MINI ogłosiło, że w 2019 r. do sprzedaży trafi w pełni elektryczna wersja 3-drzwiowego hatchbacka. To ważny krok dla marki, ale wcale nie pierwszy w stronę elektromobilności.
Pierwsze MINI na baterie wyjechały na ulice już niemal dekadę temu. W ramach szeroko zakrojonych badań MINI udostępniło wybranym klientom w Europie, USA i Chinach 612 egzemplarzy prototypowego MINI E. Przez 5 lat ta flota przejechała 16 mln km. MINI E miało 204-konny silnik elektryczny, na jednym ładowaniu mogło przejechać 160 km. Te doświadczenia są bardzo cenne dla opracowujących seryjne elektryki.
Zgodnie ze sportową tradycją MINI E zaliczyło w 2010 r. udział w 24-godzinnym wyścigu na Nürburgringu. Książę Leopold z Bawarii widowiskowo poprowadził wyposażone w klatkę bezpieczeństwa i odchudzone MINI E Race. Okrążenie było ciche, ale szybkie.
Od zeszłego roku MINI regularnie przypomina swoim fanom, że za kulisami trwają intensywne prace nad elektromobilnością. Wiosną 2017 r. MINI zaprezentowało Countrymana Coopera S E All4 – 224-konnego hybrydowego crossovera z możliwością ładowania akumulatorów z gniazdka. Podczas codziennej jazdy po mieście cieszą cichy napęd i zasięg na prądzie do 42 km. Jednocześnie silnik spalinowy pozwala ruszyć w dalszą podróż – dzięki napędowi 4x4 też poza asfaltem. Wersja hybrydowa zachowuje pełną funkcjonalność crossovera.
Jesienią minionego roku we Frankfurcie premierę miało MINI Electric Concept. Efektownie wyglądające studium daje wyobrażenie o przyszłorocznej seryjnej wersji. Jaskrawożółte detale i gładki grill podkreślają elektryczny napęd. Charakterystyka silnika na prąd świetnie pasuje do gokartowego prowadzenia MINI.
Kilka tygodni temu MINI zaskoczyło swoich fanów, pokazując w Nowym Jorku klasyczne Mini przerobione na prąd. Pomyślany jako sympatyczny ambasador elektromobilności unikat trafia w raczkujący trend w USA: coraz więcej klasyków otrzymuje podczas renowacji elektryczny napęd.