Gdy ktoś wspomina o włamaniach do pojazdów autonomicznych, zaraz wyobrażamy sobie przejęcie nad nimi kontroli – ktoś inny za nas będzie sterował kierownicą, ktoś inny będzie decydował o prędkości. Teoretycznie taka sytuacja jest możliwa, ale dla motoryzacyjnych hackerów nie będzie z tego żadnych korzyści. Po co bowiem, wyjąwszy szaleńców, ktoś miałby przejmować kontrolę nad naszym autem? Problem może być jednak poważniejszy niż sądzimy.

Według portalu Autonews, coraz większa liczba ekspertów twierdzi, że samochodowi hackerzy nie mają zamiaru robić zamieszania na drodze. To by zwróciło na nich niepotrzebną im uwagę. Będą za to chcieli przechwycić z naszych samochodów tak dużo danych, jak to tylko możliwe.

A przecież w przyszłości w pokładowych systemach multimedialnych możemy mieć zapisane dane o naszych kontach bankowych, kartach kredytowych, a w nawigacji – nasz domowy adres. O wiadomościach elektronicznych, listach kontaktów, SMS-ach, celach podróży – nawet nie warto wspominać. To prawdziwa kopalnia wiedzy dla współczesnych piratów. Niektórzy twierdzą nawet, że włamując się do komputera samochodu da się np. podsłuchiwać rozmowy prowadzone w kabinie. To świetna wiadomość dla wywiadu gospodarczego.

Tymczasem już dziś coraz więcej samochodów wykorzystuje stałe łącza internetowe w oparciu o zainstalowane na pokładzie karty SIM. Wiele z tych aut oferuje swoim użytkownikom połączenia Bluetooth i WiFi. To zaproszenie dla hackerów, którzy są już przecież zaprawieni w bojach, bo potrafią włamywać się do sieci domowych, firmowych, a nawet do prywatnych smartfonów. A czym – tak naprawdę – różni się podłączony do internetu samochód od smartfona?

Kolejna kwestia to tradycyjna kradzież samochodu. Być może już niedługo da się ją przeprowadzić bez wytrychów i wiedzy o odpalaniu samochodu za pomocą odpowiednich kabelków. Wystarczy smartfon. Już dziś niektóre modele można otworzyć i ukraść po prostu podłączając laptopa do wyciągniętej przez nadkole kostki. We współczesnych samochodach przez jeden kabel można mieć dostęp do całego, pokładowego systemu informatycznego, który zarządza wszystkimi podzespołami: od zamków drzwi aż po silnik. Nawet w Polsce zdarzały się już włamania tego typu.

Motoryzacyjni hackerzy w najbliższych latach na pewno będą mieli sporo do powiedzenia. Według eksperów, do 2020 roku już ponad połowa wszystkich aut sprzedawanych na świecie będzie w jakiś sposób podłączona do internetu. Mamy się czego obawiać?