km, skóra, sportowy wydech, z powodów rodzinnych z ciężkim sercem sprzedam..." - to autentyczne ogłoszenie. Co prawda z Niemiec, ale być może takie problemy będą mieli także Polacy. A może jednak nie... Czasy się zmieniają. Dzisiejsi tatusiowie mają przynajmniej jeden problem mniej (jeśli tylko mogą sobie pozwolić na wydanie ponad 300 tys. złotych). Argumenty firmy Quattro z Neckarsulm trudno będzie raczej zbić: 450 koni z silnika V8 z podwójną turbiną, 560 Nm, napęd na obie osie. W 4,7 sekundy samochód rozwija 100 km/h, po 17,8 sekundy wskazówka na prędkościomierzu pojawi się w polu "200". Uchwyt Isofix do mocowania fotelika zyskuje wtedy całkiem inne znaczenia. RS 6 jest po RS 4 drugim modelem, który stawia firmę-córkę Audi na nogi, i pierwszym autem z czterema obręczami na wlocie do chłodnicy, które jest wyposażone w turbodoładowany silnik V8. "Naszym celem była nie tylko moc, ale też duży moment obrotowy" - mówi szef Quattro produkującego RS 6 Werner Frowein. To, co potrafi wyczynić z ważącym 1,9 tony nadwoziem przygotowany u angielskiego Coswortha 8-cylindrowy silnik, przechodzi wyobrażenia przeciętnego kierowcy samochodu. Już pierwszy rzut oka na przebieg krzywej momentu obrotowego pozwala przypuszczać, jakie moce są tu zmobilizowane. 560 niutonometrów jest powodem do dumy w aucie osobowym, ale jeśli taką wartość osiąga się już przy 1950 obrotach, wiele sportowych aut musi rzucić ręcznik na matę. RS 6 rozpędza się niezwykle dynamicznie, a siedzącemu za kierownicą wydaje się, że wszystkie (no, może prawie wszystkie) samochody na ziemi napędzane są silnikami od kosiarek. Trwającemu kilka sekund wyprzedzaniu towarzyszy pełny dźwięk silnika V8, a w żołądku pojawia się uczucie, które znamy z dzieciństwa, gdy otrzymywaliśmy upragnioną zabawkę. Gdy RS 6 stoi w garażu, w niedzielny ranek pojawiają się pomysły w stylu: przejazd do Berlina po Currywursta - przy okazji będzie można zrobić próbę na niemieckiej autostradzie, gdzie, jeśli znaki "nie chcą" inaczej, nie ma ograniczenia prędkości. Auto płynnie rozpędza się do 250 km/h i... na tym koniec. Producenci (z wyjątkiem Porsche) zdecydowali się na elektroniczne ograniczenie prędkości aut. Maniacy szybkości powiedzą z pewnością: "szkoda". Na trzypasmowej autostradzie samochód swobodnie rozpędziłby się do 300 km/h. Domorośli tunerzy mogą jednak się nie kłopotać - chip jest tak zabezpieczony, że łatwiej będzie się dostać do komputera Pentagonu - tak przynajmniej twierdzi producent. Skrzynia biegów do "potwora" została przejęta z 6-litrowego A8. Zmieniono jedynie czasy zmiany przełożeń (w RS 6 odbywa się to szybciej). Tiptronic rozpoznaje styl jazdy kierowcy i odpowiednio dobiera czas zmiany przełożenia na wyższe. Nawet na ostrych zakrętach system działa bez zarzutu i nie ma mowy o żadnej przypadkowej zmianie przełożenia. Kto nie ma ochoty posługiwać się dźwignią, może wybrać łopatki przy kierownicy podobne do tych, jakie mają zastosowanie w Formule 1. To, że samochód okazał się sporym "opojem" (18 litrów), przy takich osiągach nikogo nie powinno dziwić - gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Nikt o zdrowych zmysłach nie może wymagać, żeby auto z silnikiem 450 KM spalało 10 l/100 km. Duża moc jest wymagająca - jeśli nie podąża za nią doskonały układ jezdny, jest niewiele warta. Jeśli przekroczymy 200 km/h, a samochód prowadzi się tak, że dalsze przyspieszanie wymaga niebywałej odwagi, przyjemność z jazdy kończy się. W Audi RS 6 nie występuje objaw "spoconych rąk" - samochód tak łagodnie pokonuje zakręty, jakby prawa fizyki go nie dotyczyły. Mimo tego zachowania zapewnia komfort przynależny dostojnej limuzynie. Nie bez wpływu na to jest zastosowanie po raz pierwszy w Audi systemu DRC (Dynamic Ride Control). Urządzenie redukuje nurkowanie przy hamowaniu i nadmierne przechyły na zakrętach. Nowością jest to, że odbywa się to nie przy udziale elektroniki, a mechaniki. Amortyzatory są ze sobą połączone. Jeśli auto nurkuje przednim prawym kołem, tylne lewe nie unosi się automatycznie. Wynalazek nie jest zresztą patentem Audi. Po raz pierwszy zastosowała go Yamaha w swoich jednośladach. W środku Audi postawiło na znaną sobie perfekcję. Sportowe siedzenia Recaro pasują jak szyte na miarę buty. Materiały i ich spasowanie są na najwyższym poziomie, podobnie zresztą jak bezpieczeństwo. To, co firma Quattro wyprodukowała, jest najlepszym i najbardziej sportowym kombi na świecie. Więcej już chyba nie da się zrobić. Chyba że Porsche pewnego dnia wypuści 911 w wersji... kombi. Do tego czasu śmietankę będzie spijało Audi.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: