- W Belgii, Hiszpanii i Francji z powodzeniem funkcjonują już centra zajmujące się regeneracją kilkuletnich używanych samochodów
- Luca de Meo dyrektor generalny Renault zapowiada, że jeden zakład we francuskim Flins wygeneruje większe przychody z regeneracji używanych samochodów niż produkcji nowych pojazdów
- Jedna z największych grup dealerskich we Francji planuje budowę nowych centrów regeneracji. Do 2024 r. powstanie sieć 5 zakładów. Moce produkcyjne każdego to nawet ponad 40 tys. aut rocznie
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
W dobie kryzysu na rynku motoryzacyjnym okazuje się, że łatwiej odnowić kilkuletni samochód niż wyprodukować zupełnie nowy. Do regeneracji zwykle nie trzeba komponentów, których tak brakuje w przypadku zupełnie nowych samochodów. Można zatem obejść się nie tylko bez półprzewodników, ale także komponentów z aluminium czy magnezu. A o zbyt nie ma się co martwić. Skoro na nowe samochody trzeba czekać miesiącami (i coraz częściej bez gwarancji, że trafią do produkcji w określonym czasie) to nie pozostaje nic innego jak poszukać czegoś na rynku aut z drugiej ręki. A bez wątpienia trudno o atrakcyjniejszą propozycję niż „używka po fabrycznym odnowieniu”.
Jeden dealer sprzedaje więcej używanych aut niż Volvo nowych
Wbrew pozorom pomysł nie jest taki nowy, jak mogłoby się wydawać. W biznes zaangażowali się dealerzy. Od 2014 r. samochody odnawia francuski Aramis Group w czterech centrach w Belgii, Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Od kilku lat we Francji z powodzeniem rozwija zaś działalność szwajcarska grupa dealerska Emil Frey (to jeden z największych graczy na rynku motoryzacyjnym w Europie, który w 2018 r. sprzedał więcej aut niż Volvo i niemal tyle, co Seat). W swoich największym centrum napraw i regeneracji (powierzchnia ponad 7 tys. m2) obsługuje do 30 tys. aut rocznie.
Przedstawiciele Emil Frey unikają jak ognia określenia warsztat i zapewniają, że mowa o fabryce dzięki stosowanym procesom produkcyjnym. Zainwestowano bowiem nie tylko w blacharnię czy linie do obsługi aut, ale i własne lakiernie, by sprawnie usuwać wszelkie szkody. A tych nie brakuje, gdyż auta pochodzą z wypożyczalni (Emil Frey współpracuje z Hertz), wynajmu długoterminowego (kooperacja m.in. z Arval) czy leasingu.
8 dni na odnowienie samochodu
W zakładach Emil Frey w Poitiers potrzeba średnio ok. 8 dni roboczych na jedno auto. W skali roku oznacza to nawet 30 tys. odnowionych samochodów. A to nie koniec. Kolejne centrum w Lens we Francji powinno obsłużyć nawet do 45 tys. aut rocznie. W planach są następne. Już w 2024 r. sieć powinna liczyć 5 wyspecjalizowanych placówek. A to dopiero początek.
Nie dziwi zatem, że w biznes zaangażowali się także producenci aut we Francji (Stellantis ze Spoticar w Hordain i Renault we Flins). Renault chwali się swoją fabryką samochodów używanych, która działa we Flins we Francji od 2020 r. (to według koncernu największy zakład regeneracyjny w Europie, który odnawia do 180 aut dziennie i docelowo 45 tys. rocznie). Moce produkcyjne Stellantis w Hordain są nieco mniejsze i obecnie wynoszą zaś nieco ponad 100 aut dziennie.
Dalsza część tekstu pod podcastem:
Nawet 1,5 tys. zregenerowanych samochód w kilka miesięcy
W ciągu kilku pierwszych miesięcy działalności Renault Factory VO udało się odnowić aż 1,5 tys. samochodów francuskiej marki i naprawić aż 2 tys. akumulatorów do modeli elektrycznych. W ramach zasady obiegu zamkniętego wykorzystano regenerowane części mechaniczne, które dostarcza zakład Renault Choisy-le-Roi.
Do końca obecnej dekady Renault planuje uzyskać więcej przychodów z regeneracji i recyklingu samochodów używanych niż montażu nowych pojazdów w jednym ze swoich zakładów. Luca de Meo dyrektor generalny Renault zapowiada, że jeden zakład we Flins do 2030 r. wygeneruje większe przychody z odnawiania niż produkcji nowych pojazdów (powstają tam m.in. Nissan Micra i Renault Zoe a w przeszłości takie bestsellery jak m.in. Renault 5, Clio czy Twingo) i zwiększy zatrudnienie o dodatkowe 3 tys. osób. Cele są ambitne. Renault planuje wydłużenie cyklu życia aut na tyle, by osiągać przebiegi rzędu miliona km.
„Refactory jest symbolem projektu Renaulution, który zobowiązuje Grupę Renault do głębokiej, szybkiej i trwałej transformacji. W centrum tego projektu, nasza pierwsza fabryka samochodów używanych, pokazuje naszą zdolność do uprzemysłowienia przedsiębiorstw związanych z gospodarką o obiegu zamkniętym. Ta fabryka samochodów używanych stawia nas na szczycie rosnącego rynku samochodów z drugiej ręki, z unikalnym potencjałem przemysłowym o zdolności do regeneracji nawet 45 000 pojazdów rocznie” – wyjaśnił Luca de Meo.
A jak wygląda odnawianie samochodu? W Renault Refactory każdy samochód przechodzi pierwszą kontrolę techniczną na zautomatyzowanej linii. Wszystkie pojazdy są fotografowane i skanowane, by ułatwić ocenę stanu nadwozia, wnętrza, podwozia i ogumienia. W przypadku największych szkód dokonuje się napraw blacharskich i lakierniczych. Jeśli tylko jest to możliwe, zużyte części mechaniczne wymienia się na zregenerowane, by maksymalnie wykorzystać dostępne zasoby. W przypadku zakładów Stellantis w Hordain (Spoticar) przeprowadza się także jazdy próbne na przyfabrycznym torze. Wszystko po to, by później zaoferować samochody objęte gwarancją (nawet do 2 lat bez limitu przebiegu). Klientów z pewnością nie zabraknie.