Konfiskata samochodu to chyba najbardziej dotkliwa kara, jaką może sobie wyobrazić kierowca. Niebawem zacznie obowiązywać w Polsce, bo na początku grudnia br. prezydent Andrzej Duda podpisał kontrowersyjną ustawę o przepadku pojazdów prowadzonych przez pijanych kierowców.

Jeśli to wywołuje u nas taką polemikę, to co stałoby się, kiedy samochody byłyby zabierane za przekroczenie prędkości? Tak dzieje się już w Danii, a rząd austriacki pracuje nad podobną ustawą. W stanie Kolorado w USA już teraz można okresowo stracić auto za udział w zlocie samochodowym. To właśnie przydarzyło się właścicielce Chevroleta Camaro.

Konfiskata samochodu za "palenie gumy" i drifty

Prawo, które weszło w życie w czerwcu, zostało wymierzone w fanów motoryzacji spotykających się na parkingach i powodujących "zakłócenia porządku publicznego". Policjanci z Wheat Ridge przyznali, że nie radzili sobie z zapanowaniem nad tłumem zlotowiczów – na takich spotkaniach pojawiało się nawet 800 pojazdów.

To jednak nie był kłopot. Problemem było to, że w takich warunkach odbywały się nielegalne wyścigi, a uczestnicy lubili spalić "kapcia", wykręcić "bączka" czy ryknąć wydechem. Wprowadzone rozporządzenie otworzyło policjantom nową drogę, umożliwiając natychmiastową konfiskatę samochodu, jeśli "dalsze użytkowanie pojazdu spowoduje zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego".

Właścicielka Camaro jest pierwszą ofiarą nowego prawa

Czy kierowcy przejęli się nowymi przepisami? Już we wrześniu na jednym z parkingów w Wheat Ridge odbył się taki sam zlot jak wcześniej. Przyjechała policja i znowu miała problem, bo "pojazdy uciekały z dużą prędkością".

Właścicielka Chevroleta Camaro jechała ostatnia i mundurowi zapisali jej numer rejestracyjny. Mieli też udokumentowane, co robiła na zlocie, dlatego kilka dni temu zgłosili się do niej po samochód. Kobieta musiała oddać kluczyki, choć tylko na 12 miesięcy. To dlatego, że na razie konfiskata w Kolorado jest czasowa, a nie permanentna. Kto może jednak wiedzieć, jaki będzie kolejny krok?