Na dawnym poligonie doświadczalnym rakiet V-2 w niemieckim Peenemünde Szymon Sołtysik oblatuje naszpikowane elektroniką, mocne limuzyny: Lexusa i Skodę z napędem 4x4.

Dwie sylwetki pod osłoną nocy przecinają z szumem powietrze, połyskując tajemniczo w blasku księżyca. Na horyzoncie mrugają czerwone światła naprowadzające je na właściwy kierunek. 200... 220... 230 km/h... prędkość obu obiektów stale rośnie, a wraz z nią narasta złowieszczy szum. Komputery pokładowe szybko przeliczają czas pozostały do osiągnięcia celu i sprawdzają, czy w zasobnikach wystarczy paliwa na ukończenie misji. Nagle z głośników dobiega ostry dźwięk alarmu wyrywający dowódcę ze skupienia. Podskakuję na fotelu jak dźgnięty igłą i w ułamku sekundy wracam do rzeczywistości.

Podobieństwa i różnice

Sygnał alarmowy to dźwięk SMS-a, który przyszedł na mój telefon. A rzeczywistość tworzy niemal kompletnie pusta autostrada A20 na północnym wschodzie Niemiec, którą jadę od Berlina. Brak ograniczenia prędkości na jej większym odcinku działa hipnotyzująco i zachęca do sprawdzenia możliwości Skody Superb V6 4x4, za której sterami siedzę już od kilku godzin. Odruchowo sprawdzam w lusterku, czy drugi samochód trzyma właściwy kurs. To Lexus LS460 AWD, a czerwone światła, które mrugają na horyzoncie, są markerami na kilkudziesięciometrowej wysokości wiatrakach wytwarzających energię elektryczną.

Zmierzamy w stronę Peenemünde, okrytego sławą i tajemnicą ośrodka, w którym w czasie II wojny światowej powstawała i była testowana cudowna broń Hitlera: rakiety V-1 i V-2. Te bezzałogowe pociski były użyte w atakach na Wlk. Brytanię i Belgię, ale szczęśliwie nie odmieniły biegu wojny. Po bombardowaniach Peenemünde rozpoczętych przez aliantów z 17 na 18 sierpnia 1943 r., gdy na ośrodek badawczy spadło 1,8 tys. ton bomb, rozwój tajnej broni został spowolniony. To zmusiło hitlerowców do przeniesienia ośrodka testów, między innymi do miejscowości Blizne na terenie obecnej Polski. A planowano nawet rakietę A-9/A-10, która miała zniszczyć... Nowy Jork. Ale do rzeczy, pewnie zastanawiacie się co wspólnego ze sobą mają Skoda z Lexusem?

Lexus w "TG" Foto: Onet
Lexus w "TG"

Na pierwszy rzut oka niewiele, ale im bliżej się im przyglądam, tym więcej znajduję podobieństw. Oba modele to limuzyny o zbliżonych wymiarach i porównywalnych osiągach. Oba mają silniki w układzie V i coś jeszcze, tajną broń w postaci napędu na wszystkie koła. Największe różnice tkwią w mocach i cenach obu aut. Najbogatsza odmiana Superba 3.6 V6 4x4 o mocy 260 KM kosztuje 172 tys. zł, gdy najtańszy Lexus LS 460 AWD z silnikiem 367 KM to, bagatela, 419 tys. zł. Grubo ponad dwa razy więcej! Następnego dnia mam zamiar sprawdzić, czy jego skórka warta jest wyprawki.

Sposób na kryzys

Po sutym, niemieckim śniadaniu (są nawet śledzie!) ruszamy na teren dawnego wojskowego lotniska, na którym stacjonowały jednostki NRD i ZSRR. Teraz obiekt, który wchodził także w skład tajnego ośrodka III Rzeszy, jest w prywatnych rękach i na jego terenie planujemy sesję zdjęciową. Na pierwszy ogień idzie hangar nr 12, jeden z wielu wybudowanych w latach 60. dla MiG-ów 21 armii NRD. Jego dostępu bronią kilkutonowe wrota, które trzeba rozsuwać... traktorem. Dziś w ogromnych pomieszczeniach o charakterystycznych, łukowatych sklepieniach znajdują się prywatne warsztaty, garaże i Bóg jeden wie co jeszcze. Na prostej drodze kołowania czas na typową próbę "Top Gear": ustawiamy oba samochody obok siebie i gaz w podłogę.

Skoda wystrzeliwuje o dwie długości do przodu i utrzymuje swoją przewagę aż do 200 km/h. Dopiero powyżej tej prędkości Lexus zaczyna odrabiać straty. Skrzynia DSG Skody działa szybciej od ośmiobiegowego automatu LS-a. Podobnie w próbie ze startu lotnego od prędkości 100 km/h. Tam, gdzie Skoda już przepina z VI biegu na IV i odskakuje na kilkanaście metrów, Lexus mozolnie redukuje z VIII na III (!), tracąc cenne ułamki sekund. Za to komfort jazdy ma nie do pobicia. Pneumatyczne zawieszenie niemal wygładza spoiny między betonowymi płytami, a co większe wyboje giną tłumione gdzieś między sprężynami sowicie wyściełanych skórą foteli. Skoda przy nim jest bardziej sztywna i wysportowana. Nie otacza jak miękki kokon, ale wciąż jest wystarczająco wygodna nawet na opcjonalnych felgach o średnicy 18 cali. Przed końcem pasa jeszcze ostre hamowanie, by nie wpaść na obóz ekipy filmowej. W tym miejscu powstają zdjęcia do najnowszego filmu Romana Polańskiego z Pierce’em Brosnanem, Ewanem McGregorem i Jamesem Belushim "The Ghost". Uznam, na której leży Peenemünde, "gra" w nim wyspę Martha’s Vineyard u wybrzeży amerykańskiego stanu Massachusetts.

Członkowie amerykańskiej ekipy filmowej co chwilę mijają nas w najnowszym BMW 7, taksując uważnie wzrokiem oba auta. Cóż, najwidoczniej kryzys ich nie dotyka. A skoro o słowie na literę "k" mowa... Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nikt nie brałby na poważnie Skody jako konkurenta Lexusa, ale czasy mocno się zmieniły i tańszy luksus nabrał racji bytu. Weźmy prezesa jednej z wielkich firm należących do międzynarodowego koncernu, który z drogiej limuzyny przesiadł się do Superba. Gdy sam podjechał nim na lotnisko po członka zarządu z zagranicznej siedziby, od razu dostał pochwałę: "Skoda? To rozumiem, umiecie oszczędzać!". Prawda jest taka, że do codziennej jazdy nie potrzeba wiele więcej. Jest mocny silnik z automatyczną skrzynią biegów i ogromna przestrzeń z tyłu, gdyby komuś udało się ocalić etat swojego kierowcy. Co więcej, nawet po dodaniu wszystkich elementów ekstra wyposażenia z ogrzewaniem postojowym i szklanym dachem z bateriami słonecznymi włącznie cena auta ledwie przekracza 200 tys. zł. To wciąż mniej niż połowa kwoty za podstawowego Lexusa. Ale silnika V8 i wspomnianego adaptacyjnego, pneumatycznego zawieszenia nie można u Czechów dostać za żadne pieniądze.

Superb w "TG" Foto: Onet
Superb w "TG"

Potęga kontra wyrafinowanie

Powoli opuszczamy lotnisko. Moje rozważania przerywa widok makiety V-2 ustawionej przed dawną elektrownią w Peenemünde. Jeszcze jedno zdjęcie i zmierzamy do portu, gdzie zacumowany jest U-461. Radziecki okręt podwodny klasy Juliett, kolejna spuścizna po zimnej wojnie. Jego dwa silniki Diesla rozwijały po 4000 KM każdy, dostarczając energii motorom elektrycznym o jeszcze większej mocy, 6000 KM! Powstała w połowie lat 60. jednostka pływała po północnym Atlantyku z ładunkiem międzykontynentalnych rakiet balistycznych. Dziś jest największym okrętem podwodnym-muzeum w Europie. Siostrzana jednostka ocalona spod gilotyny z sowieckiej bazy w Łotewskiej Lipawie "zagrała" okręt podwodny K-19 w słynnym filmie z Harrisonem Fordem.

Przy 86-metrowej długości cielsku podwodnego kolosa obie limuzyny wydają się kruche i bezbronne. Nagle siła ich zaawansowanych komputerów, elektrycznych silniczków i wymyślnych systemów blednie przy milczącym, wrzecionowatym kadłubie, który latami taszczył śmiercionośne rakiety. Kolejni Niemcy w podeszłym wieku, którzy zwiedzają okolicę, wyraźnie dają nam do zrozumienia, że powinniśmy przeparkować samochody. W Lexusie precyzyjne manewrowanie ułatwia kamera cofania. Skodzie muszą wystarczyć czujniki działające podobnie jak sonar na statkach. Ciekawe, jak wiele elementów wyposażenia dotarło do samochodów z pokładów myśliwców, okrętów i innych pojazdów wojskowych. Jeszcze mała powtórka z matematyki pod dystrybutorem i kierujemy się do Polski.

Różne stopnie rażenia

Ważący niemal 2100 kg Lexus nie przeraża zużyciem paliwa, ale na każde 100 km potrzebuje 13-14 litrów. Lżejsza o 400 kg Skoda pali o jakieś 2 litry mniej. Zważywszy na osiągi obu aut, ich rozmiary i komfort, to umiarkowana cena. W drodze powrotnej znów korzystamy z niewielkiego ruchu na A20. Lexus prowadzi się stabilniej od Superba. Nie czuć w nim nawet mocniejszych podmuchów wiatru. Jednocześnie, izoluje od bodźców, które w Skodzie wyraźniej docierają do kierowcy i pasażerów. Jego układ kierowniczy daje mniejsze wyczucie i jest mniej precyzyjny. Z kolei zawieszenie nawet w trybie Sport nie daje takiej pewności przy dynamicznej jeździe poza autostradą jak klasyczne podwozie Superba. To właśnie w odczuciach zza kierownicy oba auta rozjeżdżają się w największym stopniu. Skodę bardziej chce się prowadzić, w Lexusie, być wożonym. Nie mam wątpliwości, że w tym starciu to Superb jest skuteczniejszą bronią, choć muszę przyznać, że o dużo mniejszym towarzysko zasięgu rażenia.