Niemal każda trudniąca się produkcją samochodów jak i jednośladów firma, po latach rynkowej bytności otrzymała mniej lub bardziej trafny przydomek. Łatkę, która w konkretny sposób określa jej produkty. Każdy zmotoryzowany doskonale zna rozwiniecie skrótu BMW - "będziesz miał wrażenia". Podobnym powszechnie znanym prawidłem motoryzacyjnym jest opinia o Hondzie, jako marce specjalizującej się w produkcji wszechstronnych i trwałych motocykli oraz motorowerów.

W świecie jednośladów przełom lat 80. i 90. obfitował w maszyny, których silniki znacznie przewyższały możliwości dostępnych ówcześnie układów jezdnych i hamulcowych. W efekcie klienci otrzymywali mocne motocykle, których okiełznanie było nie lada sztuką dla niedoświadczonego osobnika. W obliczu takiej sytuacji, inżynierowie z Hondy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania, wypuszczając na drogi sprzęt niezwykle prosty, wręcz nudny. Mowa oczywiście o pokazanej w 1992 roku Hondzie CB 750, opuszczającej fabryczne mury do roku 2003.

U podstaw powstania Seven Fifty leżała genialnie prosta idea, udostępnienia dwukołowca nadającego się niemal do wszystkiego, zarówno do codziennej miejskiej eksploatacji jak i weekendowych wypraw. Dziś większość krytyków usilnie twierdzi, że uniwersalne produkty są do niczego, jednakże w przypadku klasycznie narysowanej Hondy, powyższa sentencja traci rację bytu.

Duża okrągła lampa, dwa analogowe zegary wraz z płynnie przechodzącą w kanapę i tylny błotnik linią zbiornika paliwa, tworzą jakże udaną kompozycję. Jej walory docenimy zwłaszcza w ciemnych jednolitych barwach. Tematu ergonomii w przypadku hondowskich motocykli nie wypada poruszać, jedynie wystarczy napomknąć o wzorowym rozmieszczeniu przycisków, klamek i podnóżków dających kierowcy pewność prowadzenia i spory komfort jazdy. Także filigranowa osobistość pełniąca rolę pasażerki dobrze zniesie dłuższą wojaż.

Mankamentem doskwierającym każdemu właścicielowi CB 750 jest brak owiewki. O ile w miejskiej dżungli nie stanowi to problemu, o tyle w trasie przy prędkości dochodzącej do 130-140 km/h rozpoczyna się prawdziwa walka z wiatrem o utrzymanie się w siodle. Całe szczęście rynek akcesoriów oferuje masę dedykowanych do naszej Hondy owiewek różnych wysokości. Nieco słabsi motocykliści narzekają również na sporą masę gotowej do jazdy Azjatki, przeszło 234 kg dadzą o sobie znać w miejskich korkach.

Wystarczy jednak opuścić zabudowany rewir by zapomnieć o nadwadze współczesnego klasyka. Za sprawą prostego układu jezdnego, opartego na klasycznym przednim widelcu o średnicy 4,1 cm oraz podwójnym elementom resorującym przy tylnym kole, większość drogowych niedoskonałości nie dociera do kręgosłupa wyprostowanego jeźdźca. Na staroświeckiej z pozoru budowie nie traci turystyczna przydatność Seven Fifty. Po instalacji dwóch bocznych i centralnego kufra (dla chętnych tankbag), staje się wdzięcznym towarzyszem dalekich eskapad, oczywiście po utwardzonych drogach.

Inżynierowie Hondy także w kwestii źródła mocy i momentu obrotowego zdecydowali się zaufać klasycznym, doskonale znanym patentom. Czterocylindrowy rzędowy agregat zasila flota czterech gaźników autorstwa Keihin. Jednostka po należytej regulacji legitymuje się mocą 73 KM i 62 Nm - osiągane odpowiednio przy 8500 i 7000 obr./min. Dzięki precyzyjnie funkcjonującej pięciobiegowej przekładni osiągnięcie setki w 3,9 s jest w zasięgu ręki doświadczonego motocyklisty.

Silnik obdarzony hydrauliczną regulacją luzu zaworowego odznacza się również umiarkowanym apetytem na paliwo. W czasie miejskich przejażdżek nie powinniśmy przekroczyć 6-6,5 litra, natomiast pozamiejska eskapada okupiona zostaje spalaniem 5-6 jednostek. Wypada wspomnieć o tym, że CB 750 najlepiej podróżuje się do 140 km/h. Powyżej tej wartości silnikowi wyraźnie brakuje pary, nie oznacza to jednak kresu możliwości trwałego czterocylindrowca. Szybkość maksymalna wedle katalogu wynosi bowiem 200 km/h.

Honda CB 750 nie jest idealną propozycją dla motocyklowego nowicjusza, spora masa własna generować może zbędne trudności. Wertując ogłoszenia sprzedaży CB 750 nie można brać pod uwagę wieku maszyny, jako kluczowe kryterium powinniśmy obrać stan techniczny. Bowiem od kondycji i bezwypadkowej przeszłości motocykla zależy nasze późniejsze bezpieczeństwo jazdy. Aby móc cieszyć się wszechstronną Hondą utrzymaną w dobrym stanie technicznym, powinniśmy zgromadzić około 7-9 tysięcy złotych.