- Do zdarzenia doszło na drodze ekspresowej S3
- Kierujący Skodą polityk najpierw jechał "na zderzaku" innego auta, poganiając powolnego kierowcę światłami
- Następnie były już marszałek województwa niebezpiecznie wyprzedzał, uderzył w wyprzedzane auto i zajechał mu drogę, a następnie wpadł na barierki
- Teraz częściowo przeprasza, ale chyba nie uważa, że stało się coś godnego uwagi. Oceńcie sami
Przywiązanie do standardów w życiu publicznym nakazuje mi podjęcie tej bardzo trudnej decyzji. Rozwój województwa lubuskiego, któremu poświęciłem niemal całe swoje życie zawodowe, jest dla mnie najważniejszy. Kolizja z moim udziałem odciąga uwagę opinii publicznej, od rzeczywiście istotnych spraw dotyczących regionu – mówił po fakcie Jabłoński. Obejrzyjmy więc tę zwykłą kolizję.
Co widać na filmie – krok po kroku
Po pierwsze, w chwili, gdy zaczyna się nagranie, limonkowe BMW prawidłowo porusza się lewym pasem. Widzimy, że wyprzedza wolniej jadący samochód znajdujący się na prawym pasie.
Po drugie, już w chwili, gdy BMW prawidłowo wyprzedza pojazd jadący prawym pasem, kierujący Skodą nadjeżdżającą z tyłu z dużą różnicą prędkości popełnia wykroczenie: podjeżdża pod sam zderzak BMW, nie zachowuje bezpiecznej odległości. Zachowuje się nerwowo, pogania światłami.
Po trzecie, nie wiemy, co się działo wcześniej – czy BMW było na lewym pasie od dłuższego czasu czy też "wyjechało" Skodzie, której kierowca ewidentnie się spieszył. Nie ma to jednak – moim zdaniem – znaczenia. Zachowanie kierowcy Skody – kierowanej przez pana marszałka województwa lubuskiego Marcina Jabłońskiego – już na tym etapie było nieakceptowalne. Normalni ludzie boją się takich frustratów, którzy nie umieją czekać, ja też się boję.
Po czwarte, widzimy na filmie, jak bardzo szybko – w sumie nie dając kierowcy BMW czasu na podjęcie jakiejkolwiek decyzji – kierowca Skody decyduje się na wyprzedzanie z prawej strony. Robi to jednak w taki sposób, jakby chciał co najmniej nastraszyć albo wręcz zepchnąć z drogi BMW. Kierowca BMW lekko odbija w lewo, ale nie ma dużo miejsca, by uciec.
Po piąte, Skoda doprowadza do kolizji, wjeżdża tuż przed maskę BMW, po czym wpada na barierki.
Po fakcie, jak ustaliło TVN24, kierujący Skodą marszałek nie poczuwał się do winy, zrobił awanturę policjantom, nie przyjął mandatu. Stracił prawo jazdy, a sprawa trafi do sądu.
Jakie przepisy złamał marszałek Marcin Jabłoński?
Co do odstępu od poprzedzających pojazdów, jaki należy zachować na drodze szybkiego ruchu, przepis mówi:
Kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp między pojazdem, którym kieruje, a pojazdem jadącym przed nim na tym samym pasie ruchu. Odstęp ten wyrażony w metrach określa się jako nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przepisu tego nie stosuje się podczas manewru wyprzedzania.
Przepis ten jest nie do końca jasny, ze względu na to, że "nie stosuje się go podczas wyprzedzania". Czyto wyłączenia ma zastosowanie w tej sytuacji? To jednak bez znaczenia, gdyż inny przepis mówi:
Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza bezpieczny odstęp od wyprzedzanego pojazdu lub uczestnika ruchu.
Przede wszystkim jednak mamy to do czynienia z zagrożeniem spowodowanym nie przez przeoczenie, nie przez zwykłą, ludzką pomyłkę, a z pełną premedytacją. Ten nabuzowany adrenaliną facet za kierownicą Skody powinien oddać prawo jazdy na trzy lata (na tyle można stracić prawo jazdy, doprowadzając do kolizji), a dostać je z powrotem, o ile stan zdrowia mu pozwoli. Na razie mu na to z pewnością nie pozwala – jako kierowca bardzo bym chciał, aby sąd wyeliminował tego... (nie mam słów, naprawdę...) z grona kierowców na tak długo, jak to możliwe. Takich ludzi boję się szczególnie. Prawie wszyscy się takich boją – taki gość za kierownicą samochodu jest jak małpa z brzytwą.
Natomiast wyprzedzanie z prawej strony jest w Polsce na drodze szybkiego ruchu i na autostradzie legalne. Należy to jednak robić, zachowując szczególną ostrożność.
Co grozi marszałkowi za skandaliczną jazdę i sprowadzenie zagrożenia na drodze?
Maksymalna kara za wykroczenie drogowe (sprawa została wstępnie zakwalifikowana jako wykroczenie) to – oprócz zakazu prowadzenia pojazdu na okres od 6 miesięcy do 3 lat – 30 dni aresztu i słynne 30 tys. zł grzywny. Jeśli za coś takiego nie należy się maksymalna grzywna, to za co?
Pozostaje pytanie, co z odszkodowaniem z polisy autocasco. Na miejscu ubezpieczyciela zastanowiłbym się, czy płacić. Skoro ktoś specjalnie doprowadza do niebezpiecznej sytuacji...
Marszałek częściowo poczuwa się do winy, a właściwie to nie za bardzo
Zdaniem rzecznika marszałka to, co widzimy na filmie, to nie jest pełny obraz zdarzenia. Zdaniem sprawcy, nie można mówić o kolizji z jego winy, ale o "kolizji z jego udziałem", która "odciąga uwagę opinii publicznej, od rzeczywiście istotnych spraw dotyczących regionu".
Jednocześnie proszę państwa o powściągliwość w ocenie kolizji do czasu zakończenia postępowania. Przepraszam tych wszystkich, którzy poczuli się zawiedzeni. Rozumiem państwa reakcje i przyjmuję je z pokorą
– dodał polityk, agresywny kierowca. NIby w porządku, a jednak... powiedzieć, że to bezczelność, to za mało.
Na jego miejscu przepraszałbym inaczej, a mandat zaproponowany przez policjantów przyjąłbym jak dar od losu.
Ale to chyba inny typ.