Toyota w ostatnich miesiącach okryła się złą opinią, po tym jak na jaw wyszła próba ukrycia poważnych wad związanych m.in. z blokującym się pedałem gazu, co kosztowało życie i zdrowie wielu osób.

Śledztwo wciąż trwa, pojawiają się kolejne, niejednokrotnie sprzeczne ze sobą teorie, a producent traci kolejne miliony dolarów i zbudowaną przez lata opinię niezawodności. Na początku były problemy z dywanikiem, który mógł zablokować pedał gazu w pozycji wciśniętej. Później doszło do tego samoczynne blokowanie tego pedału po jego wciśnięciu - albo zbyt wolno powracał on do pierwotnej pozycji, albo wcale. Kolejnym problemem były hamulce w hybrydowym modelu Prius ostatniej generacji, które przy hamowaniu na śliskiej lub nierównej nawierzchni miały w pierwszym etapie bardzo niską skuteczność.

W ostatnich dniach świat obiegły informacje o dwóch kolejnych przypadkach, w których doszło do niezamierzonego, nagłego przyspieszania Toyoty Prius. Pierwszy z nich opisywał sprawę Jima Sikesa, który po próbie wyprzedzenia innego samochodu poczuł, że jego auto nadal przyspiesza. W zatrzymaniu pojazdu pomógł mu wezwany patrol policji autostradowej, który poinstruował mężczyznę i doprowadził do zatrzymania auta. Późniejsze dochodzenie już na wstępnym etapie pokazało, że ten egzemplarz był wolny od wad, a kierowca nie podejmował właściwych decyzji jadąc z wciśniętym pedałem gazu i lekko naciśniętym hamulcem.

Druga sprawa, której rozwiązanie właśnie ujrzało światło dzienne, opisuje wypadek, w którym obrażenia odniosła kobieta kierująca Toyotą Prius. Twierdziła ona, że samochód nie chciał się zatrzymać, co doprowadziło do uderzenia w betonową ścianę po "przestrzeleniu" skrzyżowania. Już wstępne dochodzenie na miejscu wypadku pokazało, że pedał gazu nie był zablokowany, a dywanik leżał na swoim miejscu. Bardziej wnikliwa analiza, w tym odczyt z komputera pokładowego, pokazała z kolei, że hamulce nie były przed wypadkiem używane, a przepustnica była w pełni otwarta.

Wspomniane przypadki mogą wskazywać na to, że jazda modelem, którego część egzemplarzy objęta jest akcją serwisową, skłania kierowców do zrzucenia winy za popełnione przez siebie błędy na borykającego się z problemami producenta...