Nikt jednak nie zamierzał im tego ułatwiać, i spora grupa kierowców liczyła na to, że na trasie ograją liderów wyścigu. Najważniejszy był idealny start.

Zgodnie z przewidywaniami prowadzenie po starcie objęli kierowcy ruszający z pierwszych pól startowych, nikt nie popełnił błędu, wszyscy trafili idealnie w sygnał startowy i już na pierwszym okrążeniu trójka kierowców: Rafał Grzesiński, Igor Gregorczyk i Kamil Raczkowski uzyskała kilkunastometrową przewagę nad resztą stawki.

Na kolejnym okrążeniu prowadzący nieco powiększyli przewagę, ze stratą kilku sekund za nimi jechała kolejna trójka: Maciej Steinhof, Maciej Ostoja-Chyżyński i Wojciech Herban, kolejne kilka sekund tracili Andrzej Spława-Neyman i Piotr Pakosiński.

Następną grupę pościgową prowadził Paweł Poletyło nieustannie atakowany przez Zbigniewa Łacisza.

W każdej z grup nieustannie toczyła się walka o wyprzedzenie rywala, ataki i obrony nieco spowalniały walczących, dzięki czemu w połowie dystansu czołówkę stanowiło sześciu kierowców, a dziesięć sekund za nimi pędziła siódemka kierowców. W końcowej fazie wyścigu prowadzący znów nieco się rozjechali i o zwycięstwo rywalizowało dwóch kierowców, pół sekundy straty miała dwójka kierowców i sekundę następnych dwóch zawodników.

Dosłownie o mrugnięcie okiem, różnicą zaledwie 0,049 sekundy wyścig wygrał Rafał Grzesiński przed Igorem Gregorczykiem. Rywalizację o trzecie miejsce rozstrzygnął na swoją korzyść – również z minimalną przewagą 0,070 sekundy – Kamil Raczkowski przed Maciejem Steinhofem. Zacięta i emocjonująca rywalizacja toczyła się również i w dalszej części stawki.

Ruszająca z przedostatniego pola Monika Liberadzka stopniowo wyprzedzała rywali i rywalki i metę osiągnęła na 28. miejscu, trzy dziesiąte części sekundy za najszybszą wśród pań Magdaleną Wilk; Klaudia Podkalicka w czasie porannej rozgrzewki uszkodziła zespół napędowy i nie pojawiła się na starcie. Pomimo zaciętej walki o każde miejsce pierwszy wyścig ukończyli wszyscy startujący.

Po minięciu mety ponownie wszyscy zawodnicy zajęli pola startowe w kolejności, w jakiej ukończyli pierwszy wyścig. Po starcie historia z poprzedniej gonitwy się powtórzyła i znów od początku ustaliła siętrzyosobowa czołówka, za nią z powiększającą się stratą jechało czterech kierowców. Na czwartym okrążeniu w trzeciej, kilkunastoosobowej grupie doszło do zamieszania i w ferworze walki trzech zawodników wypadło poza tor.

Na torze wciąż wiele się działo, obie prowadzące grupy zjechały się, później czołówka znów się rozpadła, za ich plecami tworzyły się wciąż nowe grupki walczących, w drugiej połowie wyścigu mocno rozgrzane opony straciły przyczepność i coraz trudniej było utrzymać stabilny tor jazdy. Drobne błędy popełniali wszyscy, nie wszystkim udało się uniknąć strat. Tym razem linię mety jako pierwszy minął Kamil Raczkowski, posiadacz ustanowionego wczoraj rekordu toru i zwycięzca drugiej rundy Kia Lotos Cup.

Tuż za nim finiszował Igor Gregorczyk, który utrzymał prowadzenie w klasyfikacji łącznej. Trzecie miejsce przypadło Maciejowi Steinhofowi, nieco ponad sekundę za nim ukończył wyścig Andrzej Spława-Neyman.

W pierwszych, nieoficjalnych wynikach Maciej Steinhof spadł na dalszą pozycję, kiedy do uzyskanego rezultatu doliczono mu nałożoną przez sędziów karę 20 sekund za wyprzedzanie przy żółtej fladze. Po analizie wydarzeń okazało się, że była to błędna decyzja i kara została cofnięta.

Wśród pań triumfowała Monika Liberadzka, która w drugim wyścigu pojechała bardzo mądrze i skutecznie osiągając swój życiowy wynik – 18. miejsce. Dla tej zawodniczki doskonały rezultat ma ogromne znaczenie; wszak wczoraj uległa bardzo poważnemu wypadkowi, o prawo startu w wyścigach finałowych musiała walczyć w finale B.

Powiedzieli

Monika Liberadzka: Po wczorajszym wypadku myślałam już, że nie pojadę. Auto było mocno rozbite, ja czułam się nienajlepiej, szczerze mówiąc trochę się bałam. Na szczęście mój zespół naprawił samochód, a mnie udało się przełamać uraz psychiczny i w dzisiejszych wyścigach jechało mię bardzo dobrze. Jestem bardzo szczęśliwa. Bardzo dziękuję mojemu teamowi i mojemu tacie, to dzięki ich pracy i wielkim wsparciu udało mi się dojechać do mety.

Andrzej Spława-Neyman: W zeszłym roku jeździłem mocno pechowo, teraz jest dużo lepiej. Przygotowywałem się do tej rundy z dużym zaangażowaniem, samochód zachowuje się bez zastrzeżeń, a ja jechałem szybko. Zawsze wiedziałem, że w Kielcach jeździ mi się lepiej, tym bardziej cieszy wynik w Poznaniu. W początkowej fazie wyścigu dostałem strzała i myślałem, że mam po wyścigu, ale doświadczenie rajdowe pomogło i praktycznie bez strat pojechałem dalej. Przez chwilę byłem trzeci, ale okazało się, że Maciej dostał 20 sekund omyłkowo i to jemu należą się gratulacje. Na torze był ode mnie szybszy.

Maciej Steinhof: W pierwszym wyścigu nie udało się utrzymać kontaktu z czołówką i dojechałem na początku grupy goniącej. W drugim wyścigu walczyłem o zwycięstwo, ale bez powodzenia. Trzecie miejsce straciłem po błędnej decyzji sędziego, który zapisał omyłkowo mój numer jako auta, które wyprzedzało na żółtej fladze. Szczęśliwie wszystko się wyjaśniło, i błędna decyzja została cofnięta.

Rafał Grzesiński: Dwa razy na podium to duży powód do satysfakcji. Myślę, że w tych wyścigach pomaga mi doświadczenie w… grach komputerowych i to, że czuję samochód. Mam bardzo dobrze przygotowane auto; odpowiednie oleje, ustawienie geometrii, ciśnienie opon – to, co wolno poprawić, jest poprawione. Jest5em w bardzo dobrej dyspozycji, wyniki pomagają mi wierzyć w swoje możliwości, teraz już z niecierpliwością oczekuję wyścigów w Miedzianej Górze. Przecież pochodzę z Kielc…

Kamil Raczkowski :,/b>Tak, jak przewidywałem wykształciła się czołówka, o zwycięstwo walczyło sześciu kierowców. Warunki były trudne, już pod koniec pierwszego wyścigu auta „płynęły” i trzeba było jechać bardzo dokładnie i precyzyjnie. Kto lepiej się w tych warunkach czuł, ten szybciej jechał. Najtrudniej było pod koniec drugiego wyścigu.

Igor Gregorczyk: Dziś było trudniej niż w pierwszej rundzie, było więcej walki, stawka się wyrównała. Temperatura powodowała, że opony szybko się nagrzewały i auto stawało się coraz bardziej nerwowe. Bardzo trudny był start z prawego pola – tam był na długim dystansie były ślady po usuwaniu oleju i trzeba było bardzo uważać, żeby na to nie wjechać. No a trzy ostatnie okrążenia wymagały wielkich umiejętności i opanowania.Klaudia Podkalicka: To był chyba mój najbardziej nie fartowny występ w KIAKia Lotos Cup. W piątek na czasówce byłam dopiero na 17 pozycji, co było zdecydowanie poniżej moich oczekiwań. Troszeczkę mi to popsuło humor, jednak wedługg mnie silnik po zimie jakoś się nie mógł obudzić – czułam że jest wyraźnie słabszy. W sobotę rano, bardzo bojowo nastawiona wyjechałam na warm up i niestety – przy wyjściu z „Baby Jagi” zamiast czwartego biegu wsadziłam dwójkę. Silnik eksplodował robiąc trzy wielkie dziury w bloku. Oczywiście motor nie istnieje: w całości nadaje się do kosza. W wyścigu nie wystartowałam bo bez silnika samochód nie pojedzie Rezerwowego nikt nie wozi, a nawet gdyby był na miejscu to i tak było zbyt mało czasu na przekładkę. Po powrocie do domu kupiliśmy nową jednostkę, więc mam nadzieję, że na Tor Kielce wszystko już będzie w porządku. W tej chwili przygotowujemy się do wyjazdu na tor Orschesleben gdzie wspólnie z Kamilem Raczkowskim i Darkiem Nowickim wystartujemy w III Eliminacji ADAC Logan Cup. Na ostatnim wyścigu Darek, jadąc na trzecim miejscu został z premedytacją wypchnięty przez konkurenta z toru, co poza nieukończonym wyścigiem, spowodowało spore straty sprzętowe: praktycznie całe tylne zawieszenie do wymiany, rozbity tył i trochę bok samochodu. Na szczęście samochód jest już prosty, w pełni gotowy do wyścigu, więc jedziemy na Orschesleben w dobrym nastroju – chcemy wygrać!