O ile z punktu widzenia zawodników jest OK, o tyle organizatorzy Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski nie mają łatwego zadania. Dlaczego? Bo w 40-to milionowym kraju mamy tylko 1 (słownie: jeden) tor wyścigowy. W Poznaniu nieopodal lotniska Ławica. Część wyścigów siłą rzeczy musi odbywać się za granicą: zawodnicy walczący o mistrzostwo Polski będą ścigać się na obiektach w czeskim Moście i Brnie, węgierskim Hungaroringu oraz na niemieckim Hockenheim. Ale czy o to w tej zabawie chodzi? Z punktu widzenia zawodnika poznawanie zagranicznych torów, to znakomita zabawa, siła napędowa, możliwość rozwoju. Jednak zawodnicy tworzą ten spektakl dla kibiców! A tych na zagranicznych torach po prostu nie ma. Na szczęście relacje z zawodów można obejrzeć w telewizji, ale prawdziwe kibicowanie sportom motorowym nie na tym powinno polegać. Jak na ironię w Poznaniu kibiców tez nie ma zbyt wielu, bo niewiele osób wie, że takie zawody w ogóle się odbywają.

Z punktu widzenia zawodnika też nie wygląda to wszystko zbyt różowo. Właśnie przeszedłem procedurę zgłaszania się do pierwszych zawodów, przejrzałem regulaminy i oto, jakie wątpliwości targają mną do dziś. Przede wszystkim opłaty. Sport samochodowy nigdy nie był tani, ale wydawanie kolejnych kwot musi mieć jakiś sens! Zgłosiłem się do dwóch wyścigów sprinterskich i do wyścigu trzygodzinnego. Wpisowe? Symboliczne 2300 zł. Musiałem przedłużyć licencję (500 zł) wykupić licencję sponsorską dla otoMoto.pl Racing (700 zł). Do tego dochodzą koszty wyjazdu na zawody (500 zł), hotel na minimum 3 dni (700 zł). No i oczywiście koszt wynajmu samochodu wyścigowego - kwota o wiele wyższa i (wybaczcie) tajna. Na takie wydatki każdy zawodnik musi być przygotowany. Ale dlaczego za wypożyczenie kostki do pomiaru czasu za każdy dzień trzeba płacić 30 zł? Czy chronometraż nie powinien być wliczony we wpisowe? Przecież pomiar czasu okrążenia, to obowiązek organizatora, a nie fanaberia kierowcy. Coś tu jest nie w porządku. Inny przykład. Kaucja z ową kostkę wynosi… 1200 zł! W przypadku mojego zespołu, który wystawia cztery Porsche na samą kaucje trzeba przewidzieć prawie pięć tysięcy złotych w gotówce. Na światowych i europejskich torach szef zespołu zostawia po prostu dokument tożsamości jako zastaw. I tyle. Bez liczenia, bez płacenia za wynajem.

Kolejne kuriozum, to deponowanie licencji zawodniczych na czas trwania zawodów. W innych krajach licencję wystarczy pokazać przy składaniu dokumentów, u nas zaś dokument musi wyleżeć się u organizatora aż do końca zawodów. Wielu kierowców po mecie po prostu zapomina o odbiorze dokumentów (wiadomo: meta, szampan, emocje…), więc w tym roku wprowadzono nowy przepis ułatwiający życie zawodnikom. Dokumenty mogą być odesłane pocztą! Ale… po zapłaceniu 100 zł kary. Po prostu szok.

Skostniałe przepisy trzeba zmieniać, udoskonalać, dopasowywać do teraźniejszości, a nie dodatkowo uwsteczniać. Marzy mi się, żeby delegacja naszych działaczy wybrała się kiedyś na wyścig 24-godzinny do Dubaju, w którym startowałem w styczniu tego roku. Tam organizatorzy są po to, żeby POMAGAĆ, a nie PRZESZKADZAĆ zespołom wyścigowym. Karę można uzyskać za przekroczenie prędkości w pitlane, a nie za zapomnienie jakiegoś kwitu! Organizator karze za rzeczy niebezpieczne, sprzeczne z regulaminem, a nie za formalne pułapki.

Jest jednak światełko w tunelu. Na torze Poznań znakomicie działa bezprzewodowy internet rozsiany w całym parku maszyn. Na torach w innych krajach wszystkie Wi-Fi są zahasłowane i płatne, a u nas nie! Można się łączyć z netem za kompletną darmochę. Ups! Może niepotrzebnie o tym napisałem, bo i to wkrótce się zmieni. Na gorsze.

Adam Kornacki Foto: Onet
Adam Kornacki

Adam Kornacki jest prowadzącym programy "Zakup kontrolowany" i "Moto -On" w TVN Turbo.

"Zakup kontrolowany" oglądaj w każdą sobotę o godzinie 10.00 ,  "Moto-On"  w każdą sobotę o godzinie 12.00.