąd może uznać kogoś za winnego, ale odstąpić od wymierzenia kary. Sąd, mając do czynienia z obwinionym wskazanym przez Policję, może też wymierzyć symboliczną karę, np. 50 czy 100 zł. Projekt ustawy, który reklamowany jest jako narzędzie do walki z piratami drogowymi, sięga jednak znacznie dalej i wymierzony jest także w osoby biorące udział w blokowaniu dróg. Kto raz zostanie prawomocnie ukarany za blokowanie drogi czy tamowanie ruchu, czy to wyrokiem sądu, czy mandatem, ten przez kolejne dwa lata może ponosić za to surowe finansowe konsekwencje. I żaden sąd go nie obroni!

Podwójna kara za „recydywę”

Projekt ustawy przygotowany przez rząd Mateusza Morawieckiego przewiduje skomplikowany system karania nie tylko – jak rząd twierdzi – piratów drogowych i nie tylko kierowców! Projekt ustawy wymienia szereg wykroczeń (nie tylko tych najpoważniejszych), których popełnienie więcej niż raz w ciągu 2 lat drastycznie zaostrza odpowiedzialność za kolejne przewinienie – i to w dowolnej kombinacji. Na liście wykroczeń, które mają wpływ na wysokość kary za inne przewinienia, jest m.in. wykroczenie przeciwko art. 90 KW. Przykład: jeśli naruszyłeś zakaz jazdy po chodniku, należy ci się nie mniej niż 1500 zł kary. Jeśli w ciągu 2 lat przed popełnieniem tego wykroczenia blokowałeś drogę i dostałeś za to mandat czy choćby upomnienie, teraz za jazdę po chodniku czy przekroczenie prędkości dostaniesz nie 1500, a minimum 3000 zł mandatu. To dość dziwna zależność, prawda?

Ci, co sprawiają problemy, zapłacą więcej

Projekt ustawy przewiduje 1500 zł mandatu za kilka wykroczeń popełnionych po raz pierwszy:

"Art. 86b. § 1. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, prowadząc pojazd mechaniczny:

1) nie ustępuje pierwszeństwa pieszemu,

2) nie zatrzymuje pojazdu w celu umożliwienia przejścia przez jezdnię osobie niepełnosprawnej, używającej specjalnego znaku, lub osobie o widocznej ograniczonej sprawności ruchowej,

3) wyprzedza pojazd na przejściu dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany, lub bezpośrednio przed tym przejściem,

4) omija pojazd, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu,

5) narusza zakaz jazdy po chodniku lub przejściu dla pieszych

podlega karze grzywny nie niższej niż 1500 złotych."

To jest jasne: za wymienione wykroczenia rząd chce karać kierowców mandatem w wysokości co najmniej 1500 zł. Ponowne popełnienie dowolnego wykroczenia z wymienionej listy w dowolnej kombinacji w ciągu 2 lat podwaja jednak stawkę: minimalna kara to 3000 zł, maksymalna – 30 tys. zł. Wprawdzie kary w tej wysokości bardziej pasują do zarobków kierowców w Niemczech czy w Norwegii, niemniej zasada wymyślona przez rząd jest zrozumiała. Powodujesz duże zagrożenie – płacisz!

Tymczasem, nie chwaląc się tym głośno, rząd chce dopisać do Kodeksu wykroczeń kolejny przepis, który miesza wykroczenia drogowe z innymi, de facto celując m.in. w osoby biorące udział w protestach społecznych:

Wśród wymienionych jest art. 90 KW – "Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej (…)”. A zatem ten, kto dziś dostanie 100 zł mandatu np. za blokowanie drogi, jutro, popełniając wykroczenie drogowe jako kierowca, zapłaci dwa razy wyższy mandat niż gdyby wcześniej nie miał innych problemów z prawem. Nie 1500 zł a co najmniej 3000 zł. Maksymalnie – 30 000 zł grzywny!

System ma działać i w drugą stronę: kto wcześniej, w ciągu 2 lat, popełnił jednio z wielu wykroczeń wymienionych w projekcie, a dziś dopuści się wykroczenia z dzisiejszego art. 90 KW (kto utrudnia lub tamuje ruch drogowy), nie stosując się do poleceń osób kierujących ruchem, ten ma podlegać karze nie niższej niż... 3500 zł. Maksymalnie – 30 000 zł. W tej sytuacji każdy dwa razy się zastanowi, zanim wyjedzie ciągnikiem na drogę, aby protestować przeciwko rządowi. Każdy zastanowi się dwa razy, zanim wyjdzie "na spacer” po pasach, aby protestować.

Surowe mandaty nie tylko za wykroczenia drogowe

Rząd miesza więc wykroczenia mające wpływ na bezpieczeństwo jazdy z wykroczeniami niekoniecznie drogowymi – bo owszem, można tamować ruch, jadąc zbyt wolno albo parkując auto w nieodpowiedni sposób, ale przecież także – i o to przecież chodzi – np. protestując na ulicach jako taksówkarz czy rolnik. Przedstawiciele tych ostatnich, których wspomniane przepisy mają dotknąć w szczególności, już wiedzą o problemie:

"Od dawna zauważam próby ograniczania wolności obywatelskich, np. prawo do protestowania na ulicach, jednak pierwszy raz widzę, że rząd używa to tego przepisów drogowych. Wyrażam zdecydowaną dezaprobatę wobec takich działań i będę domagał się modyfikacji tych przepisów" – deklaruje Michał Kołodziejczak z Agrounii.

Ale nawet gdyby przyjąć, że nie chodzi wcale o rolników i taksówkarzy, warto się zastanowić: czy minimum 3000 zł kary za zbyt ślamazarną jazdę to nie jest w polskich warunkach troszeczkę za dużo?