Auto Świat Wiadomości Aktualności Używane auta już zdrożały o 50 proc., a to dopiero początek kłopotów. Czy Polska będzie drugą Kubą?

Używane auta już zdrożały o 50 proc., a to dopiero początek kłopotów. Czy Polska będzie drugą Kubą?

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk

Od początku pandemii koronawirusa średnia cena używanych aut w Polsce wzrosła już o blisko 50 proc. To dużo, ale jeszcze bardziej niepokojące jest to, że auta szczególnie wyraźnie drożały w ostatnim półroczu. Jeśli ten trend się utrzyma, za rok za samochody z drugiej ręki będziemy płacić dwukrotnie więcej niż przed pandemią – ostrzega Jakub Wojtakajtis, dyrektor ds. zarządzania danymi i strategią grupy OLX na Europę Środkowo-Wschodnią.

Import samochodów używanych już spowolnił, a będzie nadal malał
Roman Dębecki / Auto Świat
Import samochodów używanych już spowolnił, a będzie nadal malał

Czy Polska faktycznie stanie się drugą Kubą, gdzie dziś za 30-letniego Fiata Tipo lub Fiata Punto pierwszej generacji trzeba zapłacić średnio między 22 a 25 tys. dolarów amerykańskich, czyli w przeliczniku nawet 100 tys. zł? Czy skończymy na wiecznym naprawianiu naszych mocno starzejących się aut jak Kubańczycy? Pewnie nie, ale to drastyczne porównanie usnute przez głównego analityka otomoto i segmentu moto grupy OLX na Europę Środkowo-Wschodnią ma na celu pokazanie kilku analogii między Circular Economy, czyli gospodarką rynku zamkniętego, z jaką od lata mamy do czynienia na Kubie, a aktualną sytuacją Polski, a tak naprawdę całej Europy. Brzmi strasznie?

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Nie wrócimy już do rzeczywistości sprzed pandemii

Polska, w przeciwieństwie do Kuby, nie jest rynkiem zamkniętym, ale jedynie rynkiem ograniczonej podaży. Jednakże, co do zasady, mechanizmy wspomnianej Circular Economy działają tu już tak samo, tylko że w zupełnie innej skali. Oto dowody. W październiku 2021 r. zarejestrowano w Polsce 38 proc. mniej nowych samochodów niż rok wcześniej, czego bezpośrednią przyczyną jest problem z dostępnością mikroczipów i półprzewodników, które ograniczają moce produkcyjne fabryk.

Co prawda nowe samochody osobowe na polskim rynku stanowią zaledwie 13 proc., ale za to aż jedna czwarta to importowane używane samochody ściągane do naszego kraju z Niemiec. Problem w tym, że podobne zawirowania dotknęły także inne kraje, a to oznacza, że zaburzony został cały łańcuch mechanizmu wymiany starszych samochodów na nowe lub nowsze w całej Europie.

Samochód jak dobra lokata kapitału - skąd my to znamy?

Jeżeli przeciętny Niemiec nie wymieni swojego sześcioletniego samochodu na nowy, to inny z kolei Niemiec nie wymieni swojego dwunastoletniego samochodu na ten nowszy, sześcioletni. W efekcie ten dwunastoletni samochód nie trafi na polski rynek. Rezultat? Widzimy go już teraz – od kilku miesięcy używane samochody osobowe drożeją co najmniej tak samo szybko... jak nowe.

"Według naszych danych w listopadzie 2021 samochody używane w Polsce kosztowały średnio o 22,5 proc. więcej w porównaniu do listopada roku 2020 i o blisko 32 proc. więcej w porównaniu do listopada 2019 r.” – wyjaśnia Jakub Wojtakajtis.

Zmiana średnich cena na rynku aut używanych w ostatnich dwóch latach
Zmiana średnich cena na rynku aut używanych w ostatnich dwóch latachOTOMOTO

W praktyce taka sytuacja oznacza, że osoby, które na początku 2020 r. kupiły popularne na rynku wtórnym modele aut, dziś, czyli po prawie dwóch latach, mogą je sprzedać w podobnej, a nawet wyższej cenie. Oczywiście tu trzeba pamiętać o rosnącej inflacji, która obniżyła wartość nabywczą tej samej kwoty sprzed dwóch lat, mimo to takiej sytuacji nie mieliśmy od lat 90., kiedy to Polskę trawiła hiperinflacja.

Samochody drożeją, ale popyt nie spada

Według analiz Otomoto wzrost cen na rynku aut używanych nie spowodował wcale spadku popytu na samochody, i to w sytuacji, w której mamy do czynienia z dużym nasyceniem rynku autami – aktualnie co dziesiąta rodzina w Polsce ma więcej niż jeden samochód. Według Jakuba Wojtakajtisa taka sytuacja jest bezprecedensowa i przeczy podstawowym założeniom mikroekonomii, gdzie wzrost cen powinien wywoływać spadek popytu. Dlaczego do tego nie doszło? Według naszego eksperta przyczyn może być kilka.

Rzeczywistość postpandemiczna silniej uzależniła nas od samochodów i zniechęciła do środków komunikacji zbiorowej. Według badań co piąte gospodarstwo domowe w dużych miastach, które dotychczas nie miało samochodu, rozważa teraz jego zakup, a osoby pracujące zdalnie mimo wszystko nie chcą pozbywać się swoich aut. Prawdopodobnie rosnące ceny przyspieszyły decyzję osób, które już wcześniej rozważały wymianę samochodu na nowszy lub po prostu jego zakup. Wynika to z obaw przed tym, że za jakiś czas może to być poza zasięgiem finansowym. Nie bez znaczenia pozostaje też to, że rynek ciągle jest rozgrzany, a koniunktura gospodarcza wciąż nakręcona, dlatego też kupujący samochody chętnie się zadłużają – trzeba pamiętać, że pieniądz jest w Polsce ciągle relatywnie tani. Co więcej, tak duży popyt na auta może też wynikać z tego, że wbrew pozorom, dla wielu Polaków auto jest jednak dobrem pierwszej potrzeby, co może wyjaśniać nasz demografia – ponad połowa Polaków mieszka na wsi i w małych miastach i nie ma dostępu do transportu zorganizowanego

– wyjaśnia dyrektor strategi grupy OLX segmentu motoryzacyjnego.

Ceny aut używanych - najgorsze dopiero przed nami?

Czy ceny na rynku aut używanych nadal będą rosły? Sporo wskazuje, że to dłuższy trend. Już dziś producenci przebąkują, że problemy z dostawami mikroczipów i półprzewodników znikną najwcześniej w drugiej połowie 2023 r. i to także nie jest żadnym pewnikiem. Z drugiej strony wznowienie produkcji tych elementów w Europie to raczej inwestycja kilkuletnia niż kilkumiesięczna. W tym czasie marki europejskie będą pod presją i będą musiały wybierać, które modele i na które rynki chcą produkować. Naturalnym wyborem będzie postawienie na marki premium, modele premium i rynki premium jako wysokomarżowe i tym samym bardziej dochodowe. Zresztą to nie jest żadną tajemnicą, bo już tak się dzieje. Dziś łatwiej kupić Audi niż Volkswagena, Porsche niż Seata itd. Taka polityka może też oznaczać, że łatwiej będzie kupić samochód w Niemczech niż w Polsce. Jednak według Wojtakajtisa nie oznacza to wcale, że musimy znaleźć się w realiach podobnych do tych panujących w Hawanie.

Pamiętajmy, że rynek samochodowy, jest tylko pochodną rynku globalnego, a to oznacza, że jeśli wzrost gospodarczy spowolni, a na to wskazuje już kilka czynników, m.in. podnoszone stopy procentowe, wzrost energii i gazu, wprowadzenie Polskiego Ładu, czy też spadki na amerykańskiej giełdzie, to automatycznie przestaną także rosnąć ceny samochodów. Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że aut raczej nam nie zabraknie, ale sporo wskazuje, że na Polskim rynku aut używanych nastąpi zmiana sił. Niebawem łatwiej będzie w Polsce o używane samochody marek azjatyckich, które prowadzą teraz ofensywę sprzedażową na rynkach środkowoeuropejskich i wschodnioeuropejskich, niż o modele marek europejskich, w tym tak lubiane przez Polaków samochody niemieckie. Kto wie, może cała ta sytuacja paradoksalnie przyspieszy elektryfikację polskiej floty samochodowej i zmieni podejście Polaków do aut elektrycznych?

– podsumowuje dyrektor Jakub Wojtakajtis.

Samochód jak smartfon – czyli, czy uratują nas "retro-fity"?

Być może jest jeszcze jedno rozwiązanie, które jednocześnie wybawi nas z problemu z brakiem części i nie zakończy tak szybko ery aut spalinowych. Chodzi o "retro-fity", czyli auta używane odnowione w fabrykach producentów. To rozwiązanie, które znamy na rynku smartfonów. To rozwiązanie, które rozwiąże nam problem braku mikroczipów, magnezu i stali.

Co więcej, to nie jest żadna pieśń przyszłości, ale nasza teraźniejszość. Takie zakłady już istnieją i działają. Pierwszą fabrykę odnawiającą stare auta wybudował koncern Renault we Flins we Francji. Wiadomo już, że eksperyment się powiódł, bowiem Francuzi pod koniec 2022 r. uruchomią kolejny tego typu zakład, tym razem w Hiszpanii. Nowa fabryka ma być w stanie odnowić ponad 10 tys. pojazdów i naprawić do 1 tys. akumulatorów rocznie, a Luca de Meo, dyrektor generalny Renault, zapowiada, że jeden zakład we francuskim Flins wygeneruje większe przychody z regeneracji używanych samochodów niż produkcji nowych pojazdów.

Wbrew pozorom pomysł nie jest taki nowy, bo już w 2014 r. zajęli się tym sami dealerzy. Od kilku lat samochody odnawia francuski Aramis Group w czterech centrach: w Belgii, Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Z kolei we Francji podobną działalność prowadzi i rozwija szwajcarska grupa dealerska Emil Frey (to jeden z największych graczy na rynku motoryzacyjnym w Europie, który w 2018 r. sprzedał więcej aut niż Volvo). W swoim największym centrum napraw i regeneracji odnawia nawet 30 tys. aut rocznie.

Kto wie, może trzeba się już przyzwyczajać do myśli, że kupować będziemy auta w salonie, ale nie wszystkich będzie stać na te faktycznie nowe, a większą popularnością będą cieszyły się te odnowione? W gruncie rzeczy, z punktu widzenia ekologii, to jest całkiem dobry pomysł wpisujący się, w zdobywającą coraz większe rzesze fanów filozofię "Zero Waste".

Autor Piotr Karczmarczyk
Piotr Karczmarczyk